ZACHODNIE
GIEWONT
Giewont (1894 m n.p.m) Kondracka Przełęcz Wyżnia (1765 m n.p.m) Siodło Przełęcz w Grzybowcu (1311 m n.p.m) Polana Strążyska (1040 m n.p.m) Siklawica (1117 m n.p.m) Polana Strążyska (1040 m n.p.m) Roma (907 m n.p,m):
odległość - 7,7 km, czas przejścia - 4 h 20 min, suma zejść - 1070 m, nachylenie - 19%, 18%, 18%, 16%, 7%.
odległość - 7,7 km, czas przejścia - 4 h 20 min, suma zejść - 1070 m, nachylenie - 19%, 18%, 18%, 16%, 7%.
OPIS TRASY cz. II
Jest godzina 13.45. jak moje stopy osiągają najbardziej popularny wierzchołek Tatr Zachodnich:
GIEWONT: 6.4 km, 1895 m n.p.m. / 0,7 km, 130 m, 19%
Po wejściu na szczyt, mając prawie cały wierzchołek do swojej dyspozycji, bez problemu zajmuję wygodne miejsce z dookólnym widokiem. Usiadłem sobie na jednym z licznych kamieni, podziwiając wspaniałą panoramę polskich i słowackich Tatr. Jest to mój trzeci pobyt na Giewoncie, pierwszy raz kiedy tu zawitałem we wrześniu 2012 r. to mgła przysłaniała mi całą panoramę. Dzisiaj widok ze szczytu jest wspaniały co w konsekwencji wynagradza mi trud pokonania niemal 900 m. deniwelacji. Na tą chwile tu na górze przebywa tylko kilkuosobowa grupa turystów.
Powierzchnia wierzchołka nie jest zbyt duża dlatego poruszając się trzeba zachować szczególna ostrożność, zwłaszcza gdy gromadzą się na nim tłumy zwiedzających. Nawet drobne potknięcie może skutkować dramatycznymi konsekwencjami, bowiem północna ściana Giewontu opada 300 metrowym urwiskiem do Doliny Strążyskiej.
W centralnej części znajduje się osławiony, tak charakterystyczny 15 metrowy i ważący 1800 kg, stalowy krzyż, który na przestrzeni lat stał się symbolem Giewontu, jak i Zakopanego. Krzyż stoi na szczycie od 1901 roku. Ustawił go tam z grupą górali zakopiański proboszcz, ksiądz Kazimierz Kaszalewski, by w ten sposób uczcić nadchodzący XX wiek. Żelazną konstrukcję krzyża zamówiono w krakowskiej fabryce Józefa Góreckiego. Do Zakopanego przywieziono koleją w 400 częściach. Na uwagę zasługuje sposób, w jaki został przetransportowany na Giewont. Elementy krzyża wnosiło na plecach 500 górali z Hali Kondratowej. W 2009 r wejście na Giewont zostało zamknięte z powodu konserwacji krzyża. Remont polegał na wzmocnieniu podstawy, oczyszczeniu konstrukcji krzyża i pokryciu jej powłoką zabezpieczającą przed korozją.
Na krzyżu umieszczono trzy tabliczki. Pierwsza zawieszona została w dniu jego poświęcenia i zawiera następującą treść:
1* ,,ZBAWICIELOWI ŚWIATA na przełomie wieków 1900/1901 - wystawiła krzyż ten Parafia Zakopane z swoim proboszczem".
2* Drugą tablicę zawieszono w 1975 r. z napisem:
,,Przy tym krzyżu w roku świętym można zyskać odpust jubileuszowy".
3* W 2000 r. w krzyż Giewontu został wmontowany witraż z Chrystusem Miłosiernym i napisem: ,,Jezu ufam Tobie".
4* Na skrzyżowaniu ramion krzyża znajduje się napis:
,,Jesu Christo Deo, restitutae per ipsum salutis MCM" ( Jezusowi Chrystusowi, Bogu, w 1900 rocznicę przywrócenia przez Niego zbawienia).
GIEWONT (1895 m n.p.m) - to najwyższy szczyt w Tatrach Zachodnich położony w całości po polskiej stronie. Złożony jest z trzech części:
Wielkiego Giewontu (1894 m n.p.m), Małego Giewontu (1728 m n.p.m) i Długiego Giewontu (1867 m n.p.m) - 1,3 km długości.
Masyw Giewontu położony jest między Doliną Bystrej, Doliną Kondratową, Doliną Małej Łąki i Doliną Strążyską.
Pomiędzy Wielkim i Małym Giewontem znajduje się Giewoncka Przełęcz (1680 m n.p.m), z której do Małej Dolinki opada cieszący się złą sławą Żleb Kirkora (zginęło w nim wielu turystów, którzy zboczyli ze szlaku celem skrócenia sobie drogi z Giewontu). Nazwa żlebu pochodzi od zakopiańskiego taternika i lekarza Michała Kirkora, który w 1902 r., dokonując drugiego przejścia z Kazimierzem Brzozowskim, oznakował farbą szlak turystyczny prowadzący z Doliny Strążyskiej na Giewont.
Owiany złą sławą szlak został zamknięty, mimo to zdarzają się amatorzy górskich wędrówek, którzy usiłują tym żlebem wejść lub zejść co zwykle kończy się, jeśli nie tragicznie, to interwencją TOPR, które musi ściągać ich ze skał.
Między Wielkim a Długim Giewontem położona jest głęboka przełęcz zwana Szczerbą (1823 m n.p.m), z której opada Żleb Szczerby. Jego środkowy fragment zwany jest Śmietnikiem ze względu, że znajdowano w tym miejscu niezidentyfikowany ludzkie zwłoki- ofiary wypadków.
Ze szczytu otwiera się rozległa i wspaniała panorama na Tatry o kącie 360 stopni.
Wspaniale prezentuje się, wywołując największe wrażenie panorama na:
POŁUDNIOWĄ stronę Tatr.
