czwartek, 5 czerwca 2014

ZAKOPANE-06.2014/ KUŹNICE - GIEWONT - DOLINA STRĄŻYSKA, cz. I

        TATRY
  ZACHODNIE

Słońce, piękne widoki i Śpiący Rycerz czyli 
wyprawa na Giewont

PRZEBIEG TRASY:
Kuźnice (1010 m n.p.m) Hotel PTTK Kalatówki (1198 m n.p.m) Schronisko PTTK na Hali Kondratowej (1333 m n.p.m) Przełęcz Kondracka (1723 m n.p.m) Kondracka Przełęcz Wyżnia (1765 m n.p.m) Giewont (1894 m n.p.m) Kondracka Przełęcz Wyżnia (1765 m n.p.m) Siodło [czerwony szlak] Przełęcz w Grzybowcu (1311 m n.p.m) [czerwony szlak] Polana Strążyska (1040 m n.p.m) Siklawica (1117 m n.p.m) Polana Strążyska (1040 m n.p.m) Roma (907 m n.p,m):
Długość trasy -14,1 km, czas przejścia - 8 h 50 min, suma podejścia - 965 m, suma zejścia - 1070 m. nachylenia - 13%, 7%, 22%, 10%, 19%



Czas przejścia - 8h 50 min
Najwyższy punkt - Giewont - 1894 m n.p.m
Suma podejścia - 965 m, suma zejścia - 1070 m.
Długość trasy - 14,1 km
Szlak -
Pierwsze wejście - 1830 r. - Franciszek Herbich, Aleksander Zawadzki  
Pierwsze wejście zimowe - 1904 r


Po dość wyczerpującym wczorajszym dniu, na dzisiaj zaplanowałem również nie mniej atrakcyjną wyprawę. Kolejny dzień przeznaczyłem by po raz trzeci zdobyć symbol naszych Tatr - GIEWONT. Góra, chociaż nie wyróżnia się wysokością na tle innych szczytów tatrzańskich, jest jednak – z racji położenia, charakterystycznego kształtu, doskonałej widoczności z Zakopanego i związanych z nią legend – doskonale znana w całej Polsce, w zbiorowej świadomości pozostając symbolem Tatr. Wierzchołek Wielkiego Giewontu, zwany po prostu Giewontem, góra o wysokich walorach krajobrazowych, swą rozpoznawalnością należy do najliczniej odwiedzanych szczytów w Tatrach. Łatwo dostępny od południa, a niebezpieczny od północy, od lat przyciąga i zachwyca a jednocześnie odstrasza. Kusi swą sylwetką, swą imponującą ścianą, górującą nad zakopiańską kotliną.
Dla wielu przyjeżdżających osób staje się górskim wyzwaniem, stanowi także cel pielgrzymek udających się do potężnego krzyża postawionego na szczycie w 1901 r. któremu nie sposób się oprzeć a zdobycie większość stawia sobie jako cel przyjazdu. Będąc tam na górze możemy doświadczyć nie tylko fascynujących widoków, poczuć piękno naszych Tatr ale również doświadczyć posmaku wysokich gór. O Giewoncie pisano poezje, pieśni i niezliczone artykuły, kręcono dokumenty filmowe, przez co stał się swoistą ikoną i symbolem Zakopanego. Szczyt wart odwiedzenia a trud i wysiłek włożony w wspinaczkę, by stanąć na szczycie, zostanie wynagrodzony niezapomnianymi widokami.


w tle GIEWONT widziany z Równi Krupowej
Pobudka dzisiaj wyjątkowo wczesna jak dla mnie. Jest 7.15 jak przecieram oczy, spoglądam przez okno na Giewont i co zobaczyłem? Za oknem piękna, słoneczna pogoda, błękitne, wręcz krystalicznie czyste niebo, zachęca do kolejnej górskiej wyprawy, tym razem na Giewont. Z dużą dozą radości, zauważyłem, że zapowiada się ciepły, słoneczny dzień ze znakomitą widocznością. A czy tak samo będzie tam na górze, to dopiero okaże się za parę godzin. Wczorajsza wyprawa na Kościelec dała mi się we znaki, odczuwam w łydkach, zdobytą wysokość jak i przemierzone kilometry. Moje nogi już dawno nie dostały w kość tak jak wczoraj. Mimo tej niedogodności postanawiam wstać jak najszybciej. Zawsze sobie powtarzam, że góry nie lubią śpiochów. Ociężale podnoszę się z łóżka, biorę prysznic i schodzę na śniadanie. Po tych czynnościach pozostaje tylko założyć plecak na siebie i wyruszyć by przeżyć kolejną górską przygodę. Wychodząc z hotelu szedłem podekscytowany, myśląc cały czas o tym, co będzie mnie czekać w przeciągu najbliższych godzin.
OPIS TRASY cz. I 
Kuźnice - Hotel PTTK Kalatówki - Schronisko PTTK na Hali Kondratowej - Przełęcz Kondracka - Kondracka Przełęcz Wyżnia - Giewont: szlak -  
odległość - 6,4 km, czas przejścia - 4 h, deniwel - 965 m, nachyl. - 13%, 7%, 22%, 10%, 19%,

Po dotarciu do Kuźnic, na schodach prowadzących do kas kolejki górskiej, dostrzegam długą kolejkę wczasowiczów, stojących do kas i oczekujących na zakupić biletu. Pomyślałem sobie, rany co to będzie na górze skoro tyle osób czeka by dostać się do wagonika i wyjechać na Kasprowy Wierch. 

Kuźnice stanowią  bardzo popularny punkt wyjściowy dla wycieczek w wyższe partie Tatr Zachodnich i Wysokich: 
1* Szlak niebieski szlak Giewont -  Drogą Brata Alberta przez Kalatówki i Dolinę Kondratową.
2* Szlak
[żółty szlak] Doliną Jaworzynka, przez Przełęcz między Kopami, dalej niebieski szlak szlak do Murowańca nad Czarny Staw Gąsienicowy.
3* Szlak
niebieski szlak Boczań, Skupniów Upłaz i Przełęcz między Kopami do Murowańca, stąd dalej nad Czarny Staw Gąsienicowy.
4* Szlak
Kasprowy Wierch przez Myślenickie Turnie.
5* Szlak
Nosal przez Nosalową Przełęcz.
6* Szlak
Ścieżką nad Reglami przez Halę Kalatówki na Czerwoną Przełęcz i dalej, do Doliny Chochołowskiej.

Bez namysłu, skierowałem się w stronę 1* niebieski szlak szlaku. Dochodząc do pawilonu handlowego skręcam w prawo, gdzie swój początek bierze brukowana, granitowymi kamieniami ścieżka zwana ,,Drogą Brata Alberta". Droga o długości 1,6 km, różnicy wzniesienia 184 m, została rozbudowana w latach 1938–1939. Wcześniej prowadziła tędy wydeptana ścieżka wzdłuż potoku Bystrej, której obecnie już nie ma. W okolicy o górskie ścieżki dbali Bracia Albertyni, którzy zaczęli gospodarzyć pod koniec XIX wieku na terenach ofiarowanych im przez hrabiego Władysława Zamoyskiego.

Po chwili szlak ponownie skręca w prawo, lekko wznosząc się do góry, dochodzę do budki kasowej, w której należy uiścić opłatę (4 zł) za wejście do Tatrzańskiego Parku Narodowego. 

Przede mną ukazuje się dolna stacja kolei linowej na Kasprowy Wierch i trasa prowadząca na Myślenickie Turnie. Szeroka droga, prowadzi brukowanym traktem, cały czas stopniowo wznosi się, głównie lasem. Początek trasy to bardzo spokojny, przyjemny i relaksujący spacer nie wymagający żadnego wysiłku.

dolna stacja kolejki na Kasprowy

Myślęcińskie Turnie w tle
Po 20 min dochodzę do miejsca, gdzie z lewej strony pośród drzew, za drewnianym wysokim ogrodzeniem ukazują się zabudowania Klasztoru Albertynek z pustelnią Brata Alberta. Cały zespół klasztorno - pustelniczy zaprojektowany przez Stanisława Witkiewicza, został utrzymany w stylu góralskim, ale pozbawiony typowych dla niego ozdobników. W 1898 r. przy pomocy górali Albertyni rozpoczęli budowę klasztoru. Kierownictwo nad jego budową sprawował osobiście brat Albert, czyli Adam Chmielowski, który po ukończeniu budowy w 1902 r. został założycielem zakonu. Brat Albert znany był z pełnego poświęcenia się pracy na rzecz biednych i bezdomnych. Pieniądze na budowę pochodziły ze składek ludzi, którzy ofiarowali część swojego wynagrodzenia za pracę przy budowie ścieżki do Czarnego Stawu oraz Drogi Balzera, prowadzącej do Morskiego Oka. Początkowo klasztor miał służyć braciom Albertynom, ale po zakończonej budowie przenieśli się na Śpiącą Górę, zostawiając obiekty siostrom Albertynkom.

Na przeciw bramy wejściowej, odchodzi żółty szlak szlak, który prowadzi zalesionym grzbietem Szerokiego Kalackiego do drugiego klasztoru Braci Albertynów z Kaplicą pod wezwaniem Matki Boskiej Nieustającej Pomocy. Klasztor jest pustelnią Albertynów, gdzie odpoczywają po trudach pracy w schroniskach dla bezdomnych. Tutaj modlą się i kontemplują w ciszy i odosobnieniu, zespoleni z tatrzańską przyrodą. Pustelnia Albertynów ze wszystkich stron otoczona jest lasem na tzw. Śpiącej Górze na stokach Krokwi w Dolinie Bystrej. Zespół klasztorno-pustelniczy na Kalatówkach to jedyny taki zespół budowli sakralnych w Tatrach. Droga w górę zajmuje około 35 minut, w dół 25 minut, więc decydując się na odwiedzenie pustelni, musimy zarezerwować sobie dodatkową 1h.


Tuż przy Klasztorze następuje rozdzielenie szlaku, pozostawiając nam wybór czy jesteśmy chętni skorzystać z wizyty w Hotelu Górskim PTTK Kalatówki.
1* O ile nie ma się zamiaru wstąpić by odpocząć, należy odbić minimalne w lewo, omijając polanę w dolnej jej części. W ten sposób skracamy sobie drogę oraz bardziej strome podejście, pozostawiając hotel z prawej strony, usytuowany w górnej jej części.
Obie drogi ponownie zejdą się w całość mniej więcej w połowie polany w pobliżu Wywierzyska Bystrej.

2* Ja natomiast mam zamiar odwiedzić hotel, więc Drogą Brata Alberta podążam dalej prosto w stronę polany. Ten odcinek trasy wydłuża wędrówkę o 15 minut. Ścieżka nabierając minimalnie wysokości, po 300 metrach, doprowadza do reglowej polany leżącej w Dolinie Bystrej zwanej:
Polaną Kalatówki: 1.5 km, 1160 m n.p.m - 1250 m n.p.m, / 1,5 km, 190 m, 13%.
  
Jest 10.25 jak dochodzę pod progi: 
Hotelu Górskiego PTTK Kalatówki: 1.5 km, 1198 m n.p.m, / 1,5 km, 190 m, 13%.
Hotel został wybudowany na wale morenowym w 1938 r w stylu tyrolskim przez Tatrzańskie Towarzystwo Narciarzy na potrzeby narciarskich Mistrzostw Świata FIS. Posiada 86 miejsc noclegowych o wysokim standardzie w pokojach 1-, 2- i 5-osobowych oraz apartamenty. W hotelu jest restauracja, dwie kawiarnie, siłownia, sauna, wypożyczalnia sprzętu narciarskiego. Zarządzany jest przez PTTK.


Jest to stosunkowo płaski, otwarty teren, otoczony z wszystkich stron lasem, z widokiem na rozległe otoczenie Kasprowego Wierchu i Uhrocie Kasprowe.
Nazwa polany pochodzi od nazwiska dawnych właścicieli, Kalatów, którzy już w XIV wieku byli sołtysami w miejscowości Szaflary. Polana była koszona i wchodziła w skład Hali Kalatówki. W 1938 r. stało na niej 11 szałasów. Po zniesieniu pasterstwa obszar polany częściowo uległ zalesieniu. Wspomnieniem po dawnym pasterstwie jest jeden wysokozrębowy, szerokofrontowy szałas z czterospadowym, krytym deskami dachem, z początku XX wieku. Szałasy używane są do dziś przez bacę Andrzeja Staszela w ramach kulturowego wypasu owiec. Obecnie polana jest własnością TPN.



Przed budynkiem hotelu można obserwować piękna panoramę z widokiem na masyw Kasprowego Wierchu, Myślenickie Turnie oraz stację pośrednią kolejki linowej na Kasprowy. Po zachodniej stronie prezentuje się Żółta Turnia, Orla Perć aż po Świnicę.
Tuż przy schronisku, na wysokości 1195 m brukowany trakt Drogi Brata Alberta kończy się.




Zimą w Suchym Żlebie czynne są dwa wyciągi narciarskie Kalatówki o długości trasy 400 m i różnicy wysokości 50 m. W dolnej części polany, w pobliżu potoku Bystra, przebiega trasa nartostrady z Doliny Goryczkowej do Kuźnic. Działa tu także szkółka narciarska. Wczesną wiosną, w czasie topnienia śniegów, zakwitają masowo krokusy, przez co cała polana pokryta jest fioletowym kobiercem.

Około 10.30 mijam budynek hotelu a, że czas nagli, więc tym razem nie wstępuję do środka obiektu, krótki odpoczynek oraz śniadanie zaplanowałem po dojściu do Schroniska na Kondrackiej Polanie. Prognozę jaką usłyszałem po drodze od napotkanych turystów, nie była zbyt optymistyczna, ostrzegano mnie przed możliwością załamania aury, tak więc postanowiłem, że najpóźniej do godziny 14.00 powinienem być na szczycie, aby później bezpiecznie zdążyć zejść z powrotem.

hotel od strony zachodniej



Po minięciu budynku, ścieżka nieco obniża się w dół do połączenie z 1* drogą omijającą polanę. Wchodzę w reglowy las świerkowy i po kamiennych stopniach, zaczynam miejscami dość strome, męczące podejście zboczami Kalickiej Turni. W początkowej części szlaku słychać szumiące, ale niewidoczne wywierzysko Bystrej. Z wód Bystrej, Zakopane czerpie wodę do celów konsumpcyjnych. U podnóża Kalackiej Turni w okolicy wywierzyska Bystrej znajduje się jaskinia Bystra, składająca się z częściowo zalanych wodą korytarzy. W tej jaskini dochodziło do grożnych wypadków w tym również śmiertelnych. Nie jest to jedyna jaskinia w Kalackiej Turni - bliżej polany znajduje się jeszcze jaskinia Kalacka. 


Marsz przez kolejne minuty jest bardzo zróżnicowany, od stromizny po bardziej łagodne wzniesienie. Kamienna dość szeroka ścieżka wyprowadza mnie z lasu na odsłonięty teren, do wylotu Polany Kondratowej (1300 – 1370 m n.p.m).
Naszym oczom ukazuje się w pełnej krasie rozległa hala. W okresie kiedy hala była użytkowana na polanie stały zabudowania: bacówka, szopy i szałasy, do chwili obecnej przetrwał tylko jeden szałas (bacówka), który w 1978 r. został wciągnięty na listę zabytków, w 1984 r. został wyremontowany przez Muzeum Tatrzańskie. 


Zbocza i łąki polany porośnięte są kosodrzewiną, świerkami i bujną roślinnością, która próbuje zwrócić na siebie uwagę pięknym kwiatostanem.

Po przejęciu hali przez TPN zaprzestano na niej wypasu. Nadmierny wypas niszczył Tatry i szkodził ich przyrodzie.
Ujemnym skutkiem zaprzestania wypasu jest zarastanie hali lasem i kosówką. Dzieje się to ze szkodą dla walorów turystycznych i roślinności hal górskich, która wyginie wraz z halami. Na łąkach rośnie bowiem wiele roślin górskich, m.in.: tojad mocny, omieg górski, miłosna górska, dzwonek wąskolistny, jastrzębiec pomarańczowy, szafran spiski.


Wszystkie rośliny w Tatrach są chronione przez prawo i nie wolno ich zrywać, ani niszczyć. W Tatrach układ roślinności ma charakter piętrowy. Strefa, którą teraz się poruszam to regiel górny (1250-1550), gdzie w dolnych partiach dominują lasy świerkowe, z domieszką buków i modrzewi. Ze wzrostem wysokości las ulega stopniowemu rozrzedzeniu, stopniowo zanika i zaczyna się pojawiać kosodrzewina poprzedzona limbą.

Od wysokości 1550-1800 m znajduje się piętro kosodrzewiny - górskiej odmiany sosny o charakterze krzaczastym, pokrywającej niekiedy gęstymi, nie do przebycia zaroślami całe połacie stoków górskich. Ponad kosodrzewiną rozciąga się do 2300 m n.p.m piętro łąk wysokogórskich, zwanych halami, na których przez stulecia górale wypasali owce.
Podążając w kierunku schroniska towarzyszy mi widok na masyw Kasprowego Wierchu, oraz biegnący od niego charakterystyczny grzbiet z Goryczkową Czubą, Suchym Wierchem Kondrackim, Kondracką Kopą oraz częściowo widoczny masyw Długiego Giewontu. 

Po 2 h spokojnego marszu zza drzew wyłania się najmniejsze schronisko w polskiej części Tatr:
Schronisko na Hali Kondratowej - 3.5 km, 1333 m n.p.m, /2 km, 135 m, 7% 
Schronisko dysponujące 20 miejscami w pokojach 6- i 8-osobowych. To nietypowe miejsce noclegowe dla miłośników górskich wypraw, którzy pragną poczuć nocny klimat gór, spełniające wyobrażenie o przeżyciu niezapomnianych chwil w małym, drewnianym, urokliwym schronisku.

Nie tracąc czasu, wstępuję do budynku. W środku panuje bardzo mały ruch, turyści albo już wyszli na szlak, albo jeszcze śpią, dla mnie to pora na krótki odpoczynek i zjedzenia drugiego śniadania w pięknej, spokojnej scenerii tego obiektu. 
 

Dzisiejsze schronisko wybudowano latach 1947 - 1948 z inicjatywy Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Zajął się tym Stanisław Skupień (sportowiec, olimpijczyk, członek PTT i GOPR), który w 1946 r. osiadł na Hali Kondratowej wraz ze swoim kuzynem - Stanisławem Jaroszem, późniejszym kierownikiem schroniska na Hali Gąsienicowej i Polanie Chochołowskiej.

Po wejściu do środka odczuwa się góralski klimat, chwila zadumy, ma się wrażenie, jakby czas się zatrzymał. Otaczające drewniane ściany jadalni zdobią liczne obrazy i tablice informacyjne opisujące bogatą historię obiektu. Na frontowej ścianie, na przeciw wejścia umieszczono wyrzeźbioną w drewnie podobiznę patrona schroniska Władysława Krygowskiego-znawcy Karpat, wykonany przez Franciszka Palkę. Natomiast po bokach wiszą trzy drewniane tablice z wyrytymi bardzo mądrymi cytatami z Jego książek, które znakomicie charakteryzują sylwetkę i idee turystyczne Autora. Wisi również krótki życiorys.
1* "KAŻDY Z NAS MA JAKĄŚ GÓRĘ."
      "W litworowych i piarżystych kolebach", s.69)
2* "DO GÓR TRZEBA DORASTAĆ, A NIE OBNIŻAĆ GÓRY DO SIEBIE."
      (Wł., "Góry i doliny po mojemu", s.132)
3* "SZUKAJ WIĘC WCIĄŻ SWOICH GÓR I DOLIN, NIE ZADOWALAJ SIĘ TYM, CO  
      ZDOBYŁEŚ. ZDOBYTE JUŻ SIĘ NIE LICZY."
     (Góry mojego życia, s. 166)

Po 20 minutach opuszczam schronisko. Przed schroniskiem można zauważyć bardzo dużą ilość nagromadzonych olbrzymich głazów. Związane to jest z faktem, że przy obfitych opadach śniegu z Długiego Giewontu, często opadały lawiny, które wyrządzały szkody w schronisku. 29 kwietnia 1953 r. schronisko przeżyło niecodzienną przygodę, z grani długiego Giewontu oberwała się turniczka i w postaci lawiny runęła w dół w kierunku Hali Kondratowej. Jeden z głazów ważący ok. 70 t zatrzymał się w okolicy schroniska, a drugi 30 tonowy wbił się w południowo zachodni róg jadalni. Głaz, który uszkodził schronisko początkowo został zabudowany, a w następnych latach całkowicie usunięty i przesunięto go przed budynek, gdzie stoi do obecnej chwili. Po tym zdarzeniu rozwiązano problem schodzenia lawin, poprzez odstrzał turniczek, przez ekipę górników. Po tych pracach zagrożenie zostało całkowicie zlikwidowane. 


Hala Kondratowa stanowi dobry punkt wypadowy na Giewont, Czerwone Wierchy i do Doliny Małej Łąki. Stąd prowadzi
1* szlak na Kondracką Przełęcz i Giewont.
2* [zielony szlak] szlak na Przełęcz pod Kondracką Kopą, a dalej w prawo na Czerwone Wierchy lub w lewo w kierunku Kasprowego Wierchu.

