poniedziałek, 24 września 2012

ZAKOPANE-09.2012/ Dolina Strążyska-Giewont-Kuźnice, cz.II

                                                                                                       TATRY ZACHODNIE

                  
                  GIEWONT                                                                                                        
              ,,ŚPIĄCY RYCERZ"      





DOLINA STRĄŻYSKA - PRZEŁĘCZ w GRZYBOWCU - GIEWONT - KONDRACKA PRZEŁĘCZ - HALA KONDRATOWA - POLANA KALATÓWKI - KUŹNICE



   TRASA: cz. II
Giewont (1894 m n.p.m) [niebieski szlak] Wyżnia Kondracka Przełęcz (1765 m n.p.m) [niebieski szlak] Kondracka Przełęcz (1725 m n.p.m.) [niebieski szlak] Schronisko na Hali Kondratowej (1333 m n.p.m.) [niebieski szlak] Hotel Górski na Kalatówkach (1198 m n.p.m.) [niebieski szlak] Kuźnice (1010 m n.p.m.) 
 
Zauroczeni malowniczym pejzażem polskich Tatr, nastał moment opuszczenia szczytu. Zejście z wierzchołka poprowadzone jest nieco innym wariantem, wiedzie ku zachodowi, najpierw pod granią a potem ubezpieczoną łańcuchami długą depresją, schodzimy do połączenia z drogą podejścia. W dół schodzi się nieco trudniej niż do góry, ze względu na to, że skały są mocno wyślizgane przez rzesze przewijających się tędy osób. Wywołuje to dużo wrażeń.

Schodzący z Giewontu turyści

Strome zejście ze szczytu zabezpieczone jest łańcuchami


Po kilku minutach napotykamy z lewej strony podejście na szczyt, zatem zatoczyliśmy koło i teraz już po znanej drodze ponownie dochodzimy do:
Wyżniej Kondrackiej Przełęczy - 7,2 km, 1765 m n. p. m.

 Widok z Wyżniej Kondrackiej Przełęczy na Kondracką Przełęcz
Przed nami ukazuje się Dolina Kondratowa
Aby nie schodzić tą samą drogą, którą przyszliśmy, wybieramy szlak [niebieski szlak] na południe w kierunku Kondrackiej Przełęczy. Szeroką ścieżką, prowadzącą pomiędzy porastającymi siodło trawami i kosodrzewiną krótkim grzbietem zmierzamy w dół.

Szlak prowadzi nas kamiennymi stopniami. Zbocza natomiast porośnięte są bujną roślinnością i kosodrzewiną z pojedynczymi świerkami, jarzębinami i wierzbami. Kosówka odgrywa ogromną rolę ekologiczną. Jej gałęzie odznaczające się ogromną elastycznością chronią strome stoki górskie przed erozją i ochraniają niżej leżący las przed lawinami śnieżnymi i kamiennymi.

Po 20 min. szlak wyprowadza nas na: Kondracką Przełęcz -7,4 km, 1725 m n.p.m) - jest to siodło wcięte pomiędzy masyw Giewontu na północy, a Kondracką Kopą (2005 m n.p.m) na południu.
Tu znajduje się skrzyżowanie szlaków:  
*Szlak żółty szlak  z Doliny Małej Łąki, który prowadzi na Kondracką Kopę w masywie Czerwonych Wierchów i dalej na Kasprowy Wierch.
*Szlak [niebieski szlak] którym zmierzamy od początku trasy do miejsca docelowego - Kuźnic.











Wyboista droga wzdłuż grzbietu, który tworzą piaskowce kwarcytyczne

Widok z Kondrackiej Przełęczy w stronę Doliny Małego Szerokiego.
Po kamienistych stopniach i głazach początkowo dość stromo, nieregularnymi serpentynami schodzimy zboczem zwanym ,,Piekłem" wzdłuż Doliny Małego Szerokiego 


Dolina Małego Szerokiego:
*od południa ograniczona jest przez stok Giewontu, z niego do doliny opadają źleby: Kurski, Świński, Koński, Krówski.
*od północy przez grzędę Kopy Kondrackiej. 
*górą sięga Kondrackiej Przełęczy,  zaś dołem Polany Kondratowej.
Dolina stanowi górną część Doliny Kondratowej. 
Cały czas obniżamy się stromym, trawiastym zboczem porośniętym kosodrzewiną, na którym leży już śnieg. 