Południowe zbocza łagodnie opadają do Kondrackiej Przełęczy. W grzbiecie tym znajduje się wcięcie Wyżniej Kondrackiej Przełęczy. Stąd ciekawie prezentuje się pasmo Czerwonych Wierchów i będący jego przedłużeniem grzbiet ciągnący się w stronę Kasprowego Wierchu i dalej na Świnicę.
W dole widoczna Kondracka Przełęcz i osoby odpoczywające przed próbą podchodzenia na Giewont. Na dalszym planie ścieżka szlakowa biegnąca na Kondracką Kopę i dalej w lewo na Kasprowy Wierch lub w prawo grzbietem Czerwonych Wierchów na Małołączniak, Krzesanicę i Ciemniak. W oddali widoczne są Tatry Wysokie i Tatry Bielskie.
POŁUDNIOWY - WSCHÓD Tatr.
To właśnie w tą stronę moim zdaniem roztacza się najpiękniejszy widok z Giewontu. Bajecznie wygląda po południowo-wschodniej stronie cały łańcuch Orlej Perci od Krzyżnego, Buczynowe Turnie, Granaty, Kozi Wierch po Zawrat i Świnicę. Niezwykle prezentują się na wprost, w oddali ośnieżone pozostałe szczyty Tatr Wysokich - Rysy, Cubryna aż po Krywań. Na pierwszym planie widoczny jest Kasprowy Wierch i szlak prowadzący grzbietem Tatr Zachodnich - Czerwone Wierchy.
PÓŁNOC - od tej strony wznosi się imponujących rozmiarów Długi Giewont (1867 m n. p. m), oddzielony od wierzchołka z krzyżem przełęczą Szczerba (1823 m n.p.m), z której to ostro opada w dół Żleb Szczerby. Zbocza Długiego Giewontu opadają kilkusetmetrowymi, skalisto-trawiastymi ścianami do Doliny Małego Szerokiego tworząc głębokie żleby (Kurski, Świński, Koński, Krówski, Suchy, Banie). Cały masyw Długiego Giewontu ma 2,7 km długości i turystycznie jest niedostępny. Szczególnie doskonale widoczne są pobliskie doliny do których opadają zbocza Giewontu - Dolina Strążyska, Dolina Małej Łąki i Dolina Kondratowa.
Przy dobrej widoczności ze szczytu widoczna jest Kotlina Zakopanego, za nią w całej rozciągłości Pogórze Spisko-Gubałowskie, Podhale oraz odległe Beskidy, Gorce i Pieniny.
Przemieszczając się wzdłuż północnej ściany Giewontu, trzeba zachować szczególną ostrożność, ponieważ po tej stronie szczyt podcięty jest imponującą, urwistą ścianą osiągającą 600 metrów wysokości, która to opada 300 metrowym prawie pionowym urwiskiem do górnych pięter Doliny Strążyskiej. Patrząc w dół stroniłem widoku przepaści jaka tam się znajduje.
W sezonie na wierzchołku przebywa bardzo dużo, często nieodpowiedzialnych osób, nierzadko beztrosko przepychających się tuż nad krawędzią urwiska, wtedy o upadek jest nie trudno. Na szczęście dzisiaj nie ma zbyt wielu turystów dlatego mogę swobodnie z zachowaniem bezpieczeństwa swobodnie poruszać się po wierzchołku.
Giewont to także ulubiona góra samobójców. Samobójcy wybierają sobie północą stronę góry ze względu na olbrzymią przepaść, przez co nazwana została ,,ścianą samobójców". Nie ma roku, by ktoś nie odebrał sobie z tego miejsca życia.
Północna ściana Giewontu jest trudna technicznie i dostępna jedynie dla wprawnych taterników, przez co jest bardzo atrakcyjnym celem wspinaczkowym. Wytyczono na niej wiele dróg wspinaczkowych. Jednak ze względu na notowane wypadki śmiertelne i ścisłą ochronę Regli Zakopiańskich, TPN obecnie nie zezwala na uprawianie turystyki wspinaczkowej.
Zdarzają się sytuacje, gdy turyści próbują zejść ,,na skróty" w stronę widocznego w dole Zakopanego, co w większości przypadków kończy się tragicznie lub interwencją TOPR.
WSCHÓD - od tej strony dobrze jest widoczny szlak, w Dolinie Kondratowej, prowadzący z Kondratowej Polany na Przełęcz pod Kondracką Kopą (1863 m n.p.m) oraz zbocza od Skupniowego Upłazu, Zawratu Kasprowego, Żółtej Turni, Orlej Perci po Świnicę i Krywań.
ZACHÓD - patrząc w tą stronę wznosi się Mały Giewont (1728 m n. p. m). Giewont od Małego Giewontu oddziela Giewoncka Przełęcz (1680 m n. p. m), z której do Małej Dolinki opada urwisty Żleb Kirkora. Mała Dolinka dawniej była dość często zwiedzana, prowadził nią z Polany Strążyskiej znakowany szlak turystyczny przez żleb Warzecha i przełęcz Bacuch na Giewont. Owiany złą sławą szlak został zamknięty, mimo to zdarzają się amatorzy, którzy usiłują tym żlebem wejść na Giewont lub zejść z niego, co zwykle kończy się, jeśli nie tragicznie, to interwencją TOPR, które musi ściągać nieodpowiedzialnych turystów ze skał.
Siedząc i zachwycając się widokami, panuje tu cisza i spokój, tylko ja i góry ukazujące mi całe swe piękne oblicze. W milczeniu, więc siedziałem i chłonąłem ten zaczarowany świat, to wszystko co mnie otacza w koło, próbując zapamiętać raz na zawsze, najlepiej do końca życia.