Uroku i odrobiny emocji dodaje fakt, że siedząc przy schronisku na Hali Kondratowej można usłyszeć odgłosy niedźwiedzi i jeleni. Pod schronisko podchodzą także jelenie, sarny, łanie o czym informuje tablica umieszczona na szlakowskazie. Schronisko nachodził niedźwiedź zwany,, Misiem Kondrackim", który został zastrzelony przez Mariana Werona strażnika TPN w dniu 6 lutego 1980 r.

Początkowy fragment szlaku to dość łagodnie podejście, wąską ścieżką po kamiennych stopniach, wzdłuż wznoszącego się po prawej stronie Długiego Giewontu. Patrząc za siebie zauważyłem zwiększony ruch, na trasie pojawiła się znacznie większa grupa turystów. 
Pięknie prezentuje się z tej wysokości, wkomponowane w grań Długiego Giewontu, schronisko, które przed chwilą opuściłem.
 



Z lewej, w dole dobrze widoczna zajmująca płaskie dno Dolina Kondratowa i wijący się wzdłuż niej, [zielony szlak] szlak, prowadzący na  Przełęcz pod Kondracką Kopą (1863 m n.p.m) w Czerwonych Wierchach. Szlakiem tym schodziłem 27.09.2013 roku z Czerwonych Wierchów. To miłe wspomnienie przebytej trasy inna porą i z innej perspektywy.
Szlak wkrótce opuszcza otwartą część hali, wprowadzając w las świerkowy. Czeka mnie teraz 1h 25 min naprawdę męczącego, stromego podejścia, bowiem na odcinku 1,8 km, będę musiał pokonać 396 m przewyższenie, co daje 22% nachylenie stoku.


Po wyjściu z lasu, kamienna ścieżka wyprowadza mnie na odsłonięty teren Doliny Małego Szerokiego, ukazując z prawej strony, poprzecinane licznymi żlebami zbocza Długiego Giewontu, z  których wiosną schodzą lawiny do dna doliny. 
 
Podejście jest męczące i dość uciążliwe z powodu złego stanu technicznego kamiennej ścieżki. Ścieżka, opadająca z przełęczy, zakosami, pośród traw i bujnej kosodrzewiny, dość ostro pnie się w górę, szybko nabierając wysokości. Wychodząc ponownie na otwartą przestrzeń, po raz pierwszy, po wschodniej stronie, wyłania się strzelisty Giewont (1895 m n.p.m), patrząc na niego z tej strony jest całkiem niepodobny do tego z Zakopanego. 

Droga jest naprawdę piękna i widokowa, a do tego niezbyt zatłoczona. Jak do tej pory, minęło mnie zaledwie kilka osób co w sezonie jest nie do pomyślenia. Jest to bowiem bardzo popularny i atrakcyjny szlak, przez co latem bywa zatłoczony przez wczasowiczów podążających na Giewont.

Dochodząc do miejsca zwanego Piekło. tj. kotlinki opadającej do Doliny Małego Szerokiego, zaczyna się dopiero prawdziwa wspinaczka. Teraz ścieżka zaczyna piąć się coraz bardziej stromo. Wychodzę ponad górną granicę lasu, towarzysząca wzdłuż ścieżki, rosnąca bujna roślinność i kosodrzewina w miarę nabierania wysokości jest coraz niższa.
Piekło jest to niewielka kotlinka pod stromymi skałkami wiszącymi nad Doliną Małego Szerokiego. 
Nazwa związana jest z hulającym w tym rejonie wiatrem.
Piekło od południa ograniczone jest przez północno-wschodnią grzędę Kopy Kondrackiej, od zachodu przez północną grań Kopy Kondrackiej a od północy przez stoki Giewontu.


Promienie słoneczne i nagrzane górskie powietrze coraz bardziej daje się we znaki. Tempo podchodzenia z nabieraniem wysokości staje się coraz wolniejsze, z każdą mijającą chwilą zaczynam odczuwać coraz większe zmęczenie. Co jakiś czas zatrzymuję się na chwilę dla wyrównania oddechu. Wybawieniem jest źródełko, niewielki górski strumyczek, wypływający z boku na trasie mojej wędrówki. Zatrzymuję się by odpocząć i ugasić pragnienie. Do opróżnionej butelki nabieram, krystalicznie czystą zimną górską wodę, która spływa niewielkim wąskim drewnianym korytkiem. Mijające miejsce to ważny punkt dla każdego, komu zabraknie wody na trasie, zwłaszcza w upalny letni dzień. Postój przy źródełku to znakomity punkt na odpoczynek w tym uroczym, zacisznym miejscu. Wokół jak na razie panuje spokój i cisza co wywołuje ukojenie dla duszy i umysłu. Nadarza się znakomita okazja by zmyć spoconą twarz i spływające krople potu, które pojawiają się na czole po trudach wspinaczki.
 

Siedząc na przydrożnym kamieniu, spoglądam to w górę to w dół, podziwiając bogate widoki panującą wokół mnie. Bezpośrednio przede mną ukazuje się strome, końcowe podejście na Kondracką Przełęcz. Cały ten teren jest o tej porze całkowicie nasłoneczniony. Nogi powoli odmawiają posłuszeństwa, są pewne obawy czy wytrzymam ale myśl co mnie czeka tam na górze mobilizuje do dalszej wędrówki. 

Trud tej wspinaczki, szczególnie po nierównych kamiennych stopniach, ułożonych stromym zboczem opadającym z przełęczy szybko daje się we znaki. Ponownie przystaję na chwilę, by spojrzeć za siebie na trasę jaką przeszedłem do tej pory. Zauważam, małe sylwetki wczasowiczów podchodzących do góry, z każdą upływającą minutą, coraz większa liczba osób zmierza w moim kierunku.

Rozpoczynam już końcowe podejście, ścieżka pnie się stromo w górę, trasa robi się bardzo ciekawa, ze wspaniałymi widokami na wyniosłe Tatry Wysokie. W głębi ukazuje swe oblicze zaśnieżona Świnica i grań Orlej Perci, urzekając swoim pięknem. Na szczęście pojawiające się co chwilę obłoki nie zasłaniają panoramy. W sezonie zdarza się, zwłaszcza w pogodne dni, że na odcinku Dolina Małego Szerokiego, aż po Kondracką Przełęcz tworzą się zatory, jest to bowiem bardzo popularna trasa prowadząca na Giewont. W dole za mną z każdą upływającą chwilą pojawia się coraz więcej wędrowców. Spoglądając do góry wierzchołek przełęczy tuż tuż. 



Jest godz 12.44 jak kamienne stopnie wyprowadzają mnie na odsłonięte rozległe siodło północno-zachodniej grani:
Kondrackiej Przełęczy - 5.3 km, 1725 m n.p.m, / 1,8 km, 390 m, 22%
Na przełęczy panuje ożywiony ruch, witam się z grupką wypoczywających turystów z Gdańska. Mówiąc szczerze trasa od schroniska nie sprawiła mi specjalnie dużych trudności wydolnościowych w przeciwieństwie do tego co spotkało mnie wczoraj wędrując na Kościelec. 




Kondracka Przełęcz to siodło wcięte pomiędzy Kondracką Kopą (2005 m n.p.m) od południa a Wyżnią Kondracką Przełęczą łączącą się z Giewontem od północy. Po wschodniej stronie opada do Piekła w Dolinie Kondratowej, a po zachodniej do Wyżniego w Dolinie Małej Łąki. 
Na przełęczy szlak, którym podążam, przecina się z szlakiem, prowadzącym w kierunku południowym na Kondracką Kopę i dalej na Kasprowy Wierch, a w przeciwnym kierunku do Doliny Małej Łąki. 
W sezonie zazwyczaj panuje tu duży ruch, bowiem trasa którą podążam krzyżuje się z bardzo popularnym szlakiem z Kondrackiej Kopy. Giewont to obowiązkowy cel wędrówki prawie wszystkich turystów odwiedzających Zakopane. Jest to moja druga wizyta na przełęczy, poprzednia obecność w ubiegłym roku okazała się nie zbyt gościnna, ponieważ niebo pokryte było chmurami przez co miałem ograniczoną widoczność. 
Po wejściu na przełęcz, patrząc na południe, ukazuje się Wielka Turnia (1847 m n.p.m), to grań stanowiąca zakończenie północno-zachodniego grzbietu Małołączniaka, opadająca stromą ścianą o wysokości 350–370 m do górnej części Doliny Małej Łąki. 
Coraz bliżej rysuje się ponura acz majestatyczna ściana Giewontu. Pogoda póki co znakomita, niebo na tą chwilę błękitne, zachęcając do dalszej wędrówki.
 
Rozciągająca się z przełęczy panorama jest zniewalająca, wywołuje ogromne wrażenie i zachwyt panującym stąd widokiem. Patrząc na południową stronę ukazuje się szlak prowadzący z Doliny Małej Łąki na Kondracką Kopę (2005 m n.p.m) i Małołączniak (2096 m n.p.m) - szczyty w masywie Czerwonych Wierchów.
 
W kierunku północnym odsłonięty w pełnej krasie, efektownie prezentuje się -  Giewont (1894 m n.p.m). Spoglądając w jego stronę nie mogę się już doczekać, by spocząć na jego szczycie i zachwycać się panoramą na okoliczne wierzchołki.



Panorama na południowy-wschód: Świnica (2301 m n.p.m), Goryczkowa Czuba (1923 m n.p.m) i Suche Czuby - trzy turniczki.

Po 15 minutach czas ruszać w dalszą drogę. To już niewielki odcinek trasy pozostał mi do miejsca, z którego rozpocznę końcowe podejście na GIEWONT. Łagodna, szeroka, rozdeptana ścieżka,  prowadzi kamiennym rumoszem, którego stoki  porośnięte są trawami, bujną roślinnością i niską kosodrzewiną. Kosówka odgrywa ogromną rolę ekologiczną. Jej gałęzie odznaczające się ogromną elastycznością, chronią strome stoki górskie przed erozją i ochraniają niżej leżący teren przed lawinami śnieżnymi i kamiennymi.



Łagodnie trawersuje, rozdeptany stok, nie stwarzający żadnych trudności. Wzrok cały czas skierowany mam zarówno na Kondracką Kopę, jak i na sąsiedni Giewont.

Maszerując, spokojnym tempem, mojej uwadze nie może umknąć rosnąca na poboczu Goryczka wiosenna. Bylina wapieniolubna, występuje na polanach i halach głównie w Tatrach Zachodnich. Jest gatunkiem prawnie chronionym. Na noc, w czasie deszczu i wiatru oraz gdy temperatura spadnie poniżej 10 °C jej kwiaty zamykają się. Kwitnie od maja do lipca, czasami, gdy jesień jest ciepła i słoneczna, zakwita powtórnie jesienią.

W ten oto, ekscytujący sposób, po 10 min., kamienne stopnie, doprowadzają mnie na obszerne wypłaszczenie, rozdeptane siodło, leżące bezpośrednio pod szczytową kopułą Giewontu:
Wyżnią Kondracką Przełęcz - 5.7 km, 1765 m n.p.m, / 0,4 km, 40 m, 10%

Na górze witają mnie chłodne podmuchy wiatru, zaczynają się pojawiać kolejne chmury i o dziwo siedzi tylko 10 osób.
Przełęcz nazywana była też potocznie
,,Herbacianą Przełęczą" - a to dzięki działalności góralek, które tu niegdyś sprzedawały zmęczonym turystom kwaśne mleko, żętycę, pyszną herbatę a nawet borówki czy maliny z cukrem i śmietaną. Jedną z nich była stara babuleńka Wójciocka z Murzasichla. Na halach prowadzono wówczas jeszcze wypas owiec.

Z jej rannym wyjściem z Małej Łąki zaczynał się cały ruch na polanie, był to początek codziennego życia pasterskiego. Na polanie była zawsze przed świtem, za nią szli juhasi paść owce i młode dziewczyny pilnujące krów. Góralka siedziała na przełęczy, na przygotowanym ognisku gotowała mleko, wodę na herbatę, częstowała nimi turystów, którzy chętnie zatrzymywali się na przełęczy. Pięknie im przy tym śpiewała. Góralka nie zarabiała dużo na swojej działalności. Szkoda, że dziś już ich nie ma. Herbata z mojego termosu to nie to samo, co pyszne owcze mleko od góralki. 

Taki obraz dodawał by uroku i klimatu górom. To tradycyjne, obowiązkowe miejsce odpoczynku dla strudzonych 755 m podejściem i obowiązkowe przed dalszą stromą wspinaczką na szczyt. Na przełęczy robię krótką przerwę na odpoczynek. Siadam na wielkim kamieniu i rozglądam się dookoła podziwiając widoki panujące z tego miejsca. Nawiązuję także rozmowę z innymi osobami odpoczywającymi obok mnie. Dzisiaj panuje tutaj spokój i cisza, można delektować się widokiem do woli i rozkoszować pięknem gór w samotności.

Wielka Turnia i Siodłowa Turnia

W sezonie najazd turystów na Tatry powoduje, że Giewont przeżywa oblężenie.
Pod wierzchołkiem tworzy się kolejka, osób oczekujących na wejście na szczyt, kolejka jak w latach osiemdziesiątych w sklepie mięsnym.
Żeby zdobyć Giewont trzeba odstać 3-4 godziny w kolejce, z tego godzinę by pokonać ostatni odcinek wspinaczki, normalnie pokonanie go zajmuje 20 minut. Takie realia to codzienność latem. Giewont to w tej chwili najczęściej odwiedzany szczyt polskich Tatr, oczywiście nie licząc Kasprowego Wierchu, ale tam wjeżdża się koleją.


kolejka oczekujących na wejście w sezonie (fot.G.Momot-PAP)
Ja na szczęście, nie muszę czekać jak to jest widoczne na załączonym powyżej obrazku. Po krótkim odpoczynku, wyruszam w dalszą trasę.
Szlak prowadzący na Giewont jest od pewnego momentu jednokierunkowy, jeden z nielicznych w Tatrach
. Umożliwia to płynne zdobycie szczytu, chociaż i tak się zdarza, że co jakiś czas ktoś zawraca. Górujący 130 m nad nami Giewont stawia, niektórym osobom, zwłaszcza zbytnio nie przygotowanym, stosunkowo dość duże wyzwanie. Właściwie teraz zaczyna się przed nami to prawdziwe wymagające podejście. U niektórych osób będzie zaglądał strach w oczy i wywoływał dreszcze.
To już moje trzecie wejście na Giewont i o tyle szczęśliwe, że jak do tej pory zawsze wchodziłem bez czekania w kolejce.

Ze względu na bezpieczeństwo wchodzących turystów wprowadzono ruch jednokierunkowy. Trasa rozdziela się tworząc pętlę wokół szczytu, wchodzenie zaczynamy prawą stroną zbocza by schodzić jego lewą stroną. Wchodzę powoli i rozważnie. Każdy krok w takich warunkach musi być bardzo przemyślany, bo każde potknięcie może zakończyć się upadkiem. Stąd już wspinamy się w terenie skalnym znacznie bardziej stromym podejściem, od tego miejsca szlak nabiera charakteru wysokogórskiego. Ruchu dużego nie ma tak, że swobodnie, swoim rytmem podchodzę na szczyt. Podążając stromym zboczem, małymi zakosami, pojawiają się pierwsze łańcuchy i klamry bardzo przydatne podczas wspinaczki. Po chwili dochodzę do dwójki młodych osób podchodzących tak samo jak ja na wierzchołek. Jak się później okazało, spotkaliśmy się ponownie na Strążyskiej Polanie.
 
Momentami szlak prowadzi eksponowanym terenem, po bardzo wąskich występach skalnych, tuż nad krawędzią ostro opadającą w kierunku Wielkiego Upłazu. Ludzie wrażliwi na ekspozycję powinni zachować tutaj szczególną ostrożność. Łańcuchy wspomagają i ubezpieczają trasę prawie do samej góry. W sezonie przy dużym natężeniu ruchu turystycznego, na całej długości podejścia tworzą się zatory, blokując cały końcowy odcinek wejściowy na szczyt. Spowodowane jest to przez osoby, które nigdy nie powinny w tym miejscu się znaleźć. Wtedy trzeba uzbroić się w cierpliwość, czekając w ogonku na wejście. 

Ścieżka cały czas nabiera wysokości, co chwilę zatrzymuję się by odpocząć dla wyrównania oddechu. Patrząc za siebie w dół ukazuje się trasa jaką przeszedłem. Wyżnia Kondracka Przełęcz, na której było kilka osób, kiedy przed chwilą na niej siedziałem, w tej chwili zapełnia się turystami. Za nią w tle Kondracka Przełęcz też opanowana przez sporą grupkę osób zmierzająca na Giewont. 
Na wprost, szlak wiodący grzbietem wierzchołka na Kondracką Kopę (2005 m n.p.m) i dalej na Kasprowy Wierch lub wzdłuż Czerwonych Wierchów.

Pomimo, że dzisiejsza pogoda sprzyja górskim wędrówkom, to ruch na szlaku nie jest zbyt duży. Maj-Czerwiec nie jest miesiącem sprzyjającym wycieczkom, przez co trasy nie są tak oblegane przez zwiedzających. W tej sytuacji mam możliwość do bardziej spokojnej i bezpieczniejszej wędrówki. Dlatego też taka wyprawa jak dzisiaj dostarcza znacznie więcej uroku, radości i pełnej satysfakcji z osiągniętego celu. 

Z każdą upływającą minutą zbliżam się do celu mojej wyprawy, szczyt tuż-tuż. Przed wierzchołkiem wykuto w skale kilka stopni, dla mniej wprawnych turystów co też w dużej mierze pomaga w wspinaczce. Ze względu na ogromną frekwencję na opisywanym szlaku, pomimo regularnie prowadzonych prac naprawczych, skały od północnej strony są wyślizgane, o gładkiej powierzchni i przy mokrej pogodzie bardzo łatwo jest poślizgnąć się co w konsekwencji może doprowadzić do upadku 600 metrowym urwiskiem w dół, co też może zakończyć się tragicznie. Dlatego też końcowe podejście wymaga dużej koncentracji, a każdy postawiony krok trzeba stawiać z wielka rozwagą i ostrożnością by bezpiecznie osiągnąć cel wyprawy. 
 
Wreszcie nadchodzi najwspanialszy moment w każdej wspinaczce. Chwila, kiedy od szczytu dzieli mnie zaledwie kilka kroków, kiedy wiem, że już nic nie stanie mi na przeszkodzie, kiedy wiem, że osiągnąłem swój cel.
Jest godzina 13.45. jak moje stopy osiągają najbardziej popularny wierzchołek Tatr Zachodnich:
GIEWONT: 6.4 km, 1895 m n.p.m, / 0,7 km, 130 m, 19%  / 3h 45 min.
Towarzyszy temu olbrzymia radość, jest tylko kilka osób, ja i wspaniale prezentujący się nad moją głową doniosły krzyż. W sezonie o tak małym ruchu tutaj, można tylko pomarzyć !!

Jest to już moje trzecie wejście na szczyt i za każdym razem miałem inną aurę. Przy dzisiejszej pogodzie widoki roztaczające się z Giewontu naprawdę zapierają dech w piersiach. Niewątpliwie największym atutem tego miejsca, przyciągającym w sezonie rzesze turystów jest wspaniała panorama, roztaczająca się na okoliczne szczyty Tatr Polskich i Słowackich. Tak się składa że spoglądając w kierunku Tatr Wysokich ujrzymy wszystkie najważniejsze ich wierzchołki. 
Przede wszystkim jest to szczyt, z którego najlepiej widać całe Zakopane. Jego bliskość jest niesamowita.

Ale o wrażeniach doznanych na szczycie to napiszę już w następnej fotorelacji..
Giewont ze zbocza Gubałówki
Giewont-od Skweru Rotmistrza Witolda Pileckiego


Góry są piękne, ale łaskawe tylko dla rozsądnych. 
Góra od zawsze jest na swoim miejscu i nie toleruje niecierpliwych, powierzchownych i nieroztropnych
                            Koniec cz. I


Pomnik Grunwaldzki przy Placu Niepodległości

4 komentarze:

  1. DZIĘKUJĘ Oglądając piękne zdjęcia i czytając opisy ,wróciły wspomnienia. Dla mnie to był wysiłek wejść na Giewont,ale ciesze się że tego dokonałam . Twój post jest bardzo ciekawy. Pokazuje całe piękno przebytej trasy. Jeszcze raz dziękuję z całego serduszka. Wszystkie posty czytam z wielka przyjemnością, są po prostu piękne i bardzo interesujące J. M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłe mi, że moje posty podobają się Tobie, że czytając opisy z przebytych tras i oglądając zdjęcia wracają wspomnienia z tych chwil.
      Pozdrawiam i zapraszam ponownie.

      Usuń
  2. Cóż za piękny opis. Czytałam go z rozmarzeniem i oczami wyobraźni, starałam się odtworzyć tamte miejsca i chwile, które również przemierzałam będąc w Zakopanem w ubiegłym roku. Tak opowiadać może tylko cudowna, wyjątkowa osoba, o dużej wrażliwości i pięknym ,,wnętrzu".
    Dziękuję za tak wspaniałe wspomnienia i oddanie tej niesamowitej atmosfery wędrując po naszych pięknych Tatrach.
    Stała czytelniczka tego bloga. Marzena

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe zdjęcia, piękny opis trasy. Z przyjemnością patrzyłem na fotografie z tatrzańskich szczytów. Właśnie w sierpniu planuję wyprawę na Giewont i informacje zawarte na tym poście będą mi bardzo przydatne.
    Pozdrawiam. Janusz

    OdpowiedzUsuń