W tym miejscu  ostatnie spojrzenie za siebie, żeby pożegnać w oddali Giewont.



Zbocza począwszy od górnych grani do samego dołu pokryte są kosodrzewiną. Z tym, że wygląd kosówki zmienia się wraz z wysokością. W Tatrach, w niższych jej partiach kosodrzewina osiąga wysokość do 5 m. W miarę wzrostu wysokości n.p.m. kosodrzewina jest coraz mniejsza, w górnej granicy swojego pionowego zasięgu to tylko płożące się krzewiaste formy o wysokości kilkunastu cm. Wśród dominującej tu kosodrzewiny, tuż ponad granicą lasu występują pojedyncze okazy karłowatego świerka i górskiej formy brzozy. Wyżej towarzyszą kosówce jeszcze wierzba śląska, porzeczka skalna i róża alpejska. 

Lepnica bezłodygowa ( Silene acaulis)








Szutrowa, kamienista ścieżka wprowadza nas do lasu świerkowego, który prowadzi aż do schroniska na Hali Kondratowej gdzie będziemy mieli okazję podziwiać piękną panoramę na Kondracką Kopę, Goryczkowe Czuby, aż po Kasprowy Wierch.



Po 1h 15 min. od zejścia z Giewontu opuszczamy las i ukazuje się przed nami:
Schronisko na Hali Kondratowej - 9,6 km, 1333 m n. p. m) - jest to najmniejsze schronisko polskich Tatr (600 m³), dysponujące 20 miejscami w pokojach 6- i 8-osobowych. Nie ma tu mowy o romantycznej atmosferze i nocowaniu sam na sam w pokoju. Koszt noclegu to 28 złotych za osobę. Jest to typowe schronisko dla osób chodzących po górach, którzy pragną poczuć klimat schroniska górskiego. Zdaniem wielu miłośników górskich wypraw, schronisko na Hali Kondratowej to jedyne, spełniające wyobrażenie o malutkim, drewnianym, urokliwym schronisku górskim.

Przed schroniskiem rozstawione są drewniane stoły i ławki, z których można podziwiać przepiękne widoki. Można stąd obserwować chociażby Myślenickie Turnie, Kondracką Kopę czy też kolejkę wjeżdżającą na Kasprowy Wierch.

Za schroniskiem widoczne zbocza Długiego Giewontu

Uroku i odrobiny emocji dodaje fakt, że siedząc przy schronisku na Hali Kondratowej można usłyszeć odgłosy niedźwiedzi i jeleni. Pod schronisko podchodzą także jelenie, sarny, łanie. Od  października 1979 r. schronisko nachodził niedźwiedź zwany,, Misiem Kondrackim", który został zastrzelony przez Mariana Werona strażnika TPN w dniu 6 lutego 1980 r.


Pierwszy budynek powstał w tym miejscu najprawdopodobniej jeszcze przed rokiem 1910. Był to schron narciarski Jerzego Uznańskiego, który w 1913 roku został zniszczony przez lawinę. W roku 1933, Jan Polak, góral z Budzowego Wierchu, wybudował nielegalnie własne schronisko, które cieszyło się dużą popularnością wśród turystów i narciarzy.
Dużą atrakcją ,,wystroju schroniska były pracujące w tym obiekcie dwie śliczne córki J. Polaka - Aniela i Bronka. O powyższym fakcie wspominał Stanisław Jarosz:

  ...W pamięci mej utrwalił się obraz dwu uroczych góralek, ubranych regionalnie, które            stawały przed  schroniskiem i witały lub żegnały śpiewem turystów, wędrujących ku Giewontowi   i Czerwonym Wierchom.  Zapamiętałem do dziś melodię i słowa ich przyśpiewki:
 Jaworze, jaworze syrokiego liścia,
            Hej idą se panowie, daj im Boze scyńścia...
Schronisko częściowo zostało spalone w czasie okupacji niemieckiej, a resztki budynku zostały rozebrane w roku 1948. Obecny budynek został wzniesiony przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie w latach 1947–48 według projektu Bogdana Laszczki. W roku 1950 powiększono go o dodatkowe skrzydło. 
29 kwietnia 1953 r. schronisko przeżyło niecodzienną przygodę, z grani Długiego Giewontu oberwała się mała turniczka i w postaci lawiny runęła w dół w kierunku Hali Kondratowej. Jeden z głazów ważący ok. 70 ton zatrzymał się przed budynkiem schroniska, a drugi 50 tonowy wbił się w południowo zachodni róg jadalni schroniska. Na szczęście nikt nie ucierpiał, a "kamienny gość" spoczywa do dzisiaj obok schroniska. 

Głaz, który uszkodził schronisko początkowo został zabudowany, a w następnych latach całkowicie usunięty i przesunięto go przed budynek.

Po tym zdarzeniu rozwiązano problem schodzenia lawin. Na podstawie ekspertyzy inż. Leszka Bobera wykonanej w 1965 r. dokonano odstrzału turniczek skalnych pod granią. Wykonywała to ekipa górników. Trwało to dwa miesiące. Później przeprowadzono badania geologiczne. Zagrożenie zostało całkowicie zlikwidowane i teraz nie ma tendencji do schodzenia lawin śnieżnych w tym miejscu.
Od początku schroniskiem zarządzała rodzina Skupniów. Kierownikiem schroniska w latach 1947–80 był Stanisław Skupień, narciarz i olimpijczyk. Po nim do 2003 r. budynkiem kierował jego syn Andrzej. Od 1994 schronisko dysponuje biologiczną oczyszczalnią ścieków. 23 sierpnia 2009 r. odbyła się uroczystość nadania schronisku imienia Władysława Krygowskiego, znawcy polskich Karpat. W schronisku umieszczono tablice z cytatami z książek Krygowskiego oraz jego rzeźbiony drewniany portret dłuta Franciszka Palki z Nowego Sącza.





Nazwa hali pochodzi prawdopodobnie od pierwszego właściciela. Po przejęciu Hali Kondratowej przez TPN zabroniono na niej wypasu. Nadmierny wypas niszczył Tatry i szkodził ich przyrodzie. Ujemnym skutkiem zaprzestania wypasu jest zarastanie hali lasem i kosówką. Dzieje się to ze szkodą dla walorów turystycznych i roślinności hal górskich, która z czasem wyginie wraz z halami. W 1955 polana miała powierzchnię ok. 27 ha, obecnie jej obszar zmniejszył się o 44%.

W okresie międzywojennym na Hali Kondratowej powstała skocznia narciarska. W 1956 roku skakano na tej skoczni podczas zgrupowań przed Igrzyskami Olimpijskimi w Cortina d'Ampezzo. Na dwutygodniowe zgrupowania przedolimpijskie wykorzystywano pobliskie schronisko Stanisława Skupnia. Obiekt miał drewniany rozbieg oraz naturalny zeskok. Oprócz tego istniała jeszcze rezerwowa skocznia. Znajdowała się na dole polany i była zbudowana ze śniegu. Wykorzystywano ją, gdy warunki wietrzne nie pozwalały na skakanie na większej skoczni. Dziś po skoczniach na Hali Kondratowej nie ma nawet śladu.
Po krótkim odpoczynku wyruszamy schodząc za niebieski szlak znakiem szeroką kamienistą drogą w kierunku Polany Kalatówki.

Wchodzimy w gęsty reglowy las świerkowy, którym zmierzamy do kolejnego rozwidlenia szlaku na obrzeżach wymienionej polany.


Po 2 h dochodzimy do Polany Kalatówki - 11,6 km, 1198 m n. p. m.
Nazwa polany pochodzi od nazwiska dawnych właścicieli - Kalatów.
Kalatówki - to wielka trawą porośnięta polana z doskonale zachowanymi wałami bocznych moren, pozostałością lodowca Doliny Bystrej.  
*Od północnego-zachodu polanę otacza Kalacki Upłaz.   
*Od południa wypiętrzenie Kalackiej Turni z zespołem podziemnych jaskiń.
Z Polaną Kalatówki związane są początki polskiego narciarstwa, już na początku XX wieku organizowano tu skoki i biegi narciarskie.

Górny lewy odcinek drogi prowadzi bezpośrednio do Schroniska zwanego: 
Hotel Górski PTTK Kalatówki (1198 m n. p. m) - hotel został wybudowany w stylu alpejskim na potrzeby narciarskich Mistrzostw Świata FIS w 1938 roku.
Obiekt zarządzany jest przez PTTK. Posiada 86 miejsc noclegowych o wysokim standardzie w pokojach 1-, 2- i 5-osobowych oraz apartamenty. W hotelu jest restauracja, dwie kawiarnie, siłownia, sauna, wypożyczalnia sprzętu narciarskiego. Obok, na polanie Kalatówki zimą czynne są dwa wyciągi narciarskie Kalatówki: długość trasy - 400 m, różnica wysokości - 50 m, zdolność przewozowa - 500 osób/h.  
szlak narciarski niebieski - w dolnej częścią polany, w pobliżu potoku Bystra, przebiega trasa nartostrady z Doliny Goryczkowej do Kuźnic. 

Omijając z lewej strony schronisko, podążamy w dół brukowaną granitowymi kamieniami ,,Drogą Brata Alberta", która biegnie do Kuźnic do dolnej stacji kolei linowej na Kasprowy Wierch. Droga ma długość 1,6 km, różnica wysokości 184 m, została rozbudowana w latach 1938–1939.

Wspomnieniem po dawnym pasterstwie jest jeden zachowany na polanie wysokozrębowy, szerokofrontowy szałas z czterospadowym, krytym deskami dachem, z początku XX wieku. Obecnie polana jest własnością TPN i prowadzony jest na niej tzw. kulturowy wypas owiec przez bacę Andrzeja Staszela. Wiosną, w czasie topnienia śniegów zakwitają masowo krokusy.





Brukowana Droga Brata Alberta, przy niej bacówka z oscypkami
  
Kontynuując nasz stromy marsz w dół dochodzimy do klasztoru Albertynek z pustelnią Brata Alberta - Adam Chmielowski. Cały zespół klasztorno - pustelniczy, znajduje się za wysokim płotem.

Adam Chmielowski (1845-1916) - był założycielem Zgromadzenia Braci Albertynów Zakonu Św. Franciszka Posługującym Ubogim. Bracia Albertyni znani byli z wielkiej pracowitości i oddania sprawom najuboższych, wiele pracy poświęcili również na rzecz Zakopanego i Tatr.

Po przekroczeniu bramy, wyboista ścieżka prowadzi nas do Pustelni Brata Alberta i do kaplicy Św. Krzyża. Z boku umieszczone są tablice dydaktyczne informujące o historii zwiedzanego miejsca.




Po drodze mijamy małą murowaną z kamieni studzienkę, z której tryska żródlana woda zdatna do picia. Z boku widoczny kubek, którym można zaczerpnąć wody by ugasić pragnienie. Na jej obudowie Brat Albert umieścił obrazek Matki Bożej Częstochowskiej oraz starożytną modlitwę franciszkańską „Bogu chwała”. W 1968 r. studnię zniszczył huragan a obecna została odbudowana w początkach lat 70 – tych. 




Przed nami ukazuje się kaplica Św. Krzyża, do której wchodzimy drewnianymi schodami.
Obiekt został zaprojektowany przez Stanisława Witkiewicza w 1898 roku. Budowali ją bracia albertyni przy pomocy górali, pod kierunkiem Brata Alberta. Teren pod budowę ofiarował hrabia Władysław Zamoyski, ówczesny właściciel Zakopanego, zaś pieniądze na budowę pochodziły ze składek ludzi, którzy ofiarowali część swojego wynagrodzenia za pracę przy budowie ścieżki do Czarnego Stawu oraz drogi Oswalda Balzera do Morskiego Oka.


Obok wejścia do kaplicy stoi obelisk poświęcony Janowi Pawłowi II, który 6 czerwca 1997 r. podczas mszy świętej pod Wielką Krokwią dokonał beatyfikacji albertynki Bernardyny Jabłońskiej . Po mszy papież odwiedził ten zespół klasztorny.

Początkowo zespół klasztorny składał się tylko z Pustelni Brata Alberta i kaplicy klasztornej. Obiekty te zostały wybudowane w stylu zakopiańskim, z surowych, ociosanych bali drewnianych na wysokiej podmurówce kamiennej, z brakiem jakichkolwiek ozdób.



Po zakończeniu budowy w 1902, bracia albertyni przenieśli się do klasztoru Albertynów na Śpiącej Górze (też na Kalatówkach), ten zaś obiekt ofiarowali siostrom albertynkom. Po przejęciu obiektu zamieszkało w nim 7 sióstr albertynek. Albertynki przebywały w ścisłej klauzurze. Do wybuchu I wojny światowej Pustelnia była domem nowicjackim Zgromadzenia Sióstr Albertynek. Było to również miejsce wypoczynku sióstr utrudzonych wyczerpującą pracą w przytuliskach. W 1908 r. papież św. Pius X udzielił pozwolenia na stałe przechowywanie w kaplicy Najświętszego Sakramentu. Obecnie w tej pustelni mieszka dziesięć sióstr.
 
Nad ołtarzem w kaplicy znajduje się zabytkowy krucyfiks. Jest to dzieło nieznanego artysty. Brat Albert otrzymał go od ojców paulinów w Krakowie. Spędzał przed nim długie godziny, modląc się. Medytacja przy krzyżu powodowała, że wystarczało mu sił na prowadzenie swego dzieła. Legenda głosi, że Chrystus z krucyfiksu przemawiał do niego. Temu właśnie miała służyć pustelnia, którą Brat Albert postanowił wybudować. Tu mógł podreperować zdrowie i nabierać duchowych sił do pracy w przytuliskach dla ubogich. Na ścianach bocznych umieszczono portrety Brata Alberta i siostry Bernardyny Jabłońskiej.

Pustelnia sióstr Albertynek widoczna z boku od strony klauzury.

Po opuszczeniu pustelni sióstr udajemy się do północnej części ogrodu klasztornego sióstr albertynek, gdzie znajdujemy mały drewniany budynek nazwany Pustelnią Brata Alberta. Wybudowano go w 1901 r. jako pomieszczenie dla księży, którzy odprawiali msze świete w kaplicy. Pustelnia św. Brata Alberta odznacza się surowością i prostotą ze względu na obowiązującą regułę albertynów. Brat Albert przyjeżdżał tu z Krakowa doglądać prac i prowadzić dla braci skupienia i rekolekcje.

Między chatką a kaplicą postawiono w ostatnim czasie pomnik upamiętniający postać Brata Alberta – Adama Chmielowskiego.



Chatka składa się z dwóch izb i niewielkiego poddasza. Z wąskiego ganku wchodzi się do malutkiego korytarzyka, przy którym jest cela. Umieszczono ją tam dla założyciela zakonu, który często przybywał tu z Krakowa do pracy i na wypoczynek.

Brat Albert, który modlił się w swojej pustelni, mieszkał w niewielkiej drewnianej celi.

Cela brata Alberta to kilkumetrowy pokoik, bardzo skromnie wyposażony. Jest w nim drewniane łóżko, krzesło i stół. Zostały też drewniane chodaki brata Alberta. Ostatni raz brat Albert był tutaj 20 grudnia 1916 r. na pięć dni przed śmiercią.

W 1986 r. po kanonizacji, która odbyła się w Rzymie, dostawiono do celi drewniany relikwiarz. W wyrzeźbionym chlebie trzymanym w dłoni umieszczono szczątki świętego.

Jest to symbol obrazujący jego życiową dewizę: Powinno się być dobrym jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się, jeśli jest głodny.

W swojej celi brat Albert przyjmował także przedstawicieli ówczesnej polskiej inteligencji przyjeżdżającej do Zakopanego na odpoczynek. M.in. gościli tutaj: Stefan Żeromski, Stanisław Witkiewicz, Karol Hubert Rostworowski, Stanisław Przybyszewski, Józef Konrad Korzeniowski. Stefan Żeromski w kaplicy klasztoru albertynek umieścił akcję swojej powieści ,,Nawracanie Judasza".

W sąsiednim, większym pokoiku w 1970r. urządzono Izbę Pamięci św. Brata Alberta. Zebrane materiały pozwalają zapoznać się z bujnym życiorysem założyciela zakonu, publikacjami na jego temat oraz z jego dziełami malarskimi.

W 1983 r. papież Jan Paweł II zaliczył go w poczet błogosławionych, a w 1989 r. ogłosił świętym. Papież był zafascynowany jego życiem. Określał Brata Alberta „Krakowskim Biedaczyną” i jemu to poświęcił dramat pt. „Brat naszego Boga” pisany w latach 1945-50.

W regałach rozstawionych na podłodze można przejrzeć książki, pocztówki, obrazki i można je kupić wrzucając odpowiednią kwotę do skrzyneczki. Tu nikt niczego nie pilnuje, ani kaplicy, ani Najświętszego Sakramentu, ani chatki, bo jest wiara w to, że ludzie są dobrzy.

Po 20 min. opuszczamy to miejsce i zmierzamy w kierunku wyjścia. Po przeciwnej stronie bramy wejściowej prowadzi żółty szlak ścieżka szlakowa do drugiego klasztoru Braci Albertynów. Położony jest on w lesie na stokach Krokwi na Śpiącej Górze. Zespół klasztorno-pustelniczy na Kalatówkach to jedyny taki zespół budowli sakralnych w Tatrach. 

Po zachodniej stronie, w zboczach Krokwi w kilku miejscach widoczne wypływające źródełka wodne.

 





Schodząc spokojnym krokiem przed nami ukazuje się pośród drzew, pomiędzy podporami koleji linowej zalesione zbocza Nosala.


Po 7 godz. od wejścia do Doliny Strążyskiej znajdujemy się pod linami kolejki na Kasprowy Wierch (1987 m n.p.m.).

Opuszczamy teren Tatrzańskiego Parku narodowego.

Przed nami ukazują się zarośnięte zbocza Nosala

Pełni zachwytu dochodzimy do budynku dolnej stacji kolejki na Kasprowy Wierch.


I tak oto doszliśmy do parkingu samochodów w Kuźnicach - 13,1 km,1010 m n.p.m. Stąd pozostaje nam już tylko wsiąść do busika i dojechać do centrum Zakopanego, by udać się na zasłużoną czekającą na nas obiadokolację w hotelu.

Przemierzyliśmy w sumie ok. 13 km w czasie 7 godzin. Zapewne jeszcze tu powrócimy, żeby nacieszyć się tymi widokami panującymi na tej trasie przy znacznie ładniejszej pogodzie.
Po 10 min. jesteśmy już w centrum Zakopanego, wysiadamy w pobliżu Krupówek i przy słonecznej pogodzie zmierzamy w kierunku hotelu.

Fiakrzy na Krupówkach
 Uliczni mimowie na Krupówkach
Władze Zakopanego walczą z ulicznymi mimami, których na Krupówkach jest coraz więcej. Urzędnicy uznali ich za nielegalne stoiska handlowe, więc zostali poinformowani, że są niepożądanymi osobami na deptaku. Mim Włodzimierz Gil, który zarabia na życie od paru lat w przebraniu srebrnego czarnoksiężnika, nie dostosował się do tego zarządzenia, więc została na niego nałożona kara grzywny w wysokości 1300 zł, przez burmistrza Zakopanego Janusza Majchera. Zakopane chce ograniczyć liczbę pozwoleń wydawanych ulicznym grajkom, malarzom i karykaturzystom, a całkowicie odebrać je mimom.



I tak oto zakończyła się nasza wędrówka na najbardziej popularny szczyt polskich Tatr - Giewont. Piękna to była wycieczka na piękną i majestatyczną górę, owianą legendami, paloną promieniami gorącego słońca. Górę, która od wieków przyciąga i fascynuje wielu ludzi. Górę niebezpieczną, a zarazem łagodną w swym pięknie. Górę ludzkich marzeń i pragnień a także górę poetów. Pomimo nie najlepszej pogody po raz kolejny, wyprawa dostarczyła nam dużo wrażeń, ujrzeliśmy wiele malowniczych widoków, które po pewnym czasie  będziemy mile wspominać, wracając pamięcią do tamtych chwil.
                    
                                                              Koniec cz. II
  Giewont - Kondratowa - Kalatówki - Kuźnice

 Góry dają poczucie spokoju, szczęścia i swobody, cudownego zawieszenia nad codziennymi sprawami, problemami, które zostają tam, na dole. 

1 komentarz:

  1. Wspaniały blog,bardzo ciekawie prowadzący, dużo można się dowiedzieć. Ciekawe czy można spać w tych pasterskich szałasach w Dolinie Jaworzynki.
    Pozdrawiam. Tadek

    OdpowiedzUsuń