Jest to wymarzona chwila dla każdego z nas, to rekompensata wysiłku i trudu włożonego w czasie wędrówki. Będąc tam na górze mamy wtedy czas na obserwację, przemyślenia i głębszą refleksję. Na chłonięcie gór całym sobą. Każdy z nas będąc już na szczycie, siedząc sobie wygodnie, jest zadowolony z osiągnięcia wyznaczonego sobie celu, oddycha pełną piersią, odczuwając pełną satysfakcję.
O takie momenty w polskich Tatrach raczej ciężko, szczególnie w sezonie turystycznym. Jest to możliwe tylko, wczesną wiosną, ewentualnie jesienią.
Tak tu dobrze ale nadchodzi taki moment, którego tak nie lubimy, zwłaszcza kiedy jest słoneczna, ciepła, bezwietrzna pogoda, kiedy to jeszcze można posiedzieć i zachwycać się widokiem, to wtedy niestety nadchodzi taki czas, że trzeba szykować się do odwrotu i ruszać dalej.
Każda minuta, pobytu na szczycie, wywołuje ogromne wrażenie, są to najwspanialsze chwile w górach, na które zawsze czeka się z utęsknieniem. Są to wyjątkowe chwile, które pozostawiają w nas, we mnie, w moim wnętrzu ogromny ślad na zawsze. Zauroczony malowniczym pejzażem polskich Tatr, po 35 min. następuje moment opuszczenia wierzchołka.
Zejście poprowadzone jest nieco innym wariantem. szlak wiodący na wierzchołek zatacza pętle i wiedzie ku zachodowi, rozdzielając ruch osób wchodzących od schodzących, co znacząco podnosi bezpieczeństwo turystów przebywających na Giewoncie.
Początkowo wąska ścieżka, stromo opada w dół, poprzez zerwy i póki skalne. Bardzo przydatne podczas schodzenia są łańcuchy umożliwiające przytrzymywanie. Ze względu na to, że jest stromo a skały są mocno wyślizgane przez rzesze przemierzających tędy osób, zejście w dół jest nieco trudniejsze niż samo podejście. Dlatego należy zachować szczególną czujność podczas schodzenia, zwłaszcza w czasie niekorzystnych warunków pogodowych. Po 10 minutach ścieżka doprowadza do połączenia z drogą podejścia, tuż poniżej grani wierzchołka. Zejście wywołuje ogromne przeżycie..
Schodząc, w połowie drogi zatrzymuję się na chwilę by spojrzeć w górę na krzyż, który przed chwilą był jeszcze w zasięgu moich rąk.
W dole widok na Wyżnią Kondracką Przełęcz, szlak biegnący na Kondracką Kopę i dalej na Kasprowy Wierch, Czerwone Wierchy i szlak, którym będę zmierzał przez Siodło, Przełęcz w Grzybowcu do Doliny Strążyskiej.
Po 10 minutach ponownie znajduję się na:
Wyżniej Kondrackiej Przełęczy: 7.1 km, 1765 m n.p.m/ 0.7 km, 130 m, 19%.
Stąd szlak biegnie przez Kondratową Polanę do Kuźnic.
Schodząc z przełęczy, szlakiem, będę maszerował, ostro w dół, miejscami po skalnych płytach do Przełęczy Bacuch, następnie terenem leśnym przez Grzybowiec na Polanę Strążyską w Dolinie Strążyskiej.
Czeka mnie teraz 2.5 km/18% deniwelacji, 2 h marsz szlakiem wzdłuż Małego Giewontu w kierunku Przełęczy w Grzybowcu. Od Wyżniej Kondrackiej Przełęczy (1765 m n.p.m) ścieżka będzie się obniżać aż do Doliny Strążyskiej u wylotu Romy (907 m n.p.m).
Przez cały czas podążam w dół wzdłuż grani Małego Giewontu, zachwycając się każdą chwilą. Gdy tak samotnie schodzę z przełęczy od strony podejścia ukazuje się samotna postać mężczyzny z dużym plecakiem na grzbiecie. Okazało się, że zmierza na Giewont z 2 letnim synem, któremu od najmłodszych lat postanowił zaszczepić miłość do przyrody i górskiej wspinaczki. To pierwszy turysta napotkany od chwili zejścia ze szczytu. Chwila moment, a tuż za nim dochodzę do grupy 8 kobiet, jak się okazało były to siostry zakonne ,,Zgromadzenia Sióstr Służebnic". Nawet ucieszyłem się z tego spotkania, przystanąłem na moment, nastąpiło serdeczne powitanie i wymiana zdań na temat przebiegającej wyprawy i wrażeniach z przebytej trasy.
W czasie rozmowy, w pewnym momencie z prawej strony w tle ku wielkiej radości, moje oczy ujrzały na niewielkiej półce, na skalnej ścianie turni, leżącej poniżej Wysokiej Giewonckiej Baszty (1735 m n.p.m), stojącą i wygrzewającą się w promieniach słońca górską kozicę. Piękne i zwinne kozice robią olbrzymie wrażenie na człowieku. Pewnie z drugiej strony jest ich więcej, skaczą po skalnych półkach, skubiąc trawkę i przyglądając się przechodzącym turystom. Jakie to szczęście, że ocalały jeszcze pod ochroną Tatrzańskiego Parku Narodowego. Niestety z tego miejsca nie mogłem zrobić udanego zdjęcia bo jestem zbyt daleko od fotografowanego obiektu.
Po chwili postanowiłem zbliżyć się na tak bezpieczną odległość by nie spłoszyć zwierzęcia, więc gdy szedłem powyżej szlakowej ścieżki, nagle z boku jak spod ziemi, na trawiastej kępie zbocza ku mojej radości, pojawił się drugi osobnik. Dumnie stanął na skale przede mną, chętnie pozując do zdjęcia, pozwolił mi się sfotografować. Kozicom przebywającym na terenie parku narodowego nic z naszej strony nie grozi, więc bez obaw poruszają się swobodnie po całym terenie.
Kozica jest symbolem zarówno polskiego, jak i słowackiego Tatrzańskiego Parku Narodowego. Jest gatunkiem prawnie chronionym, mimo to zdarza się, że kłusownicy polują na te piękne zwierzęta. Kozice żyją w niewielkich stadach, zwanych kierdelami, które mają określoną strukturę, na czele stoi zawsze doświadczona samica z młodym, tzw. licówka. W skład kierdela wchodzą też inne samice z młodymi oraz tzw. roczniaki i dwulatki. Samce żyją najczęściej samotnie lub tworzą grupy kawalerskie, dołączając do stad jesienią, na czas godów.
Ostatnie letnie liczenie tych chronionych zwierząt wykazało, że obecnie żyje w Tatrach 967 kozic. Liczba kozic w Tatrach od kilku lat wzrasta. Po polskiej stronie gór obecnie bytuje około 300 kozic. Licznie kozic organizowane jest od 1954 roku, a wspólnie ze Słowakami od 1957 roku.
Kiedy nacieszyłem się widokiem tych pięknych zwierząt, krótkiej sesji zdjęciowej, ruszyłem w dalszą drogę na spotkanie z kolejnymi trudnościami na trasie, z kolejnymi wyłaniającymi się widokami cieszącymi nasze serca i przeżycie następnych cudownych wrażeń.
Ostatnie spojrzenie za siebie, by pożegnać się z tak urokliwym widokiem Giewontu i Tatr Wysokich, by to wszystko na długo zostało utrwalone w pamięci.
Wąska kamienna ścieżka, dużym nachyleniem w dół sprowadza prawą stroną wzdłuż grani Małego Giewontu na szerokie trawiaste wypłaszczenie zwane Siodło (1630 m n.p.m).
Z lewej strony widoczna Siodłowa Turnia (1647 m n.p.m). Jest to łagodny, trawiasty, miejscami zarastający kosodrzewiną grzbiet zbudowany z wapieni. W dole można podziwiać pokrytą bujną zielenią Dolinę Małej Łąki i jej górne kotły polodowcowe. Po drugiej stronie Doliny Małej Łąki prezentuje się Małołączniak (2096 m n.p.m) i okazała Wielka Turnia (1765 m n.p.m) opadająca w stronę górnych odcinków Doliny Małej Łąki. Po kamienistych stopniach i głazach początkowo dość stromo, nieregularnymi serpentynami schodzę- zboczem zwanym:
Siodłowa Turnia (1647 m n.p.m.) - obrywa się ku pd.-zach. bardzo stromą rozszerzającą się ku dołowi 150 m ścianą wznoszącą się nad Głazistym Żlebem w Dolinie Małej Łąki. W jej północnych zboczach znajduje się kilka jaskiń. Najbardziej znane to: Jaskinia Śpiących Rycerzy Wyżnia i Jaskinia Śpiących Rycerzy Niżnia,
Nazwy jaskiń związane są z legendą o rycerzach śpiących pod Tatrami, którzy mają zbudzić się, gdy Polska będzie ich potrzebować.
Widok na północ jest ograniczony przez zasłaniane urwiste ściany Małego Giewontu pod którymi biegnie ścieżka. Schodząc w dół po stokach Małego Giewontu, mam przyjemność podziwiać niesamowite formacje skalne. Z przyjemnością patrzyłam na przepiękne krajobrazy, górskie skały z porastającą je kosodrzewiną.
Trasa robi się bardzo ciekawa, nieco eksponowana, ze wspaniałą, rozległą panoramą na wyniosłe Czerwone Wierchy ponad Doliną Małej Łąki.
Maszerując wolnym tempem, jest taki spokój i cisza, do woli mogę delektować się widokami i rozkoszować pięknem gór w samotności. Wyjątkowo słoneczna pogoda, prawie puste szlaki sprawiają, że wyprawa taka wywołuje w moim wnętrzu ogromne wrażenie.
O 15.20 dochodzę do charakterystycznego miejsca na tej trasie zwanego Szczerbinką.
Jest to wąskie wcięcie skalne, przez które przechodzi ścieżka. Szczególna rozwaga niezbędna jest podczas przechodzenia tego miejsca wtedy, kiedy jest mokro.
To jedyna poniekąd poważna komplikacja na tym odcinku trasy. Ostrożnie i uważnie wdrapuję się z uwagi na bliskość przepaści.
Chwila odpoczynku tuż przed wspinaczką przez Szczerbinkę, siadam na brzegu i spoglądam w dół do Doliny Małej Łąki. Należy tutaj również wspomnieć o konieczności zachowania ostrożności. Idąc skalną, wąską półką wzdłuż zbocza każdy nierozważny krok może grozić upadkiem stromym zboczem w dół.
W styczniu i lutym 1996 r. wydarzyły się w tej okolicy dwa tragiczne wypadki o podobnym przebiegu. Zdążający szlakiem turyści poślizgnęli się na zlodowaciałym śniegu i spadli ok. 200 m żlebem do Doliny Małej Łąki. Bilans tych wydarzeń to dwie ofiary śmiertelne – tym bardziej przykry, gdyż ofiary miały zaledwie 13 i 19 lat.
Ostatnie spojrzenie za siebie by zobaczyć Szczerbinkę z drugiej strony. Szlak wiedzie dalej po trawiasto-skalnym upłazie. Stok, który trawersuję bardzo stromo opada od ścieżki ku Dolinie Małej Łąki. Pokonuję skalne żeberko i dalej trawersuję górne partie stoku przylegające bezpośrednio do skalnych ścian Małego Giewontu.
Po przejściu Szczerbinki zmierzam wąską ścieżką, wzdłuż skalnej ściany pod granią Małego Giewontu do Przełęczy Bacuch (1507 m n.p.m), stromo opadającej do Doliny Małej Łąki i Małej Dolinki. Jest to jedno z wielu niebezpiecznych miejsc na tej trasie ze względu na dużą ekspozycję.
Dawniej istniał w tym miejscu szlak turystyczny na Giewont. Swój początek brał w Dolinie Strążyskiej ponad wodospadem Siklawica i przez Żleb Warzecha dochodził na Przełęcz Bacuch. Była to najkrótsza turystyczna trasa z Zakopanego na Giewont. Została jednak przez TPN zamknięta z powody dużej ilości śmiertelnych wypadków.
Eksponowana, wąska kamienna ścieżka obniża się, doprowadzając na zarośniętą kępami kosodrzewiny polanę w Grzybowcu.
Zimą przejście między Grzybowcem a Siodłem, bywa bardzo trudne i niebezpieczne. Dlatego bez odpowiedniego przygotowania technicznego, fizycznego oraz posiadania niezbędnego minimum sprzętowego nie należy podejmować próby przechodzenia tym odcinkiem zimą. Szlak z Wyżniej Kondrackiej Przełęczy na Przełęcz w Grzybowcu, jest jednym z nielicznych ścieżek w polskich Tatrach, który jest zamykany na okres zimowy ze względu na schodzące tędy lawiny. Jestem już poza tą wąską, kamienną i nierówną ścieżką, skalny trawers i skalne ściany pozostawiam za sobą. Teraz maszeruję polaną zarośniętą niską kosodrzewiną
Po chwili wchodzę w górną granicę gęstego lasu świerkowego, który z każdą chwilą robi się rzadszy odsłaniając kolejne polany.
Po kolejnych kilkunastu minutach, poruszając się wśród coraz liczniej występującej tu kosodrzewiny wchodzę ponownie w świerkowy las, poprzecinany niewielkimi polanami i przesiekami. Pokonuję kolejny etap mojej wędrówki, zatrzymując się na grzbiecie Grzybowca (1417 m n.p.m).
Na częściowo odkrytym terenie, po północnej stronie za drzew ukazuje się wybitny reglowy masyw Łysanki (1447 m n.p.m) oraz Kotlina Zakopiańska, w dole przebiega Dolina Strążyska.
Patrząc po wschodniej stronie ukazuje się masyw Giewontu z trzema jego kulminacjami: od lewej
Długim Giewontem (1867 m n.p.m.), Wielkim Giewontem (1894 m n.p.m.) i Małym Giewontem (1728 m n.p.m.). W pogodne dni można zauważyć nawet tłoczących się na jego szczycie ludzi.
Na południu mam przyjemność podziwiać Wielką Turnię i masyw Czerwonych Wierchów, poprzedzielany kotłami polodowcowymi i zawieszonymi wysoko dolinami. Po raz ostatni spoglądam na urwiste żleby opadające do Doliny Małej Łąki. Po chwili widoki zanikną, wejdę ponownie w gęsty, ciemny las, zmierzając stromo w dół w kierunku Przełęczy w Grzybowcu.
W zimie 1996 r. na oblodzonej ścieżce pośliznęło się kilku młodych turystów, w efekcie dwóch zginęło, dwóch odniosło ciężkie obrażenia.
Czeka mnie teraz strome, mozolne zejście. Kamienna, niezbyt wygodna szlakowa ścieżka sprowadza, ciemnym, gęstym lasem w dół do kolejnej przełęczy.
W lasach Grzybowca odbywają się tokowiska głuszców, często można spotkać wędrujące niedźwiedzie. Nazwa jest stara, pochodzenia ludowego i pochodzi od obfitości grzybów w lasach.
Po 1h 33 min leśna droga sprowadza mnie na zalesione siodło, rozstaj szlaku na:
Przełęczy w Grzybowcu: 9.6 km, 1311 m n.p.m, / 2.5 km, 450 m, 18%
to kolejny węzeł szlaków, gdzie do szlaku, którym idę z lewej strony dołącza Ścieżka nad Reglami - szlak z Doliny Małej Łąki.
Od tego miejsca i szlak, razem prowadzi na Polanę Strążyską w Dolinie Strążyskiej.
Przełęcz w Grzybowcu (1311 m n.p.m) oddziela Łysanki (1445 m n.p.m.) od Grzybowca (1417 m n.p.m).
W kierunku zachodnim zbocza spod przełęczy opadają do Doliny Małej Łąki, w kierunku wschodnim do Doliny Grzybowieckiej, dnem której płynie Grzybowiecki Potoku, dopływ Strążyskiego Potoku.
Podążając za i znakami, ścieżka obniża się.
Czeka mnie teraz niezbyt wygodne, strome zejście, gęstym, reglowym lasem świerkowym, gdzie tylko część promieni słonecznych dociera przez gęste korony drzew, do dna doliny.
Myśl, że do herbaciarni coraz bliżej, dodaje mi sił do szybszego marszu.
Schodząc dość stromą nierównomierną ścieżką, pośród gęstego lasu świerkowego, nikogo nie spotykam, cicho i spokojnie a jedyne dźwięki jakie do mnie docierają, to ptasie trele i szum płynącego potoku. Po drodze za drzew, ponownie ukazuje się majestatyczna, urwista ściana Giewontu opadająca na Strążyską Polanę. Z każdą upływającą chwilą, odczuwam zmęczenie, wiem o tym, że herbaciarnia już całkiem blisko, zatem lada moment czeka mnie zasłużony odpoczynek z posiłkiem. Jak na razie pogoda cały czas mi sprzyja, oby tak dalej.
Po 35 min. mozolnego schodzenia, całkowicie zalesionym grzbietem Grzybowca (1417 m n.p.m), dochodzę do miejsca, w którym drzewa się rozstępują i pojawia się częściowo odkryty teren. Dochodzę do mostku przerzuconym nad Grzybowieckim Potokiem. Za mostkiem widzę tłumy osób schodzących z polany w kierunku Romy.
Po przejściu mostku staję na skraju:
Strążyskiej Polany - 11.1km, 1040 m n.p.m,/ 1.5. km, 270 m, 18%.
znajdującej się w górnej części Doliny Strążyskiej. Na polanie krzyżuje się kilka szlaków:
1* - Ścieżka nad Reglami/ Kuźnice - Dolina Małej Łąki
2* - Roma - Dolina Strążyska - Wyżnią Kondracką Przełęcz - Giewont
3* - do wodospadu Siklawica
Właśnie od słowa ,,strąga", co oznaczało po góralsku tyle samo, co zagroda dla pasących się owiec, dolina wzięła swą nazwę. Polana była niegdyś miejscem wypasu owiec.
Na skraju polany wita nas charakterystyczny wapienny głaz zwany Sfinksem. W niewielkiej odległości znajdują się 2 stare zabudowania pasterskie. W jednej, niewielkiej drewnianej chatce góralskiej urządzono bufet.
Dolina Strążyska ma powierzchnię ok. 4 km² i długość 3 km. W przeważającej części jest zalesiona, choć z pomiędzy porastających jej stoki świerków widać wystające imponujące liczne skaliste turnie.
Najbardziej wybitne i posiadające własne nazwy to Kominy Strążyskie, Skała Jelinka, Kapelusze, Kiernia i Czarna Turnia.
Dolina kończy się u samych stóp głównego wierzchołka Giewontu, którego szczyt dominuje w jej południowej części. Dnem płynie wartki Strążyski Potok. Stąd też chyba najlepiej widać rysującą się na tle nieba sylwetę Śpiącego Rycerza.
szałasy pasterskie, powyżej z prawej widoczna Sarnia Skała |
Stojąc na polanie przed oczami ukazuje się imponująca północna ściana Giewontu, opadająca 600 metrowym urwiskiem do doliny. Kiedyś była dostępna tylko dla największych śmiałków taternictwa. Idąc na wprost Giewontu, za znakiem, na końcu tej malowniczej polany w ciągu 10 minut można dojść do wodospadu Siklawicy, w przeszłości prowadził tędy szlak na Giewont, obecnie zamknięty.
Dziwię się, że tak mało osób przebywa przed herbaciarnią, przeważnie o tej porze wszystkie miejsca w środku jak i na zewnątrz są zajęte. Dzisiaj dolina ta to oaza ciszy i spokoju, którego nam wszystkim tak często brakuje. Drewniane ławki i stoły świecą pustkami. W sezonie taki obrazek graniczy z cudem. Widoku z polany nie można ot tak sobie zostawić obojętnie, zatrzymuję się więc na chwilę przed budynkiem aby popatrzeć na wyrastającą zza świerków pionową ścianę Giewontu.
Przy sprzyjającej pogodzie polana to ulubione miejsce odpoczynku, przez co oblegana jest przez wypoczywających spacerowiczów. Jest też miejscem przystankowym w dalszych wędrówkach na Giewont, Czerwone Wierchy, Sarnią Skałę i Kalatówki bądź do Doliny Małej Łąki i dalej na Przysłop Miętusi. Zatrzymam się na dłużej, nie jest to jeszcze taka późna pora, tak, że w zupełności zdążę przed zmierzchem do miejsca zakwaterowania. Nadszedł długo oczekiwany moment jak przekraczam progi służącej turystom przez cały rok, góralskiej, drewnianej chaty, zaadaptowanej pod funkcję gastronomiczną ,,Herbaciarni Parzenica”.
Napis widniejący na drzwiach zaprasza nas do wnętrza w godz: „otwarte od skowronka do sowy”. Obok kapliczki na elewacji szałasu, wisi drewniana tablica z opisem, jak przebywający cepry powinni zachowywać będąc w tym urokliwym zakątku.
-MOME GÓRALSKIE DANIA I MIEJSKIE PYSZNOŚCI
SYĆKO W JADŁSPISIE ŚWIYZE JEST LO GOŚCI
TYMU NIK BĘDZIE NOM DANE SCYZE SIT PRZYWITAĆ
PASUJE SE DOKŁADNIE JADŁOSPIS PRZECYTAĆ
- TOWAR TU NA PLECACH WYNOSIME SAMI
WIEC SE NIE ZRAZOJCIE NASYMI CENAMI
- NAWET WODE ZE ŻRÓDŁA MUSIME SE NOSIĆ
TEMU NOS ŁO WRZONTEK NIE KAZUJCIT PROSIĆ
-A CYNS ŁODDAJEME TO CO WY PŁACICIE
NIE WIEDZIELIŚCIE ŁO TYM A TEROZ JUŻ WIYCIE
-TRZYMOJCIE W PORZĄDKU NASE ŁAWY I STOŁY
BOŚCIE MONDRZY LUDZIE NIE JAKIEŚ MATOŁY
-NIE ŚMIEĆCIE PO POLANIE NASI MILI GOŚCI
WRZUCOJCIE SYĆKO W KOSZE A LEPIEJ NA DÓŁ
-JAK JYCIE DOBRE RZECY A INO TAKIE MOME
ZACHWALOJCIE JE INNYM TO SYĆKO SPRZEDOME
-ŁOBSŁUGA SZAŁASU TO SAMI MILI LUDZIE
KTO CHCE POMARUDZIĆ NIEK LEPIEJ STOND PÓDZIE
Wchodząc do środka... hmm, i jakże opisać to wnętrze, nie potrafię, to po prostu samemu trzeba zobaczyć. Powiem tylko tyle, że klimat jest niesamowity.
Jest to miejsce, w którym czas jakby się zatrzymał dla nas w miejscu.
W środku nie zastaję nikogo, jestem sam i uderzająca atmosfera panująca wewnątrz.
Ściana na wprost wejścia wyłożona skórami dzikich zwierząt i przyozdobiona obrazami malowanymi na szkle oraz ludowymi strojami. W tle słychać dobiegającą w zaciszu charakterystyczną ludową muzykę, którą my, cepry tak uwielbiamy słuchać.
W miejscu tym świat realny lekko przemieszał się z bajkowym z lat wczesnego dzieciństwa. Stoły i drewniane ławy do siedzenia umiejscowione pod trzema ścianami szałasu.
Ściana po prawej stronie |
„dobre jadło, dobre piciy, syćka siy zadowoliciy”.
Po wejściu do szałasu z prawej strony mieści się okienko bufetu. Za nim miła i sympatyczna pani obsługująca turystów. Właścicielka dba o żołądek swoich gości w sposób, jakiego nie doświadczysz nigdzie indziej, rozpieszczając nasze podniebienia tradycyjnymi potrawami wszystkich smaków domowej kuchni góralskiej, bez względu na porę dnia. Nie sposób nie polecić oscypka z żurawiną, zupy borowikowej, rydzów z patelni, kwaśnicy z żeberkiem a także szarlotki czy piernika, borówek ze śmietaną. W chacie można zakosztować nie tylko pysznej zwykłej góralskiej herbaty z goździkami ale i grzańca pachnącego korzeniami. Można tu też poczuć zapach aromatycznych ziół. Przejawem góralskiej gościnności jest również sposób, w jaki gospodarze traktują przybyłych turystów. Zamówiłam porcję kwaśnicy z żeberkiem i muszę przyznać, że smakowała znakomicie.
25 minut trwała moja wizyta w Parzenicy. Zostało mi jeszcze ostatnie miejsce do zwiedzenia na trasie dzisiejszej wycieczki. Czeka mnie wyprawa do największej atrakcji Doliny Strążyskiej - wodospadu Siklawica.
Po wyjściu z obiektu kieruję się w lewo i podchodzę do węzła szlaków turystycznych.
1* W lewo odchodzi, szlak - Ścieżka nad Reglami-Dolina Białego- Kalatówki - Sarnia Skała.
2* Ja natomiast za znakiem, na wprost, po przejściu drewnianego mostku, kamienny wąski chodnik wprowadza nas do gęstego, ciemnego lasu.
Po chwili wygodna ścieżka, lekko wznosi się w górę, momentami po śliskich kamiennych stopniach. Przechodzę przez kolejny drewniany mostek na Strążyskim Potoku.
Zbliżając się do wodospadu, wąski strumień potoku, przepływa pod kolejnym drewnianym mostkiem. Coraz wyraźniej słyszę nieustanny szum i głuchy pomruk spadającej wody.
Po 10 minutach dochodzę do północnej ściany Giewontu, z której opadają wody Wodospadu Siklawica. Siklawica opada z dwóch pionowych ścian, nachylonych pod kątem 80°, przy czym szlak doprowadza nas pod samą jego wyższą, dolną kaskadę o wysokości 13 metrów. Pomiędzy górną i dolną jego częścią istnieje skalna półka, w której to skale wymyte zostało siłą uderzenia wody i niesionych przez nią odłamków skalnych, wgłębienie wypełnione wodą, tzw. kocioł eworsyjny.
U stóp wodospadu wykształcił się stosunkowo niewielki wodny kocioł, dzięki któremu, idąc po kamieniach wystających z zalanego płaskiego terenu można podejść pod sam lej wodny, którym opada wodospad. Samo przejście po kamieniach nie jest w ogóle trudne i każdy przybysz jest w stanie sobie z tym poradzić. W sezonie Siklawica jest oblegana przez tłumy turystów, siedzących u jego stóp na kamieniach, mocząc nogi w strumieniu. Z wielką zadumą siedziałem na ławeczce, wsłuchując się w odgłos spadającej wody uderzającej o wystające kamienie. Ponad wodospadem znajduje się jedno z dwóch górnych odgałęzień Doliny Strążyskiej zwane Małą Dolinką. Niegdyś prowadził przez nią bardzo stromym Źlebem Warzecha najkrótsza trasa z Zakopanego na Giewont. Obecnie szlak jest zamknięty.
Zdarza się, że nierozważni turyści schodząc z Giewontu, ze znakowanego szlaku przy Przełęczy Bacuch podążają w tą stronę. Próba zejścia kończy się zwykle śmiercią lub ciężkimi obrażeniami. Trasa początkowo zaczyna się dość łatwo, potem jest coraz bardziej stroma i niebezpieczna, wystarczy nieostrożny krok, utrata równowagi, poślizgnięcie na zaśnieżonych trawkach i kilkusetmetrowy lot staje się faktem dokonanym. Roztrzaskane zwłoki lądują u stóp ściany.
Ta trasa dostępna jest tylko dla osób ze sprzętem wspinaczkowym po uprzednim uzyskaniu zgody od TPN.
Spadająca z impetem woda, uderzając hucznie o kamienie, rozbryzguje się drobnymi kroplami na dosyć dużą odległość, pozostawiając na naszej twarzy wilgotne krople. Momentami rozbryzgujące kropelki wody tworzyły tęczę. Siedząc na ławeczce wyczuwałem dużą wilgotność, wokół siebie, czułem się wtedy trochę jak pod lodowatym prysznicem. Widok taki pod ścianą kaskady pozostawia w nas wielkie wrażenie i należy do najcudowniejszych widoków przyrody w górach. Zauroczony pięknem i bogactwem występującej tu przyrody rozpoczynam ostatni etap mojej wędrówki. Po 20 min schodzę w dół do wylotu doliny, zostawiając za sobą Polanę Strążyską przy której podziwiałem Siklawicę.
Zejście prowadzi tą samą drogą, którą podchodziłem.
Tu czuje się serce gór pulsujące wśród starego lasu i mgiełki unoszącej się nad wodą.
Schodząc widziałem, jak po gładkich, kamiennych płytach, spieniona woda, spływała wąskim strumykiem do Strążyskiego Potoku. Ostatnie spojrzenie na Łysanki ( 1447 m n.p.m), Jatki (1387 m n.p.m) i polanę.
Szybkim krokiem, łagodnie opadającą drogą, pośród gęstego lasu zmierzam ku wylotowi doliny. Podziw budzi rwący, wijący się pośród skał, tworzący miejscami kaskady, co chwilę zmieniający swój bieg Strążyski Potok.
Podążając gęstym jodłowo-bukowym lasem, kilkakrotnie przechodzę przez Strążyski Potok, mając okazje podziwiać efektowne kaskady. Jedną z piękniejszych można obejrzeć naprzeciwko Skały Edwarda Jedlinka. W sumie od wyjścia z polany, przechodzi się przez siedem drewnianych mostków.
W skałę Edwarda Jelinka, z inicjatywy Henryka Sienkiewicza w 1897 roku, dla uczczenia jego zasług, wmurowano żelazną tablicę upamiętniającą działalność tego czeskiego literata i miłośnika Zakopanego. Natomiast w 1899 poniżej tablicy wmurowano medalion z jego popiersiem w płaskorzeźbie. Był to symbol rozwijającej się wówczas przyjaźni polsko-czeskiej.
Edward Jelinek (1855 – 1897) był czeskim publicystą, propagującym przyjaźń między narodem polskim i czeskim. Wydał wiele prac na temat naszego kraju, jak i artykułów do polskiej i czeskiej prasy.
Po drugiej stronie drogi, w połowie długości doliny, za Strążyskim Potokiem, na stromych zboczach Samkowej Czuby (1189 m n.m), ponad reglowym lasem wyrasta skalny ciąg, malowniczych dolomitowych strzelistych turni. Są to Kominy Strążyskie – to pięć bardzo charakterystycznych, ostro zakończonych dolomitowych skał, które na początku XX w. były ulubionym celem wspinaczek dla wielu taterników. Kiedyś były dobrze widoczne z wiodącej dnem doliny drogi, ostatnio jednak coraz bardziej zasłaniają je rozrastające się drzewa. Schodząc cały czas towarzyszy mi Strążyski Potok i odgłos szumiącej wody, w który tak bardzo lubię się wsłuchiwać. Po lewej stronie drogi, na skale widnieje zawieszona kilka metrów nad ziemią drewniana kapliczka z wizerunkiem Maryi z Dzieciątkiem.
Leśniczówka wybudowana została za czasów Władysława Zamoyskiego, właściciela dóbr zakopiańskich.
Jest 18.40. jak dochodzę do bramy wyjściowo-wejściowej Doliny Strążyskiej. Mijam nieczynne już kasy i opustoszały parking, na który dojeżdżają prywatne BUS-y z Zakopanego.
Ostatni raz spoglądam za siebie, jeszcze raz odwracam wzrok w stronę doliny, ostatnie spojrzenie.
Kiedy doszedłem do wejścia doliny szlaku - Droga pod Reglami, okazało się, że to już późna pora, więc nie czekając na przyjazd busa, szybkim krokiem, wąskim chodnikiem, ruszyłem pieszo w kierunku centrum. Pozostał mi więc jeszcze 5 km spacer zakopiańskimi uliczkami: Strążyską, potem Kasprusie, Orkana, Zamoyskiego, Chałubińskiego i Drogą Oswalda Balzera do hotelu, ewentualnie liczyć na szczęśliwą okazję przypadkowego transportu.
Przechodzę obok zakopiańskiej klubokawiarni Roma, to miejsce z historią sięgającą 1914 r, reaktywowane w 2014 r. po 100 latach od otwarcia. Niebanalne wnętrze wypełnione miejscową sztuką, z szacunkiem do tradycji i z zamiłowaniem do nowoczesności. Warte odwiedzenia.
klubokawiarni Roma-Strążyska 39 |
Po 5 minutach marszu, przejeżdżająca taksówka zabrała mnie do miejsca mojego zakwaterowania. Słońce powoli chowa się za szczytami gór, a po błękitnym niebie przepływają białe obłoczki.
A teraz czas na podsumowanie dzisiejszej wędrówki.
Przejście 14 km trasy, przy 884 m deniwelacji zajęło mi 8 h 50 minut.
Kolejny piękny, ciepły dzień, kolejna bardzo udana wyprawa w góry, obfitująca w wiele malowniczych widoków i niezapomnianych wrażeń dobiegł końca. Jestem zadowolony z przebytej trasy, to były niezapomniane chwile, które na długo pozostaną w mojej pamięci, które zapewne będę wspominał, powracając pamięcią do tych dni i widoku jaki rozlega się z Giewontu.
Trasa przepiękna, niezapomniane widoki na Czerwone Wierchy, Orlą Perć, Tatry Wysokie czy malownicze Doliny Tatrzańskie, jest jedną z ładniejszych tras na tatrzańskich szlakach, średnio trudna i niezbyt męcząca, miejscami eksponowana lecz warta włożonego wysiłku.
Można wyliczać wiele atrakcji tej trasy ale najlepiej jest przekonać się na własne oczy, przemierzając ją na własnych nogach. Myślę, że świadczą o tym załączone zdjęcia, bowiem słowa są zbyt ubogie, by opisać wrażenia przeżyte na trasie.
Było to moje trzecie wejście na Giewont a drugie tą trasą. Uważam, że przejście trasy Kuźnice - Giewont - Dolina Strążyska jest zdecydowanie łatwiejsze i mniej męczące, niż wędrówka w odwrotnym kierunku.
INFORMACJE
* Data wycieczki 05.06.2014 r.
* Dystans - 14,1 km
* Czas przejścia - 8h 50 min, / 5 h 45 min
* Łącznie w górę - 965 m
* Łącznie w dół - 1070 m
* Punkty GOT - 26 pkt - 17/9
Galeria Hasiora-Portret Liryka Pancernego |
Miarą
wielkości góry jest jej spokój.
Kto jest w górach
nierozważny i porywczy, ten na pewno przegra.
W górach każdy krok musi
być przemyślany, każde zwycięstwo okupione jest wysiłkiem.
Góry uczą nas
roztropności i zapału
roztropności i zapału
Giewont widziany z Antałówki |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz