niedziela, 16 września 2012

PIENINY-09.2012/ Krościenko nad Dunajcem-Sokolica

                                                                PIENINKI

        SOKOLICA                                             







     PRZEBIEG TRASY:
Krościenko nad Dunajcem (420 m n.p.m) - Przełęcz Sosnów (655 m n.p.m) - Sokolica (747 m n.p.m) - Przełęcz Sosnów - (665 m n.p.m) Krościenko nad Dunajcem


         Czas przejścia  -  3 h
        Najwyższy punkt - Sokolica - 747 m n.p.m
        Suma podejść -   320 m
        Długość trasy -   7 km
        Szlak  - ,

      OPIS TRASY:
Dzisiejszy poranek nie jest zbyt łaskawy dla nas, za oknem pochmurno i pada deszcz. Na dzisiaj zaplanowaliśmy wyjście na piękny widokowo i najbardziej oblegany szczyt Pienin - Sokolicę - szczyt w Pieninkach, leżący u ujścia Przełomu Dunajca. Po śniadaniu podjęliśmy  decyzję, że mimo padającego deszczu pójdziemy w trasę, bo w grafiku nie mamy wolnego dnia, żeby odłożyć na inny dzień. Nic innego tylko trzeba założyć wodoodporne kurtki i wyjść w trasę. 
Z Krościenka mamy 2 trasy zmierzające na szczyt Sokolicy.
  1* – szlak z Krościenka przez przełęcz Sosnów, stąd szlak na Sokolicę - z Krościenka 1.30 h
  2*
szlak z Krościenka do granicy PPN potem szlak do Czertezika, dalej przez przeł. Sosnów na Sokolicę. My wybraliśmy trasę 1*, jest to najkrótsze podejście na szczyt Sokolicy a co za tym idzie najbardziej strome.
Po opuszczeniu pensjonatu dochodzimy do ul. Św. Kingi i maszerujemy - szlakiem, wzdłuż koryta Dunajca. Jak widać na poniższym zdjęciu pogoda nie zbyt łaskawa dla nas jak na wyprawę w góry - niebo zamglone, niski poziom chmur, chłodno i mżawka.

Za ostatnimi zabudowaniami droga asfaltowa przechodzi w żwirową, zakaz ruchu pojazdów i widoczna zadaszona tablica informacyjna, że wchodzimy na teren Pienińskiego Parku Narodowego oraz szlakowskaz, wskazujący, że czeka na 1 godzinny marsz na Sokolicę.


Po prawej stronie na podwyższeniu widoczna na kamiennej podmurówce mała biała,  kapliczka św. Kingi do której prowadzą schody. Na ścianie frontowej napis: ,,Na chwałę Bożą, Na pomyślność ludu, Opamiętanie wrogów".
Według legendy wybudowano ją w miejscu, w którym święta Kinga przebyła Dunajec uciekając przed Tatarami do swojej kryjówki na Zamku Pienińskim. 

„A u stóp Pienin, zaraz na brzegu Dunajca wysiadłszy, gdy stąpiła na wielki kamień, opoka twarda zmiękła i pozostał ślad stopy jej wyraźnie wyciśnięty, a spod kamienia, na którym gorzko zapłakała, wytrysło źródełko gorzkawej wody” - pisał Szczęsny Morawski w 1863 r. 
Kamień ten został później przewieziony do klasztoru w Starym Sączu. Źródełko podobno skutecznie leczyło choroby oczu. Nie ma go już, gdyż według podań wyschło, po tym, jak zostało zbezczeszczone przez włoskiego robotnika pracującego przy budowie gościńca do drewnianego mostu.
Z lewej strony widoczne wzburzone wody Dunajca, z prawej ponad drogą, wznoszą się urwiste ściany skalne, są to tzw. ,,Skały Zawiesy". Na zarośniętych skałach ponownie figurka św. Kingi - w Pieninach jest bardzo widoczny kult św. Kingi.
Po 23 minutach marszu drogą wzdłuż Dunajca następuje rozwidlenie dróg, odbijamy w prawo i leśną drogą wspinamy się stromo do góry, przed nami ukazuje się samotna zagroda. 


Polana zwana Pod Natonia - widoczna zagroda Do Natonia

Podążając nadal za zn. dochodzimy do polany z której rozpościera się widok na Szczawnicę Niżną i wzniesienia Palenicy (722 m n.p.m) - szczyt w Małych Pieninach  i Gronia (743 m n.p.m) - szczyt Pienin Czorsztyńskich.



Przechodzimy obok zrujnowanej stodoły wcześniej widocznej zagrody. 


Pniemy się teraz bardzo stromo w górę, starym jodłowym lasem. Droga wyprowadza nas na zarosłe lasem osuwisko - mokre podłoże, śliskie kamienie, wystające korzenie drzew utrudniają podejście. Wilgoć w powietrzu i zmęczenie podejściem wycisnęło sporo potu na czole. Trzeba było bardzo uważać na kamienie, które wystawały na naszej drodze. Ciężkie to było podejście.

Podejście na Sokolicę tym szlakiem jest najkrótsze dlatego też jest ono dość strome i wymaga dużego wysiłku. Kluczując pomiędzy kamieniami wystającymi z ziemi, idąc trasą pełną wertepów, rowów i pęknięć natrafiamy nagle z lewej strony na wejście do jaskini -  jest to 7-metrowej długości, wąski korytarz wychodzący na powierzchnię innym otworem.


Po lewej stronie od wejścia znajduje się główny korytarz długości ok. 30 m. Łączna długość wszystkich korytarzy wynosi ok. 95 m,  schodzą one na maksymalną głębokość 16 m. Korytarze są całkowicie ciemne, a ich dno zawalone jest wapiennymi skałami. Miejsce to nazwane zostało ,,Dziury" - teren w koło porośnięty jest lasem osuwiskowym i zawalony gruzem skalnym. Jaskinie zinwentaryzował w 1953 r. Kazimierz Kowalski, a szczegółowe badania przeprowadziła Sekcja Taternictwa Jaskiniowego Klubu Wysokogórskiego w Krakowie w 1954 r. Podczas tych badań w połowie lipca napotkano jeszcze w jaskini na bryły lodu.

Podążając cały czas kamienistym i błotnistym gruntem z wystającymi korzeniami, po godzinie docieramy do Przełęczy Sosnów (655 m n.p.m) - przełęcz ta oddziela Sokolicę (747 m n.p.m.) od Czertezika (772 m n.p.m.).
Na przełęczy  szlak turystyczny – Sokola Perć (z Sokolicy ok. 15 min.), krzyżuje się z szlakiem z Krościenka. Znajduje się tu polana Mały Sosnów,  która obecnie zarasta lasem.
 

W latach 60. XX w. przy szlaku tym znajdowało się należące do Pienińskiego Parku Narodowego schronisko turystyczne. Przy drodze ustawionych jest kilka ławek tak, że można sobie w tym miejscu odpocząć. Niestety dzisiaj nie ma nikogo, pusto i spokojnie tylko my osamotnieni zmierzamy w kierunku szczytu. W sezonie jest  to rzadkością.

Zbliżając się do celu naszej wspinaczki z boku pomiędzy drzewami prześwitują zbocza Sokolicy.


Ścieżką pośród lasu buka karpackiego i jodły, zmierzamy do celu.

Kilkadziesiąt metrów wyżej kolejna tablica informacyjna i mała zadaszona budka.
Podchodząc bliżej po kamiennych stopniach okazało się, że jest to budka biletowa czynna tylko w sezonie.

Przed wspinaczką na szczyt postanowiliśmy chwilę odpocząć i napić się gorącej herbaty. Na całej trasie było pusto i spokojnie ani żywej duszy. Ciekawe, że tak mało turystów przewija się przez Pieniny w połowie września.
 

No to w drogę, pozostało nam jeszcze ostatnie męczące podejście, to około 40 m dość stromego wzniesienia, kamienistym nie równym podejściem, które jest zabezpieczone metalowymi barierkami. Trzeba uważać bo opadające liście leżące na kamieniach powodują, że jest ślisko i o upadek nie łatwo. Po 5 minutach wspinaczki za drzew wyłania się majestatyczny zarys wierzchołka Sokolicy.


A tak wygląda końcowe podejście na Sokolicę przez Miśka.


















Przed wejściem na szczyt można już podziwiać osławione sosny reliktowe. Są one ozdobą wierzchołka, to relikty epoki lodowcowej.


Po 5 minutach stromej wspinaczki, pokonaniu 40 m różnicy poziomów od butki biletowej, po 84 minutach od wyjścia z pensjonatu, pokonując ostatnie skaliste stopnie - osiągamy widokowy szczyt Sokolicy (982 m n.p.m). Na szczycie zamontowano na całej długości metalowe barierki, gdyż miejsce to jest urwiste i mocno eksponowane, nierówne, ciągnące się uskokami po kamiennej grani. Na wierzchołku jesteśmy tylko w trój, tak, że nie ma żadnego tłoku jak to bywa w sezonie, kiedy trzeba czekać na wejście nawet kilka godzin.

Nie pozostaje nic innego tylko podziwiać wspaniałe widoki panujące w koło nas. Przed nami ukazało się zamglone wzniesienie Golicy (828 m n.p.m) po lewej stronie i Łysiny (792 m n.p.m) po prawej. W oddali słabo widoczne pasmo Tatr.








Patrząc w prawo w kierunku zachodnim widoczne w całej okazałości północne stoki pasma Trzech Koron na tle doliny Dunajca. Wspaniale prezentuje się w dole wijący nurt przełomu Dunajca.

Stojąc przy barierce widoczne koryto Dunajca. Południowe, skalne ściany opadają prawie pionowo, uskokami w 310- metrową przepaść do przełomu Dunajca. Najwyższy uskok pod szczytem Sokolicy to pionowa niemal ściana 100 m wysokości. Pod nią znajduje się widoczna poniżej spiczasta skała zwana Głową Cukru (szczególnie okazale prezentuje się z Drogi Pienińskiej). Ściany te porastają obficie porosty: smagliczka skalna, aster alpejski, złocień Zawadzkiego. W urwiskach gniazdują pomurniki i pustułki.

Sokolica (747 m n.p.m.) – nazwa szczytu pochodzi od tego, że dawniej gniazdowały w niej sokoły. Szczyt jest doskonałym punktem widokowym na przełom Dunajca, Pieniny Środkowe, Małe Pieniny, Tatry Bielskie i Tatry Wysokie. Po całej serii zdjęć zboczy Trzech Koron przeszedłem wzdłuż barierek na wschodnią stronę tego urwiska skalnego. Widok tu jest zachwycający. Nad samą przepaścią, na zboczu jakby w powietrzu rosnąca za barierkami sosna - jest to reliktowa sosna - symbol tutejszego krajobrazu, symbol Pienin. 


Sosna reliktowa - to charakterystyczny element tego pejzażu - niewielka, pokrzywiona — pozostałość lasów z okresu ostatniego zlodowacenia. To ekotyp wykształcony w klimacie górskim na południu Polski. Rośnie na niedostępnych szczytach i półkach skalnych. Sosny reliktowe na grani Sokolicy mają ponad 400 lat.


Sosna reliktowa - na szczycie Sokolicy sfotografowana po raz pierwszy przez mistrza czarno białej fotografii Henryka Hermanowicza stała się krajobrazowym przebojem Pienin i trafiła na setki tysięcy pocztówek, do albumów i na okładki przewodników. Jest z pewnością najbardziej obfotografowanym drzewem w Polsce.

Widok z lewej strony platformy na wschód - widoczny na pierwszym planie Bystrzyk, dalsze widoki w kierunku gór mniej widoczne ze względu na pojawiającą się mgłę, słabo widoczna Sama Jedna, Golice, Wysoka.

Widok reliktowej sosny na tle Trzech Koron - zrobione z lewej strony platformy.      
          
Czas powoli żegnać się z widokami może niezbyt klarownymi ale i tak wywarły na nas duże wrażenie. Jeszcze porobię parę zdjęć, utrwalę trochę jesiennych akcentów.




Nadszedł czas na pożegnanie tego majestatycznego miejsca, zauroczeni tymi widokami, zafascynowani atmosferą ciszy i nostalgii panującej w koło po 30 minutach opuszczamy Sokolicę. Schodzimy w ten sam sposób jak się dostaliśmy na górę. Zejście jest bardzo strome i trzeba się przytrzymywać poręczy bo jest ślisko.
Uwaga: nie wychodzić za barierki. W 2000 r student z Krakowa, członek Straży Ochrony Przyrody, który miał dozorować turystów, spadł w przepaść i nie przeżył 120 m lotu.
 









Schodzimy szlakiem do przełęczy Sosnów, północne zbocza stoku porasta las bukowo - jodłowy. Na urwiskach pienińskiego przełomu Dunajca zachowały się cisy. Miejsca gdzie nie ma ingerencji człowieka rozwija się nieskażona dzika przyroda. W miarę schodzenia zejście staje się co raz trudniejsze, początkowo dość mocno w dół, w czasie opadów jest bardzo ślisko. Przechodząc obok starej buczyny zobaczyliśmy jaszczurkę - jest to salamandra plamista. Prowadzi ona samotniczy, drapieżny tryb życia. Podlega ścisłej ochronie. Salamandra plamista to największy europejski przedstawiciel płazów ogoniastych - osiąga długość długość 10-24 cm.

W miarę schodzenia kamienistą stromizną zejście staje się coraz trudniejsze i miejscami trzeba przytrzymywać się drzew.


Po 45 minutach wyczerpującego zejścia wychodzimy z lasu na polanę, z której możemy podziwiać w dolinie - piękne uzdrowisko Szczawnica.

Widok na Szczawnicę z boku samotnego zabudowania. 

Zeszliśmy na drogę prowadzącą wzdłuż Dunajca, kierujemy się w kierunku pensjonatu by po chwili wypoczywać po kolejnej naszej wyprawie. Mijamy jeszcze po drodze szafirowe skalne zbocze, skała zawdzięcza taką barwę pewnej odmianie korundu.

I tak zakończyła się kolejna bardzo atrakcyjna widokowo wycieczka przez najpiękniejsze pienińskie zakątki. W czasie 3 godzin przebyliśmy 7 km i pokonaliśmy 320 m różnicy wzniesień. Trasa była wymagająca, było podejście gdzie na krótkim odcinku drogi trzeba było dość stromo się wspinać. Myślę, że ta wędrówka pomimo nie najlepszej pogody przyniosła nam wiele wspaniałych wrażeń, zobaczyliśmy wiele pięknych widoków czasami ograniczonych mgłą. W wolnych chwilach będziemy powracać myślami do tamtych chwil i mile je wspominać.
Warto było odwiedzić malownicze Pieniny, by oddać się romantycznemu uniesieniu na tutejszych szczytach. Nasz pobyt dobiega końca, warto było odwiedzić tutejsze góry. Wprawdzie nie zdążyliśmy przemierzyć Drogi Pienińskiej, wejść na Palenicę czy zwiedzić Czerwony Klasztor ale to pozostawiamy do przyszłego roku. Jutro planujemy zwiedzanie zamku w Niedzicy i Czorsztynie a później wyjazd do Zakopanego gdzie spędzimy następne dni.  

 ,,Kiedy nie widzisz szlaku po którym masz iść, wróć się do miejsca gdzie widziałeś go po raz ostatni" 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz