DOLINA CHOCHOŁOWSKA
TRASA:
ZAKOPANE - SIWA POLANA - DOLINA CHOCHOŁOWSKA - CHOCHOŁÓW - ZAKOPANE
Czas przejścia - 4h 30 min
Najwyższy punkt - 1148 m n. p. m
Suma podejść - 221 m n.p.m
Długość trasy - 15 km
Szlak - zielony
PRZEBIEG TRASY: cz.I
Siwa Polana (910 m n.p.m - 930 m n.p.m) - Polana Huciska (989 m n.p.m) - Polana Trzydniówka (1080 m n.p.m) - Schronisko na Polanie Chochołowskiej (1148 m n.p.m) - Wyżnia Brama Chochołowska (1040 m n.p.m) - Polana Huciska ( 989 m n. p. m) - Siwa Polana (925 m n.p.m) - Zakopane
OPIS TRASY:
Kolejny dzień naszego pobytu w Zakopanem przeznaczyliśmy na relaksującą wyprawę do Doliny Chochołowskiej i w miarę wolnego jeszcze czasu wyjazdu do Chochołowa.
Będąc w Zakopanem trudno sobie wyobrazić pobyt nie odwiedzić jednej z najładniejszych Dolin Tatr - Doliny Chochołowskiej i najbardziej znanej wioski góralskiej Chochołowa.
Dolina Chochołowska jest najdłuższą i największą doliną w polskich Tatrach, znajduje się na zachodnim skraju polskich Tatr Zachodnich. Jej powierzchnia wynosi 35 km², długość zaś 10 km. Swoją nazwę zawdzięcza położonej niedaleko wsi Chochołów, słynącej z zabytkowej zabudowy drewnianej. Dolną część doliny tworzy długi na 4 km wąwóz z dwoma przewężeniami nazwanymi bramami: Niżnia i Wyżnia Brama Chochołowska.
Górna część doliny rozdziela się na trzy części: Dolinę Starobociańską, Dolinę Chochołowską Wyżnią i Dolinę Jarząbczą. Dolina Chochołowska jest jednym z największych ośrodków pasterskich w Tatrach. Dolina przez lata była wykorzystywana przez tutejszą ludność w celach gospodarczych: sezonowo wypasano tu stada owiec, prowadzono tu działalność górniczą, eksploatując rudy żelaza i hutniczą-do XIX wieku.
Najważniejszym symbolem Doliny Chochołowskiej i znajdującego się tam schroniska są masowo kwitnące wiosną krokusy na wszystkich polanach.
Widok całej Polany Chochołowskiej porośniętej krokusami to jeden z najpiękniejszych widoków, jakie można zobaczyć odwiedzając to miejsce w Tatrach. Góry są trawiaste i niezwykle pięknie wyglądają jesienią, kiedy można obserwować fioletowe wrzosy, rude pędy situ skuciny czy żółte bliźniczki psiej trawki. Stanowi ona ostoję dla jeleni, niedźwiedzi i świstaków.
Z hotelowego parkingu wyruszamy ok. 10, jedziemy ul. Kościeliska, Krzeptówki, Gronik, Nędzówka, Kiry, dojeżdżając do parkingu poniżej Siwej Polany (907 m n.p.m). Parking ten jest prowadzony przez Wspólnotę Leśną Uprawnionych 8 Wsi.
Dokładnie w tym miejscu rozpoczyna się szlak wiodący Doliną Chochołowską. Należy pamiętać, że już na początku będziemy musieli zapłacić za bilet wstępu na rzecz Wspólnoty Leśnej Uprawnionych Ośmiu Wsi z siedzibą w Witowie (bilet z TPN-u jest tu nieważny!).
Po przekroczeniu bramy wejściowej a raczej szlabanu naszym oczom ukazuje się Siwa Polana jako duża i bardzo szeroka polana.
Dolinę można przebyć na 4* sposoby:
1* pieszo, trasa ok 7,5 km, czas przejścia do schroniska to ok 2h 20 min.
2* miłośnicy jednośladów będą mogli skorzystać z wypożyczalni rowerów i poruszać się po licznych ścieżkach oraz trasach rowerowych, którymi dojedziemy do punktu zdawczego w okolicy dawnego schroniska Blaszyńskich, skąd do schroniska pozostaje około pół godziny drogi.
3* wynajęcia konnej bryczki, która dojeżdża aż do samej Polany Chochołowskiej (cena umowna ok. 50 zł od osoby)
4* - jednak największą popularnością cieszy się przejazd kolejką turystyczną ,,Rakoń", składa się ona z traktora stylizowanego na lokomotywę i przyczepionych z tyłu wagoników, mieszcząca 50 pasażerów. Kolejka dowozi nas (3,5 km.) do Polany Huciska, położonej mniej więcej w połowie drogi na Polanę Chochołowską.
Jeżeli planujemy wycieczkę w wyższe partie gór, warto skorzystać z oferowanych środków transportu, dzięki czemu można zaoszczędzić nawet godzinę czasu.
My zdecydowaliśmy się dojść na Polanę Chochołowską pieszo, więc przed nami jakieś 2 godziny całkiem przyjemnej wędrówki.
SIWA POLANA - POLANA HUCISKA - SCHRONISKO na POLANIE CHOCHOŁOWSKIEJ - szlak - 2h 20 min
Tuż za rogatką Tatrzańskiego Parku Narodowego rozpoczyna się Siwa
Polana, jest to duża kośna łąka, intensywnie wypasana,
użytkowana pastersko, na której obecnie prowadzi się kulturowy wypas
owiec i bydła. W przeszłości była ważnym punktem etapowym w wędrówkach
owiec ku wyższym pastwiskom. Na początku
droga wiedzie asfaltem, wzdłuż pięknych tatrzańskich
potoków, początkowo jest to potok Siwa Woda, który potem przechodzi w
Chochołowski Potok.Wzdłuż całej asfaltowej drogi po obu jej stronach znajduje się kilka stylowych szałasów, dom mieszkalny, stare zabudowania pasterskie i gospodarcze oraz bacówki ( jest to zabudowa przysiółkowa). Siwa Polana jest początkowym punktem zwiedzania Doliny Chochołowskiej. Po chwili dochodzimy do pierwszego gospodarstwa na hali - bacówki (inaczej szałas).
Bacówka to nie tylko schronienie przed złą pogodą ale również miejsce, które służy pasterzom do przerabiania mleka owczego na ser (bundz), serwatkę (żętycę) czy też wędzone oscypki.
Jest ona podzielona na dwie części i zbudowana według ściśle określonych zasad: roboczą i mieszkalną. W tej pierwszej najważniejsze miejsce zajmuje ,,watra", czyli ognisko, które przez cały czas wypasu nie ma prawa zgasnąć (za jej ogień odpowiedzialny jest baca). Obok watry o ścianę opiera się duży płaski kamień waternik. Ponad watrą przymocowany jest drąg drewniany zwany jadwigą, na którym wiesza się żeliwny kocioł służący do warzenia sera.
We wnętrzu bacówki zastajemy gospodarza przy wyrobie oscypków. Po krótkiej rozmowie zostajemy zaproszeni do środka pomieszczenia. Nawiązuje się krótka rozmowa z bacą na temat oscypków i produktów wytwarzanych z mleka owczego. Dowiadujemy się, że dawniej oscypki, czyli twarde owcze sery produkowano głównie na Podhalu wraz z żyntycą były używane do rozliczeń pomiędzy gazdą i bacą oraz bacą i juhasem.
Głośno o nim ostatnio było z powodu zarejestrowania go jako wyrobu regionalnego w urzędach Unii Europejskiej. „Prawdziwy” oscypek powstaje z mleka owczego, choć często miesza się je z krowim. Dziś oscypek jest przysmakiem, który zagościł na naszych i europejskich stołach. Oscypek jest najbardziej znanym produktem pasterskim.
Przy wyrobie serów bacowie powinni korzystać z tradycyjnego sprzętu. Baca sprawuje swoją pracę, kontynuując stare rodzinne tradycje, skupiając się głównie na produkcji oscypków i bundzu. Owce na hali dojone są w okresie wiosennym trzy razy, pod koniec lata dwa, a jesienią jeden raz dziennie. Świeże mleko cedzone jest przez lniane płótno (,,satę") do dużej drewnianej beczki (,,puciery"). Na płótno koniecznie trzeba położyć cetynę, która odpędzała,,złe". Do mleka baca dawniej dodawał(klog)– wysuszoną zawartość cielęcych żołądków, dziś podpuszczkę. Zawarte w niej enzymy ścinają (,,klagają") białko i mniej więcej po pół godzinie mieszania mleka powstaje z niego zbita, serowa masa. Drewnianym kijem ("Ferulą"), rozbija się ją na mniejsze grudy, z których ręcznie formuje owalne kule.
Te wrzuca się do gorącej osolonej wody. Po pewnym czasie bryły odciska się z serwatki i serowym kulom, w drewnianej formie – "oscypiorce", nadaje charakterystyczny wrzecionowy kształt z odciśniętym na środku walcowatym wzorem.
Oscypek trafia teraz do solanki, w której leży około 24 godzin. Następnego dnia sery układane są wysoko, pod powałą szałasu, gdzie wędzą się w dymie płonącego w szałasie ogniska. Na specjalne okazje owczy ser wyciskano w drewnianych foremkach nadając mu kształt zwierząt – jelonków, kogutów, baranków. Kiedyś podobizny te miały znaczenie magiczne, później były miłym podarunkiem dla dzieci i dziewcząt, zwanymi ,,redykołkami" i rozdawanymi w czasie jesiennego ,,redyku" – tj. powrotu owiec z hali do wsi.
Po wielu namowach uzyskujemy zgodę bacy na zrobienie kilku zdjęć ze środka bacówki.
W mieszkalnej części bacówki znajduje się prycza bacy czyli wyrek oraz stolik.
Całe wyposażenie konieczne do gospodarowania jest własnością bacy.
Baca musi być, więc twardym człowiekiem, bo zajmowanie się owcami wymaga ciągłej czujności. Owieczki potrafią narobić sporo problemów, więc trzeba się nimi cały czas zajmować, czasem kilka razy w nocy trzeba ich doglądać.
Dolina Chochołowska zmienia powoli swój charakter, coraz więcej pojawia się nowych budowli, nawiązujących do budownictwa podhalańskiego, często stawianych bez stosownych pozwoleń lub nie zgodnie z projektem. W ten sposób jedna z najpiękniejszych tatrzańskich dolin po cichu jest zabudowywana budynkami w nowoczesnym stylu.
Miejscowi górale tak powiadają: - Masz, chłopie, pozwolenie na dom dziesięć metrów na dziesięć. Trzesz bale i wychodzi ci dwa metry dłużej. Nie odejmiesz, bo grzech marnować drzewo; dom trzeba stawiać podług drzewa, a nie papierów.
Podobnym tokiem rozumowania musiał podążać znany zakopiański biznesmen Adam Bachleda-Curuś, były burmistrz miasta, góral z dziada pradziada. W ,,Tygodniku Podhalańskim" można przeczytać historię, jak to przedsiębiorca dostał zgodę na odtworzenie szałasu pasterskiego w Dolinie Chochołowskiej, a postawił coś na kształt domku letniskowego.
Zakopiańczyk nie musiał mieć pozwolenia na budowę, ponieważ w zgłoszeniu stwierdził, że stawia tam szałas, który jest budynkiem gospodarczym. Zapewniał o woli zachowania tradycyjnego stylu podhalańskiego na Polanie Siwej u wylotu doliny i o sentymencie dla dawnych czasów. Ale dokumentacja sobie, a życie sobie. Jedna ze ścian nie została wybudowana z płazów, tak jak przewidywał projekt, ale z samych okien, i konstrukcja prezentuje się jak piękny domek letniskowy (za Gazetą Krakowską).
Jednak ,,Szałas" tuż po wybudowaniu okazał się całorocznym domkiem letniskowym o wysokim standardzie turystycznym.
Wybudowany ,,Szałas" a raczej domek letniskowy |
W sezonie letnim wypasane są tu owce i krowy.
Przy jednej z bacówek istnieje możliwość zakupienia stylowych góralskich bud dla piesków.
Maszerując w czasie ciepłej słonecznej pogody mija nas cały ciąg konnych zaprzęgów z turystami. Przez cały czas towarzyszy nam słońce oraz piękne widoki okolicznych wzniesień.
W połowie Siwej Polany, po lewej stronie drogi stoi pamiątkowy krzyż, postawiony w miejscu w którym 23.06.1983 r. wylądował helikopter z papieżem Janem Pawłem II na pokładzie. Celem wizyty Papieża było spotkanie z Lechem Wałęsą w schronisku na Polanie Chochołowskiej. Krzyż ten odsłonięto w 20 rocznicę tego wydarzenia.
Wizyta Papieża w całej Dol. Chochołowskiej jest jeszcze kilkakrotnie upamiętniona, między innymi na:
*Murze budynku schroniska 2 razy,
*Niżnej Bramie Chochołowskiej w postaci medalionu na skale.
*Pamiątkowa tablica na bacówce, którą odwiedził papież.
*Kapliczka w miejscu odpoczynku w Dolinie Jarząbczej.
Po ok. 15 minutach marszu opuszczamy Siwą Polanę i wchodzimy do gęstego lasu świerkowego. Z lewej strony drogi dochodzi szlak pieszo-rowerowy z Kir (jest to Droga pod Reglami). W tym miejscu zaczyna się właściwa Dolina Chochołowska oraz obszar Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Po ok. 800 m. z prawej strony z wysokich świerków wyłaniają się Siwiańskie Turnie (1065 m n.p.m). Wznoszą się na ok. 100 m od dna doliny. Jest to grupa skalnych iglic na zachodnim zboczu Doliny Chochołowskiej zamykająca wylot tej doliny.
Znajdują się na nich bardzo trudne drogi wspinaczkowe, wspinaczka jednak jest zakazana.
Po 35 min wędrówki lasem wzdłuż Potoku Chochołowskiego dochodzimy do Polany Huciska (980 m n.p.m - 1050 m n.p.m, 50 min), gdzie znajduje się drugi pośredni punkt wypożyczalni rowerów.
Polana jest też końcową stacją kolejki turystycznej ,,Rakoń", dowożącą turystów z Siwej Polany. Nazwa polany pochodzi od istniejącej tutaj w dawnych czasach kopalni i huty rud żelaza, którą stąd zwożono Drogą pod Reglami do huty w Kuźnicach.
W przeszłości polana była intensywnie użytkowana pastersko, obecnie odbywa się na niej wypas kulturowy, dawniej istniały na niej również szałasy pasterskie.
Do 1997 na polanie znajdował się parking TPN dla samochodów. Decyzją właścicieli terenu – Wspólnoty Leśnej Uprawnionych Ośmiu Wsi – ograniczono wjazd samochodów tylko do Siwej Polany. Na polanie znajduje się szałas i ławki dla turystów.
Tutaj kończy się asfalt, 100 m. dalej dochodzimy do nowej, zadbanej bacówki - bacy Andrzeja Zubka ,, Biela", który mieszka w Ratułowie gm. Czarny Dunajec. Kulturowy wypas owiec na Polanie Huciska prowadzi od 2011 r. W sumie w Dursztynie i tutaj wypasa on 700 owiec.
W środku młoda gaździna sprzedaje oscypki, bryndzę, bundz - bunc (ser z mleka owczego, rodzaj twarogu, walory smakowe buncu nie są stałe, najsmaczniejszy jest bunc z wiosennego wypasu owiec), można się także napić słodkiej i kwaśnej żentycy (2 zł. kubeczek ) – jest to serwatka z mleka owczego, ściętego podpuszczką, otrzymywaną przy wyrabianiu oscypków oraz bundzu z mleka owczego oraz zjeść słodkiego sera owczego.
Żentyca w XIX wieku stosowana była jako środek leczący drogi oddechowe, szczególnie gruźlicę.
Bacówka cieszy się, sporym zainteresowaniem turystów, którzy zatrzymują się w tym miejscu, żeby chwilę odpocząć a przy okazji skosztować regionalnych produktów, siadając przy stojących na polanie stołach i ławach.
W 2011 r. baca otrzymał od organizacji ekologicznej WWF Polska 2 owczarki podhalańskie, specjalnie przystosowane do ochrony stada owiec przed drapieżnikami. Organizacja ta od kilku lat prowadzi projekt na rzecz rozwiązywania konfliktów między dużymi drapieżnikami a właścicielami zwierząt hodowlanych.
Tuż przy drodze stoi postawiony w 1932 r pamiątkowy krzyż, który ufundował Andrzej Wróbel z Cichego dla wójta Andrzeja Siuty, który zginął w strzelaninie z bandą zbójników.
Zatrzymujemy się na krótko na Polanie Huciska, przy stylowej kapliczce zbudowanej na pniu po wyłamanym drzewie. Tutaj kończy się asfaltowa droga i rozpoczyna gruntowa.
W tym miejscu zaczyna się Dolina Chochołowska. Nazwę swą dolina zawdzięcza oddalonej o kilkanaście kilometrów wsi Chochołów. Dzięki występowaniu w dolinie dużej powierzchni polan i hal, stała się ona największym ośrodkiem pasterstwa w Tatrach.
Utwardzoną, częściowo brukowaną drogą po 55 min. dochodzimy wzdłuż Potoku Chochołowskiego do dolomitowej:
Niżnej Bramy Chochołowskiej (987 m n.p.m).
Po wschodniej stronie drogi biegnącej doliną znajduje się wysoka, stroma dolomitowa skała nazywana Skałą Kmietowicza. W 1901 r. zamontowano na niej tablicę upamiętniającą ks. Józefa Leopolda Kmietowicza i innych organizatorów powstania chochołowskiego, które w 1846 r. wybuchło w pobliskim Chochołowie.
Niżnia Brama Chochołowska jest jednym z 2 zwężeń w Dolinie Chochołowskiej.
Nieco dalej, kilkadziesiąt metrów od ścieżki, przed mostkiem na Potoku Chochołowskim w lewo odchodzi ścieżka do Wywierzyska Chochołowskiego, jest to jedno z największych wywierzysk w Tatrach. Przy średnich stanach wody z wywierzyska wypływa 300 - 600 l /s wody, o temperaturze 5-6 stopni C. Jest to duże źródło krasowe z którego w dwóch kierunkach wypływa woda do Chochołowskiego Potoku. W miejscu wypływu wody utworzył się niewielki staw. Woda z Chochołowskiego Potoku jest bardzo czysta bakteriologicznie i chemicznie. Potok dzięki silnemu napowietrzeniu ma również duże zdolności do samooczyszczania się. Dno potoku jest wyjątkowo kamieniste. Dawniej stawek był głębszy, ale górale spłycili go, wrzucając do niego kamienie i kłody drzewa, chcąc w ten sposób zapobiec topieniu się w nim bydła.
Idąc dalej po prawej stronie ukazuje się nam polanka: Pod Jaworki (1005 m n.p.m, 1h 05 min). Jest to niewielka polanka z malowniczymi skałami, stoją na niej dwa wyremontowane zabytkowe szałasy pasterskie oraz stół dla turystów.
Obecnie odbywa się na niej wypas kulturowy owiec. Wypas prowadzony jest również na niewielkim zakolu powyżej mostka, przy charakterystycznych wapiennych skałach nad korytem Chochołowskiego Potoku.
1 km powyżej polany w lewo odchodzi szlak, jest to Ścieżka nad Reglami, którą można dojść do Doliny Kościeliskiej przez Niżnią Polanę Kominiarską i Przysłop Kominiarski.
Mijamy kolejne drugie przewężenie doliny, to druga brama zwana:
Wyżna Brama Chochołowska (1040 m n.p.m, 1h 25 min), która została wycięta przez Chochołowski Potok, między masywami Bobrowca i Kominiarskiego Wierchu. Część jego wód zanika tutaj w ponorze, płynąc podziemnymi, wymytymi w skale szczelinami, wypływa dopiero niżej w Wywierzysku Chochołowskim. W stromych ścianach Bobrowca (po zachodniej stronie) znajduje się największa jaskinia Doliny Chochołowskiej – Szczelina Chochołowska oraz kilka mniejszych jaskiń.
Za bramą z prawej strony dochodzimy do budynku leśniczówki TPN-u - dawnego schroniska Blaszyńskich.
W tym miejscu następuje drugie rozwidlenie szlaków. W lewo odchodzi największa odnoga Doliny Chochołowskiej - Dolina Starobociańska. Jej dnem w górę podążają 2 szlaki:
*Szlak prostopadle wcina się w las, prowadząc przez Przełęcz Iwaniacką, do Schroniska PTTK na Hali Ornak (2 h 40 min.), skąd mamy przepiękny widok na Kominiarski Wierch.
*Szlak prowadzi na Siwą Przełęcz przez Starorobociańską Polanę i Starorobociańską Rówień (2 h 35 min.). My natomiast podążamy dalej prosto.
Tu kończy się jazda rowerem i następuje zwrot pojazdu - jest to końcowy punkt wypożyczalni rowerów ( 7,5 km. - 10zł.)
Od tego skrzyżowania nasz szlak coraz bardziej staje się męczący, ponieważ podejście staje się bardziej strome, wyłożoną kocimi łbami drogą, która pomału zakręca szerokim łukiem w prawo, dochodzimy do:
Polany Trzydniówka (1080 m n.p.m, 1h 45 min) i trzeciego skrzyżowania szlaków.
W lewo odbiega szlak na Trzydniowiański Wierch.
Dawniej polana wchodziła w skład Hali Trzydniówka. Jednak wypas zniesiono na tej hali i obecnie polana jest już niemal całkowicie zarośnięta lasem. W 1955 miała powierzchnię 1,045 ha, w 2004 w wyniku zarośnięcia jej powierzchnia zmniejszyła się o 60%.
Cały czas podążamy wybrukowaną drogą, wąskim wąwozem, porośniętym gęstym lasem. Widoki ograniczone są do okolicznych niewielkich turni, wyłaniających się nad wysokim drzewostanem. Wzdłuż całej drogi aż do schroniska towarzyszy nam szum wody Potoku Chochołowskiego.
Zbliżając się do polany cały czas pięknie prezentuje się za nami imponujący masyw Kominiarskiego Wierchu ( 1829 m n.p.m), przebiegający w poprzek doliny Chochołowskiej i Kościeliskiej. Cały masyw zbudowany jest z wapieni triasowych. W przeszłości w otoczeniu Kominiarskiego Wierchu znajdowało się 5 hal górskich, które dawniej wypasane były aż pod sam szczyt. Obecnie, po zaprzestaniu wypasu stopniowo zarastają one lasem i porośnięte są bogatą florą roślin wapieniolubnych.
Po ok. 2 h 30 min. spokojnego marszu od momentu wejścia w Dolinę Chochołowską, wychodzimy z lasu na skraj wielkiej polany. Przed nami w całej okazałości:
Polana Chochołowska (1090 m n.p.m - 1150m n.p.m) - to żywa wioska pasterska pośród gór, zamknięta zewsząd ciemnym świerkowym lasem. Tu do lat 60 XX w. funkcjonowała duża letnia osada pasterska. Nagromadzenie szałasów i szop w tym miejscu jest ponadprzeciętnie duże i nadają dolinie wygląd niczym z minionej epoki.
Zarówno po lewej, jak i po prawej stronie szlaku dużo zachowanych w dobrym stanie technicznym zabytkowych drewnianych szałasów pasterskich. Zostały one oznaczone znakami Światowego Dziedzictwa Kultury. Wszystkie budynki są chronione prawem.
Po II wojnie światowej włączono te tereny do TPN i górale utracili prawo do gospodarowania nimi. O odzyskanie utraconych terenów musieli się procesować, w 1983 r. odzyskali prawo do gospodarowania polaną, ale pod nadzorem TPN. Obecnie polana stanowi własność Wspólnoty Leśnej Uprawnionych Ośmiu Wsi z siedzibą w Witowie.
Na terenie Doliny Chochołowskiej prowadzona jest gospodarka leśna oraz wycinka drzew. Istnieje też pasterstwo, choć nie w takich rozmiarach, jak dawniej.
Podążając dalej ukazują się nam oświetlone porannym słońcem, zielone zbocza Tatr Zachodnich. Przed nami otwierają się wspaniałe widoki na Główną Grań Tatr Zachodnich, naszym oczom w całej okazałości ukazują się szczyty: Rakonia (1879 m n.p.m), Wołowca (2064 m n.p.m), Bobrowca (1663 m n.p.m) i Jarząbczego Wierchu (2137 m n.p.m). W dole wzdłuż drogi sznur zabytkowych szałasów i bacówka.
Po zachodniej stronie z naszej prawej strony wspaniały widok na Chochołowskie Mnichy. Jest to długi rząd turni, które znajdują się w partiach szczytowych i na zboczach wschodniego ramienia Bobrowca (1663 m n.p.m.) w Tatrach Zachodnich. Niektóre z nich mają kształt pionowo sterczących skalnych iglic skupionych w grupie. Turnie znajdują się na wysokości ok. 1500 m n.p.m. w trawiastym zboczu, które dawniej było wypasane. Po zaprzestaniu wypasu zarasta ono stopniowo kosówką. Po zachodniej stronie z okolic turni opada na Polanę Chochołowską- Skorusi Żleb, nieco zaś poniżej turni znajduje się cenny przyrodniczo świerkowy las urwiskowy. Zbudowane ze zwietrzałych skał wapiennych turnie są doskonale widoczne z Polany Chochołowskiej. Znajdują się na obszarze Tatrzańskiego Parku Narodowego i nie są udostępnione turystycznie.
Dochodzimy do miejsca gdzie w lewo odchodzi:
* szlak - na Trzydniowiański Wierch przez Wyżnią Jarząbczą Polanę( 2 h 20 min)
* szlak - tzw. szlak papieski, biegnący razem ze szlakiem przez Wyżnią Jarząbczą Polanę do Doliny Jarząbczej (50 min)
* szlak - którym udamy się przez polanę do kaplicy św. Jana Chrzciciela i schroniska PTTK.
Po chwili odpoczynku na przydrożnej ławce zmierzamy lekko pod górkę w kierunku kapliczki.
Kominiarski Wierch (1829 m n.p.m) widoczny z drogi do kaplicy.
Szczyty i granie wznoszące się nad doliną są porośnięte łąkami wysokogórskimi i kosodrzewiną, dzięki czemu widoki są bardzo malownicze, a kolor terenu zmienia się wraz z porą roku. Na wiosnę Polana Chochołowska odwiedza tysiące turystów, ponieważ rosną tu krokusy tak gęsto, że porastają całą jej powierzchnię, zamieniając trawę w fioletowo-biały dywan. Natomiast wczesną jesienią trawa porastająca stoki przybiera złoty kolor. Cały czas w zasięgu naszego wzroku podziwiamy cudowne otoczenie doliny.
Utwardzoną niewielką ścieżką wśród łąk dochodzimy na skraju polany, gdzie mieści się Kaplica św. Jana Chrzciciela. Ta mała budowla została pięknie wkomponowana w ścianę lasu świerkowego. Została ona wybudowana specjalnie na potrzeby produkcji serialu telewizyjnego ,,Janosik". Po nakręceniu filmu pozostawiono ją, została wyposażona w akcesoria sakralne, następnie poświęcono nadając imię św. Jana Chrzciciela.
Wybudowana została w góralskim stylu z niemalowanych desek, pokryta jest drewnianymi, czarnymi gontami. Jej kopuła zwieńczona jest krzyżem z surowego, nieheblowanego drzewa. Obok stoi drewniany krzyż upamiętniający pobyt Jana Pawła II w 1983 roku.
Obok kaplicy stoi niewielka zadaszona wiata z obrazem św. Jana Chrzciciela a w niej na stoliku znajduje się księga wpisów, w której każdy może umieścić swoje problemy, intencje czy podziękowania.
W sezonie turystycznym od czerwca do października w każdą niedzielę o godz. 13 odbywają się w niej msze święte.
Wnętrze kaplicy. Szef PiS w powiecie tatrzańskim wpadł na pomysł rozbudowy kaplicy i powiększenia jej kubatury pięciokrotnie. Jak na razie TPN nie wyraża zgody na ten projekt.
Przed kaplicą znajduje się sporo ławek, na których można usiąść i odpocząć. Obecnie kaplicą opiekują się miejscowi górale.
Popularna wśród turystów, licząca blisko 50 lat kaplica, służyła głównie pasterzom owiec.
By ograniczyć degradację łąk (niewypasane lub niekoszone zarastają, zubaża się się przy tym skład gatunkowy porastającej je roślinności) wprowadzono w Tatrach w latach 80. tzw. wypas kulturowy.
Wypas owiec i bydła ma szczególne znaczenia na obszarach Tatrzańskiego Parku Narodowego. Początkowo, po utworzeniu parku i wykupie bądź wywłaszczeniu terenów hal (1960–1965), zniesiono w nim całkowicie wypas. Z czasem jednak okazało się, że stało się to przyczyną niekorzystnych zmian w środowisku przyrodniczym. Powoduje to zmniejszenie różnorodności biologicznej, wiele bowiem gatunków roślin i zwierząt żyje tylko na tych trawiastych obszarach (np. krokusy). Zarastanie polan i hal przez las to także zmniejszenie atrakcyjności turystycznej, las przesłania bowiem widoki. Dzięki temu, że polany i hale są wypasane, a niektóre również koszone, nie ulegają one zarastaniu lasem.
Powstałe w wyniku działalności człowieka polany i hale tatrzańskie istnieć mogą tylko, gdy są użytkowane. Ważnym powodem przywrócenia wypasu była wreszcie konieczność zachowania liczącej sobie kilkaset lat kultury pasterskiej.
Obecnie polana jest koszona i wypasana przez owce i bydło, prowadzony jest też kulturowy wypas owiec przez bacę Andrzeja Gala Ziębę.
Wypas kulturowy prowadzony jest na wybranych polanach przez baców–„kierowników wypasu”, wspierają ich juhasi i tradycyjne pasterskie psy – owczarki podhalańskie.
Wszystko musi odbywać się jak dawniej: musi być zachowany dawny zwyczaj i obrzędy, pasterze muszą być ubrani w tradycyjne odzienie, posługiwać się gwarą.
Baca zawiera z Tatrzańskim Parkiem Narodowym umowę, w której zobowiązuje się do odpowiednich zachowań i która reguluje szczegóły zasad wypasu.
Bacowie to ludzie doświadczeni, często z rodzin, w których pasterska tradycja przechodziła z ojca na syna. Dodatkowo mają ukończony kurs bacowski, czyli kwalifikacje są potwierdzone formalnie. W 2010 r. w Tatrach wypasało ośmiu baców, którzy mają pastwiska o łącznej powierzchni około 150 ha. Są to polany: Rusinowa, Kopieniec, Wielka Polana Kuźnicka, Kalatówki, Wyżnia Kira Miętusia, Huty Lejowe i Chochołowska.
Ku naszemu zaskoczeniu w oddali ukazuje się nam całe stado owiec uzbrojone w dzwoneczki, które zmierzają w naszym kierunku.
Kiedyś bacowie pasali owce w strefie wysokogórskiej na halach i w lasach, a teraz na dawnych polanach kośnych.
Po 20 min. odpoczynku udajemy się w kierunku schroniska. Po drodze mijamy zabytkowy szałas wybudowany przez pasterzy, w którym staraniem Koła Przewodników Tatrzańskich i TOPR-u urządzono Izbę Pamięci Wyprawy TOPR, upamiętniającą słynną akcję TOPR-owców, którzy przez linię frontu w lutym 1945 r. przekradli się do partyzanckiego szpitala na stokach Brestowej koło Zwierówki na Słowacji, skąd przenieśli rannych słowackich i radzieckich partyzantów do wyzwolonego już Zakopanego.
Izbę otwarto 29 stycznia 1978 roku. Ekspozycja budziła zainteresowanie turystów i była często zwiedzana aż do 6 stycznia 1990 r, kiedy została zamknięta. Po 10 letniej przerwie, z inicjatywy przewodnika i ratownika TOPR Romana Dąbkowskiego, Klub Seniora TOPR podjął starania o ponowne otwarcie izby. Dyrekcja Tatrzańskiego Parku Narodowego podjęła tę inicjatywę, wyremontowała szałas, urządzono nową ekspozycję, wydano folder i w rocznicę wyprawy, w 2000 r. dyrektor TPN Wojciech Gąsienica Byrcyn przeciął rąbanicą wiązkę gałęzi świerkowych, udostępniając ponownie izbę zwiedzającym.
Wejście do szałasu było zamknięte i niedostępne, a zdjęcia zostały zrobione przez otwory między belkami. Można powiedzieć, że jest to izba pamięci stworzona przez TOPR dla upamiętnienia tamtej wyprawy z opisem trasy, fotografiami uczestników i sprzętem ratowniczym z tamtego okresu.
Dochodząc do schroniska po drodze mijamy posterunek pomiarowy Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej.
Po krótkiej chwili wychodzimy na wybrukowaną kostką drogę prowadzącą do schroniska.
Po 2 h 20 min i pokonaniu 221 m. różnicy wzniesień, jesteśmy na końcu Polany Chochołowskiej a tym samym ukazuje się nam największe w Tatrach:
Schronisko Chochołowskie (7,3 km, - 1148 m n.p.m).
Jest to bardzo duży i solidnie wyglądający obiekt pomurowany z kamienia, w którym czeka aż 121 miejsc miejsc noclegowych w pokojach 2,3,4,6,8 i 14-osobowych, w razie braku miejsca istnieje możliwość nocowania na podłodze. Noc jak na warunki schroniskowe jest tutaj tania - ceny noclegu wahają się od 25 zł. - 50zł. Honorowane są m.in. zniżki dla studentów i członków PTTK. Ceny posiłków - śniadanie 15-20 złotych, obiad 35-40 złotych, kolacja 15-20 zł.
Pierwsze schronisko w obecnej lokalizacji powstało z inicjatywy Warszawskiego Klubu Narciarzy w latach 1930 - 1932. Schronisko było drewniane i miało 60 miejsc noclegowych. Obszerny drewniany budynek został osadzony na kamiennej podmurówce. Posiadał stylowe wnętrze o prawdziwie górskim charakterze. W styczniu 1945 r. spalone zostało przez Niemców. Obecny budynek został wybudowany w latach 1951–1953. Od 16 X 2010 roku schronisko nosi imię Jana Pawła II.
Szerokimi granitowymi schodami wchodzimy na taras schroniska, przed wejściem do obiektu na ścianie tablice upamiętniające różne okoliczności:
*1. Dla upamiętnienia akcji ratunkowej TOPR z 11–12 lutego 1945 r. wmurowano na ścianie schroniska tablicę pamiątkową (przetransportowanie rannych partyzantów słowackich ze Skrajnego Salatyna w czasie śnieżnej zawiei).
*2. 23 czerwca 1983 r. Dolinę Chochołowską odwiedził papież Jan Paweł II. Wydarzenie to zostało upamiętnione tablicą ufundowaną przez przewodników tatrzańskich. Szlak do Doliny Jarząbczej, którą przemierzał Ojciec Święty nazwany został Szlakiem Papieskim.
*3. Pamiątkową tablicą na ścianie schroniska upamiętniono także nieudaną próbę pobicia X 1938 r. światowego rekordu w locie wysokościowym balonem, który nazwano „Gwiazda Polski”. Balonem planowano wznieść się na wysokość 30 km, niestety silne podmuchy wiatru uniemożliwiły napełnienie czaszy, a w czasie opróżniania balonu nastąpił wybuch mieszanki wodoru. Na szczęście nie było ofiar.
Po wejściu do schroniska ukazuje się nam hol wejściowy, przez który przechodzimy do recepcji i głównego bufetu. W holu po bokach stoły i ławy, które czekają na strudzonych podróżą turystów. Na ścianie wiszący telewizor LCD. Po 20.00 miejsce posiadówek turystów.
Schronisko dysponuje kuchnią turystyczną, w której całodobowo jest dostępny wrzątek z możliwością skonsumowania własnego posiłku.
Przechodząc dalej dochodzimy do elegancko urządzonej recepcji. Można tu zakupić znaczki, widokówki, pamiątki turystyczne oraz podbić książeczkę do odznaki PTTK.
Dla turystów dostępna jest suszarnia turystyczna, przechowalnia bagażu oraz nart.
Na pierwszym piętrze świetlica. Dostępny jest także kiosk internetowy oraz ekran pokazujący pogodę i komunikaty TOPR - u (zakupione w ramach projektu Zielone Schroniska). Obecnie gospodarzem schroniska jest Józef Krzeptowski - który jest także ratownikiem TOPR.
Z lewej strony wchodzimy do bufetu.
Ruchu w tym czasie nie było zbyt dużego, po zakupie herbaty i zachwalanej szarlotki udajemy się na zewnątrz budynku. Pogoda w tym czasie była wyśmienita.
W 1960 r. w koło schroniska posadzono limby, by uczcić działaczy Warszawskiego Klubu Narciarzy, którzy zginęli w czasie wojny.
W latach osiemdziesiątych wyremontowano turbinę i tamę na Potoku Jarząbczym uzyskując poprawę sprawności elektrowni. Elektrownia ta została zbudowana w 1955 r. i była to pierwsza elektrownia wodna w Tatrach. Schronisko posiada własną oczyszczalnie ścieków. W 1990 r. wzdłuż drogi położono kabel energetyczny przyłączając schronisko do państwowej sieci. W 2011 r. na dachu budynku zainstalowano kolektory słoneczne, które służą do ogrzewania wody w schronisku.
W głębi okazale prezentują się Chochołowskie Mnichy.
SCHRONISKO na POLANIE CHOCHOŁOWSKIEJ - SIWA POLANA - szlak - 2 h 15h min
Po opuszczeniu tarasu w tylnej części schroniska udajemy się w drogę powrotną, po drodze mijamy umieszczoną na ścianie frontowej budynku, tablice upamiętniające spotkanie papieża z Lechem Wałęsą.
Widok z dziedzińca schroniska na polanę chochołowską, po lewej stronie widoczny zbiornik p.pożarowy i Chochołowskie Mnichy.
Schronisko na Polanie Chochołowskiej jest doskonałym punktem wypadowym w całą południowo-zachodnią część Tatr Zachodnich. Zaczynają się tu szlaki wyprowadzające na główny grzbiet Tatr Zachodnich.
Przy schronisku krzyżują się następujące szlaki:
*Szlak - prowadzi przez całą długość Doliny Chochołowskiej z Siwej Polany przez polanę Huciska na Polanę Chochołowską, stąd dalej Doliną Chochołowską Wyżnią na grzbiet pomiędzy Rakoniem i Wołowcem: - czas przejścia - 4 h 25 min, od schroniska - 2h 15 min.
*Szlak - prowadzący Bobrowieckim Żlebem na Grzesia: - czas przejścia: 1h 30 min.
Wielu miłośników górskich wypraw właśnie z tego miejsca rozpoczyna wędrówkę na Grzesia, Rakonia, Wołowca, Starorobociański Wierch, Kończysty Wierch, na Bystrą czy na Jarząbczy Wierch.
Po 5 min.od opuszczenia schroniska dochodzimy do najsłynniejszej bacówki w Tatrach. Jest to jedyna czynna bacówka na Polanie Chochołowskiej, prowadzona w ramach wypasu kulturowego owiec.
Jest to bacówka Andrzeja Gala Zięby z Witowa, który obecnie ma 78 lat. Mimo podeszłego wieku Pan Andrzej nadal urzęduje w tej bacówce.
Jest on legendą wśród baców, całe swoje życie związał z rodzinną wsią Witowo. Od małego dziecka wychowywał się w góralskiej rodzinie słynącej z pasterstwa, robiąc oscypki. Już jego ojciec Wojciech był bacą w Dolinie Chochołowskiej, gdy na halach roiło się i było biało od owiec i bydła.
Dziś baca ma 150 owiec, w przeszłości było nawet 400. W tutejszej bacówce można zapoznać się z elementami tradycyjnej gospodarki pasterskiej, kupić ser, oscypki oraz żętycę.
Od Pana Andrzeja dowiedzieliśmy się mnóstwo rzetelnych informacji oraz zabawnych i ciekawych anegdot na temat pasterstwa oraz oscypka.
Andrzej Gal wielokrotnie reprezentował górali na spotkaniach baców i hodowców zabiegając o godne warunki hodowli owiec i sprzedaży produktów pasterskich. Wielokrotnie w telewizji prezentował pasterskie obrzędy i ciężką ich pracę.
To właśnie on wraz ze swoimi rodzicami i synem gościł w swoim szałasie 23.06.1983 r. Papieża Jana Pawła II.
Papież goszcząc w Dolinie Chochołowskiej przybył na krótki wypoczynek do Schroniska Chochołowskiego. Po przywitaniu i krótkiej rozmowie z gospodarzami schroniska, zdjął ,,wizytowe" buty, ubrał ciepłe skarpety i turystyczne buty, po czym w asyście towarzyszących mu osób wyruszył szlakiem na pieszą wędrówkę do Doliny Jarząbczej. Na pamiątkę odbytej wówczas wycieczki szlak ten został nazwany,,szlakiem papieskim". Wszystkie miejsca związane z pobytem Jana Pawła II w dolinie są odpowiednio „oznakowane".
Papież przechodząc koło bacówki, wstąpił na chwilę, pozdrowił obecnych górali i powiedział, że w drodze powrotnej jeszcze raz ich odwiedzi. Powrót nastąpił tą samą drogą. Ponownie wstąpił do bacówki Andrzeja Gala, gdzie czekała już cała jego rodzina oraz juhas Stanisław Krupa. Przed szałas wyniesiono ławy i zydle. Ojciec Święty usiadł na zydelku przed ławą zastawioną serem i oscypkami. Rozmowa toczyła się wokół gór, życia górali na polanie i trudnościach z wypasem owiec. Baca obdarował Papieża oscypkami na drogę do Rzymu.
A tak wspominał tamto spotkanie: Pocęstowali my Ojca Świętego zentycom i oscypkiem, ale Mu – bidulkowi – jeść nie dali. Chociaż pany same jadły, i ci z Watykanu i nasi księża z Krakowa.
Do legendy przeszło pytanie Ojca Świętego skierowane do Wojciecha Gala Zięby: „Dawno tu gazdujecie?”. Baca miał mu odpowiedzieć: „Dawno, ale ten tu od wcoraj” – pokazał na towarzyszącego im por. Kossowskiego z tajnej obstawy. Powiada tak:
,,Jo siedzem tu od cyrwca do października. Pasenie łowiec to cięzko robota, stale cyhają wilki i niedźwiedzie. Mom dobre owczarskie psy, a som muse spać w małej budce - to męcąca robota, pilowanie tych łowiecek" - pokazuje na maleńką drewnianą szafę obok szałasu. Podkreśla, że w nocy śpi, a jednocześnie czuwa.
Dobry pasterz, to ktoś stale przejmujący się owcami. I zaczyna sobie podśpiewywać: ,,Ech kiedyście my się chciały młode lata wrócić". Dalej jednak usłyszałem, że to niemożliwe, bo Dunajec je już porwał i bezpowrotnie uniósł ze swoim nurtem.
Opowiadał nam, że nie małe kłopoty sprawiają bacom turyści:
* Pewnego razu szedł turysta i krowa uwiązana na łańcuchu lekko go potrąciła. Miał pretensje o to, że skoro płaci za wstęp do parku, to ma prawo przejść bezpiecznie koło krowy bez uszczerbku dla zdrowia.
* Kiedyś babcia z wnuczkiem prawie weszła do psiej budy, a później się dziwiła, że pies wnet ich pogryzł.
*Innym razem jakaś kobieta miała znów pretensje o to, że krowa jest uwiązana – opowiadał Andrzej Zięba Gal. Powiada, że turyści czasami zadają dużo, wymyślonych pytań na które często jest trudno odpowiedzieć.
Turyści pytają, dlaczego nie ma owiec w bacówce, czemu ogień się pali w szałasie, do czego potrzebna jest gorąca woda w kotle. Gdy ogrom ludzi wędruje doliną, nie możemy wypasać owiec przy szlaku, bo turyści je niepokoją, a one muszą się dobrze napaść – wyjaśniał baca.
W bacówce mamy tradycyjną gospodarkę pasterską, bez kafelek i wody z kranu, od tego jest park narodowy, aby zachować tradycję. Na zadane pytanie ,,a gdzie to wy się myjecie", bez namysłu odpowiedział ,,a to idę sobie tu do powyższego schroniska".
Po miłych chwilach spędzonych w progach bacówki, na przyjaznej rozmowie nastąpił moment opuszczenia tego miejsca. Po drodze mijamy całe towarzystwo owiec i krów, które pojawiły się w pobliżu bacówki.
TPN wynajmuje bacom tereny wypasowe za symboliczną złotówkę, bo tego wymaga skarb państwa. W czasie wypasu zabytkowe szałasy znajdują się pod opieką bacy. Bacowie i juhasi powinni przestrzegać tradycyjnych obrzędów pasterskich, posługiwać się gwarą i nosić odzienia góralskie.
Sezon wypasowy dostosowany jest do kapryśnego tatrzańskiego lata. Zaczyna się w dzień św. Wojciecha (23 kwietnia) a kończy się w św. Michała Archanioła (29 września).
Wiosną następuje uroczyste wyjście pasterzy ze stadem owiec na wypas na górskie hale - to tzw. redyk.
Wyjściu i dotarciu bacy, juhasów i owiec na górskie hale towarzyszą zawsze tradycyjne obrzędy. Nad całokształtem wypasu kontrolę sprawuje baca, wybierany i wynajmowany przez właścicieli stad owiec i któremu powierzano wypas owiec na terenach należących do właścicieli owiec, bądź dzierżawionych przez nich polanach/halach (tzw. cerklach).
Baca to postać bardzo ważna: odpowiada za zwierzęta i ludzi, pełni funkcję lekarza i maga, który odpędza złe moce. Czary wcale nie odeszły w zapomnienie i do dziś stanowią autentyczną część zwyczajów pasterskich.
Jego własnością są też sprzęty i naczynia używane podczas całego wypasu.
Baca nie zajmował się owcami sam – stada były zbyt liczne, czasami liczyły po kilkaset sztuk.
Do pomocy baca werbował grupę juhasów (zwanych czasem wałachami) – najczęściej krewni bacy, którzy pod jego okiem wprowadzani byli do zawodu i to oni w ciągu dnia sprawowali opiekę nad stadami owiec (kierdle). Do pomocy miał również "honielników" (zwanych również owczarzami) – chłopców, podrostków.
Z właścicielami baca rozliczał się z mleka i produktami uzyskanymi z owczego mleka w czasie wypasu: bundz, bryndza, oscypki i sera proporcjonalnie do ilości owiec.
W ciągu dnia stada owiec wypasane są przez pomocników bacy (juhasów) na halach. Na noc spędzane są one do ruchomych zagród – koszarów.
Latem powiększano stada do największych możliwych rozmiarów, jesienią zaś zmniejszano według zasobów paszy zimowej.
Praca jest niezwykle ciężka, zaczyna się przed świtem i kończy długo po zmroku.
Wypas kulturowy zastrzeżony jest licznymi ograniczeniami:
Po opuszczeniu tarasu w tylnej części schroniska udajemy się w drogę powrotną, po drodze mijamy umieszczoną na ścianie frontowej budynku, tablice upamiętniające spotkanie papieża z Lechem Wałęsą.
Widok z dziedzińca schroniska na polanę chochołowską, po lewej stronie widoczny zbiornik p.pożarowy i Chochołowskie Mnichy.
Schronisko na Polanie Chochołowskiej jest doskonałym punktem wypadowym w całą południowo-zachodnią część Tatr Zachodnich. Zaczynają się tu szlaki wyprowadzające na główny grzbiet Tatr Zachodnich.
Przy schronisku krzyżują się następujące szlaki:
*Szlak - prowadzi przez całą długość Doliny Chochołowskiej z Siwej Polany przez polanę Huciska na Polanę Chochołowską, stąd dalej Doliną Chochołowską Wyżnią na grzbiet pomiędzy Rakoniem i Wołowcem: - czas przejścia - 4 h 25 min, od schroniska - 2h 15 min.
*Szlak - prowadzący Bobrowieckim Żlebem na Grzesia: - czas przejścia: 1h 30 min.
Wielu miłośników górskich wypraw właśnie z tego miejsca rozpoczyna wędrówkę na Grzesia, Rakonia, Wołowca, Starorobociański Wierch, Kończysty Wierch, na Bystrą czy na Jarząbczy Wierch.
Po 5 min.od opuszczenia schroniska dochodzimy do najsłynniejszej bacówki w Tatrach. Jest to jedyna czynna bacówka na Polanie Chochołowskiej, prowadzona w ramach wypasu kulturowego owiec.
Jest to bacówka Andrzeja Gala Zięby z Witowa, który obecnie ma 78 lat. Mimo podeszłego wieku Pan Andrzej nadal urzęduje w tej bacówce.
Jest on legendą wśród baców, całe swoje życie związał z rodzinną wsią Witowo. Od małego dziecka wychowywał się w góralskiej rodzinie słynącej z pasterstwa, robiąc oscypki. Już jego ojciec Wojciech był bacą w Dolinie Chochołowskiej, gdy na halach roiło się i było biało od owiec i bydła.
Dziś baca ma 150 owiec, w przeszłości było nawet 400. W tutejszej bacówce można zapoznać się z elementami tradycyjnej gospodarki pasterskiej, kupić ser, oscypki oraz żętycę.
Od Pana Andrzeja dowiedzieliśmy się mnóstwo rzetelnych informacji oraz zabawnych i ciekawych anegdot na temat pasterstwa oraz oscypka.
Andrzej Gal wielokrotnie reprezentował górali na spotkaniach baców i hodowców zabiegając o godne warunki hodowli owiec i sprzedaży produktów pasterskich. Wielokrotnie w telewizji prezentował pasterskie obrzędy i ciężką ich pracę.
To właśnie on wraz ze swoimi rodzicami i synem gościł w swoim szałasie 23.06.1983 r. Papieża Jana Pawła II.
Papież goszcząc w Dolinie Chochołowskiej przybył na krótki wypoczynek do Schroniska Chochołowskiego. Po przywitaniu i krótkiej rozmowie z gospodarzami schroniska, zdjął ,,wizytowe" buty, ubrał ciepłe skarpety i turystyczne buty, po czym w asyście towarzyszących mu osób wyruszył szlakiem na pieszą wędrówkę do Doliny Jarząbczej. Na pamiątkę odbytej wówczas wycieczki szlak ten został nazwany,,szlakiem papieskim". Wszystkie miejsca związane z pobytem Jana Pawła II w dolinie są odpowiednio „oznakowane".
Papież przechodząc koło bacówki, wstąpił na chwilę, pozdrowił obecnych górali i powiedział, że w drodze powrotnej jeszcze raz ich odwiedzi. Powrót nastąpił tą samą drogą. Ponownie wstąpił do bacówki Andrzeja Gala, gdzie czekała już cała jego rodzina oraz juhas Stanisław Krupa. Przed szałas wyniesiono ławy i zydle. Ojciec Święty usiadł na zydelku przed ławą zastawioną serem i oscypkami. Rozmowa toczyła się wokół gór, życia górali na polanie i trudnościach z wypasem owiec. Baca obdarował Papieża oscypkami na drogę do Rzymu.
A tak wspominał tamto spotkanie: Pocęstowali my Ojca Świętego zentycom i oscypkiem, ale Mu – bidulkowi – jeść nie dali. Chociaż pany same jadły, i ci z Watykanu i nasi księża z Krakowa.
Do legendy przeszło pytanie Ojca Świętego skierowane do Wojciecha Gala Zięby: „Dawno tu gazdujecie?”. Baca miał mu odpowiedzieć: „Dawno, ale ten tu od wcoraj” – pokazał na towarzyszącego im por. Kossowskiego z tajnej obstawy. Powiada tak:
,,Jo siedzem tu od cyrwca do października. Pasenie łowiec to cięzko robota, stale cyhają wilki i niedźwiedzie. Mom dobre owczarskie psy, a som muse spać w małej budce - to męcąca robota, pilowanie tych łowiecek" - pokazuje na maleńką drewnianą szafę obok szałasu. Podkreśla, że w nocy śpi, a jednocześnie czuwa.
Dobry pasterz, to ktoś stale przejmujący się owcami. I zaczyna sobie podśpiewywać: ,,Ech kiedyście my się chciały młode lata wrócić". Dalej jednak usłyszałem, że to niemożliwe, bo Dunajec je już porwał i bezpowrotnie uniósł ze swoim nurtem.
Kiedy zapytałem czy z bacowania da się żyć? Baca twierdzi, że nie. – To dodatek do
gospodarstwa, dlatego baców jest coraz mniej a młodzi nie chcą robić przy
owcach.
Opowiadał nam, że nie małe kłopoty sprawiają bacom turyści:
* Pewnego razu szedł turysta i krowa uwiązana na łańcuchu lekko go potrąciła. Miał pretensje o to, że skoro płaci za wstęp do parku, to ma prawo przejść bezpiecznie koło krowy bez uszczerbku dla zdrowia.
* Kiedyś babcia z wnuczkiem prawie weszła do psiej budy, a później się dziwiła, że pies wnet ich pogryzł.
*Innym razem jakaś kobieta miała znów pretensje o to, że krowa jest uwiązana – opowiadał Andrzej Zięba Gal. Powiada, że turyści czasami zadają dużo, wymyślonych pytań na które często jest trudno odpowiedzieć.
Turyści pytają, dlaczego nie ma owiec w bacówce, czemu ogień się pali w szałasie, do czego potrzebna jest gorąca woda w kotle. Gdy ogrom ludzi wędruje doliną, nie możemy wypasać owiec przy szlaku, bo turyści je niepokoją, a one muszą się dobrze napaść – wyjaśniał baca.
W bacówce mamy tradycyjną gospodarkę pasterską, bez kafelek i wody z kranu, od tego jest park narodowy, aby zachować tradycję. Na zadane pytanie ,,a gdzie to wy się myjecie", bez namysłu odpowiedział ,,a to idę sobie tu do powyższego schroniska".
Po miłych chwilach spędzonych w progach bacówki, na przyjaznej rozmowie nastąpił moment opuszczenia tego miejsca. Po drodze mijamy całe towarzystwo owiec i krów, które pojawiły się w pobliżu bacówki.
TPN wynajmuje bacom tereny wypasowe za symboliczną złotówkę, bo tego wymaga skarb państwa. W czasie wypasu zabytkowe szałasy znajdują się pod opieką bacy. Bacowie i juhasi powinni przestrzegać tradycyjnych obrzędów pasterskich, posługiwać się gwarą i nosić odzienia góralskie.
Sezon wypasowy dostosowany jest do kapryśnego tatrzańskiego lata. Zaczyna się w dzień św. Wojciecha (23 kwietnia) a kończy się w św. Michała Archanioła (29 września).
Wiosną następuje uroczyste wyjście pasterzy ze stadem owiec na wypas na górskie hale - to tzw. redyk.
Wyjściu i dotarciu bacy, juhasów i owiec na górskie hale towarzyszą zawsze tradycyjne obrzędy. Nad całokształtem wypasu kontrolę sprawuje baca, wybierany i wynajmowany przez właścicieli stad owiec i któremu powierzano wypas owiec na terenach należących do właścicieli owiec, bądź dzierżawionych przez nich polanach/halach (tzw. cerklach).
Baca to postać bardzo ważna: odpowiada za zwierzęta i ludzi, pełni funkcję lekarza i maga, który odpędza złe moce. Czary wcale nie odeszły w zapomnienie i do dziś stanowią autentyczną część zwyczajów pasterskich.
Jego własnością są też sprzęty i naczynia używane podczas całego wypasu.
Baca nie zajmował się owcami sam – stada były zbyt liczne, czasami liczyły po kilkaset sztuk.
Do pomocy baca werbował grupę juhasów (zwanych czasem wałachami) – najczęściej krewni bacy, którzy pod jego okiem wprowadzani byli do zawodu i to oni w ciągu dnia sprawowali opiekę nad stadami owiec (kierdle). Do pomocy miał również "honielników" (zwanych również owczarzami) – chłopców, podrostków.
Z właścicielami baca rozliczał się z mleka i produktami uzyskanymi z owczego mleka w czasie wypasu: bundz, bryndza, oscypki i sera proporcjonalnie do ilości owiec.
W ciągu dnia stada owiec wypasane są przez pomocników bacy (juhasów) na halach. Na noc spędzane są one do ruchomych zagród – koszarów.
Latem powiększano stada do największych możliwych rozmiarów, jesienią zaś zmniejszano według zasobów paszy zimowej.
Praca jest niezwykle ciężka, zaczyna się przed świtem i kończy długo po zmroku.
Wypas kulturowy zastrzeżony jest licznymi ograniczeniami:
*Wypasać mogą tylko ci bacowie, którzy otrzymają koncesję na wypas.
*Wypasać można tylko miejscowe rasy owiec górskich i krowy rasy czerwonej polskiej.
*Liczba wypasanych owiec i krów jest ograniczona, tak by wypas nie powodował szkód w środowisku naturalnym.
*Baca musi udowodnić, że posiada poza Tatrami łąki czy polany (tzw. przepaski), na których może wiosną wypasać owce i krowy, zanim w Tatrach trawa nie podrośnie przynajmniej na 8 cm.
*Używać można do wypasu tylko psów miejscowej rasy owczarek podhalański, bo tylko dobre psy są w stanie ochraniać owce przed dużymi drapieżnikami tatrzańskimi - wilkiem, rysiem i niedźwiedziem. Jeżeli jest wilk, to te psy nie boją się. Idą za nim daleko w las. Natomiast jeżeli jest niedźwiedź, to dochodzą tylko do granicy lasu. Dalej już nie wchodzą, bo w lesie niedźwiedź się broni. Między innymi dlatego te psy są w Tatrach przywracane. Ma to szczególne znaczenie nie tylko w ochronie owiec i tradycyjnych metod wypasu, ale również w ocaleniu polskiej rasy psów pasterskich. Owczarek podhalański to nasza rodzima rasa, specjalnie przystosowana do ochrony stad owiec przed drapieżnikami w górach. Niestety, liczba owczarków pracujących przy ochronie owiec w ostatnich latach spada. Dlatego zaczyna brakować tych psów w krajobrazie gór, a rasie zagraża powolne zanikanie.
*Baca i juhasi używać muszą tradycyjnego sprzętu, odzieży i gwary góralskiej.
*Zachowane mają być tradycyjne obrzędy pasterskie
*Tradycyjny sezon wypasowy trwa od końca kwietnia do końca września.
*Wypasać można tylko miejscowe rasy owiec górskich i krowy rasy czerwonej polskiej.
*Liczba wypasanych owiec i krów jest ograniczona, tak by wypas nie powodował szkód w środowisku naturalnym.
*Baca musi udowodnić, że posiada poza Tatrami łąki czy polany (tzw. przepaski), na których może wiosną wypasać owce i krowy, zanim w Tatrach trawa nie podrośnie przynajmniej na 8 cm.
*Używać można do wypasu tylko psów miejscowej rasy owczarek podhalański, bo tylko dobre psy są w stanie ochraniać owce przed dużymi drapieżnikami tatrzańskimi - wilkiem, rysiem i niedźwiedziem. Jeżeli jest wilk, to te psy nie boją się. Idą za nim daleko w las. Natomiast jeżeli jest niedźwiedź, to dochodzą tylko do granicy lasu. Dalej już nie wchodzą, bo w lesie niedźwiedź się broni. Między innymi dlatego te psy są w Tatrach przywracane. Ma to szczególne znaczenie nie tylko w ochronie owiec i tradycyjnych metod wypasu, ale również w ocaleniu polskiej rasy psów pasterskich. Owczarek podhalański to nasza rodzima rasa, specjalnie przystosowana do ochrony stad owiec przed drapieżnikami w górach. Niestety, liczba owczarków pracujących przy ochronie owiec w ostatnich latach spada. Dlatego zaczyna brakować tych psów w krajobrazie gór, a rasie zagraża powolne zanikanie.
*Baca i juhasi używać muszą tradycyjnego sprzętu, odzieży i gwary góralskiej.
*Zachowane mają być tradycyjne obrzędy pasterskie
*Tradycyjny sezon wypasowy trwa od końca kwietnia do końca września.
Z wielkim żalem trzeba było rozpocząć wymarsz w powrotną drogę. Powoli ruszamy w dół doliny szerokim, wygodnym, brukowanym traktem, pozostało nam do pokonania jeszcze ponad 7 km. W promieniach tatrzańskiego słońca ponownie ukazują się nam charakterystyczne, wypiętrzone skalne postrzępione turnie Chochołowskich Mnichów.
Po chwili widok umila nam majestatyczny i rozległy masyw Kominiarskiego Wierchu (1829 m n.p.m.). W 1988 r. wejście na ten masyw zostało zamknięte, by turyści nie płoszyli orła przedniego, który się tu zagnieździł w skałach.
Podążając w dół cały czas towarzyszy nam szum płynącego Potoku Chochołowskiego, który przemieszcza się raz z lewej a raz z prawej strony. W drodze powrotnej można pożyczyć rower i zjechać do Siwej Polany lub od Polany Huciska skorzystać z kolejki turystycznej ,,Rakoń". Idąc pieszo trzeba jednak trochę uważać na jadących na rowerach turystów.
I tak po 5 godz. spaceru Doliną Chochołowską( od wejścia do doliny), zbliżamy się do miejsca, z którego rozpoczynaliśmy dzisiejszą wędrówkę, osiągamy ponownie Siwą Polanę, przy szlabanie wejściowym na teren Tatrzańskiego Parku.
Piękne wrażenia wyniesione z tej wyprawy pozostaną na całe życie w pamięci i sercu. Takich chwil i pięknych widoków się nie zapomina, szkoda tylko że jest ich coraz mniej w naszym skomercjalizowanym, zagonionym i zestresowanym świecie. Warto jednak uciekać przed nim w takie piękne miejsca.
Zapewne jeszcze tutaj wrócimy – mamy w planach wejście na Wołowiec i Rakoń i inne rejony naszych pięknych Tatr Zachodnich.
O godz. 14 pozostawiamy Siwą Polanę za sobą, wsiadamy do samochodu i jedziemy w kierunku Chochołowa. Zwiedzanie Chochołowa opiszę w II części tej relacji.
Po prostu góry są zbyt piękne, aby w nich ginąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz