TATRY ZACHODNIE
GIEWONT
PRZEBIEG TRASY:
Gronik (954 m n.p.m) Rapasiowa Turnia (1044 m.n.p.m.) Wielka Polana Małołącka (1164 m n.p.m.) Przełęcz w Grzybowcu (1311 m n.p.m.) Siodło (1630 m n.p.m) Wyżnia Kondracka Przełęcz (1765 m n.p.m.) Giewont (1894 m n.p.m.) Wyżnia Kondracka Przełęcz (1765 m n.p.m.) Kondracka Przełęcz (1725 m n.p.m.) Schronisko PTTK na Hali Kondratowej (1333 m n.p.m.) Hotel Górski PTTK Kalatówki (1198 m n.p.m.) Kuźnice
Czas przejścia - 7:20 min
Najwyższy punkt - Giewont - 1894 m n.p.m
Suma podejścia - 960 m, suma zejścia - 885 m.
Długość trasy - 13,1 km
Szlak -
Pierwsze wejście - 1830 r. - Franciszek Herbich, Aleksander Zawadzki
Pierwsze wejście zimowe - 1904 r
Pobudka jak zwykle dość wczesna, wskazówki pokazują 7 godzinę.
Zaczął się kolejny piękny, słoneczny dzień, który przeznaczyliśmy na zdobycie Giewontu.
Dla mnie będzie to już 4 wizyta na jego szczycie.
Wyprawę na wierzchołek planujemy rozpocząć najmniej uczęszczanym szlakiem - Doliną Małej Łąki.
Co ma takiego tajemniczego w sobie Giewont, że każdy z nas pragnie wdrapać się na jego grań.
Giewont to góra narodowa Polaków - symbol Zakopanego, to najwyższy szczyt w Tatrach Zachodnich położony w całości na terenie Polski.
Zamówiony bus zawozi nas do oddalonej od Zakopanego o 6 km wsi Kościeliska - osiedla Gronik.
Jeszcze w okresie międzywojennym przysiółek Gronik nosił nazwę Nędzów Gronik.
Jadąc Kościeliską, najstarszą ulicą Zakopanego, mamy możliwość podziwiania najstarszych chałup Zakopanego, pamiętające jeszcze lata osiemdziesiąte XIX wieku.
Obecnie droga ta zwana jest zakopiańską starówką, tkwią tu korzenie Zakopanego, bowiem na tej ulicy następował rozkwit tego miasta.
Przy tej ulicy - Kościelskiej 8 w domu u Wnuka bywali Chałubiński, Sienkiewicz, Helena Modrzejewska oraz niezliczone rzesze górali, którzy po sumie w Starym Kościółku przychodzili na jednego do karczmy usytuowanej w jego domu.
Do dziś dom ten jest w posiadaniu rodziny Wnuków a restauracja działa tu nieprzerwanie od 1870 roku.
Spacerując Kościeliską możemy powrócić do przeszłości i zrozumieć jak żyli i mieszkali nasi tutejsi przodkowie. Wiele chałup z tamtego okresu do dzisiaj stoi w idealnym stanie.
Po chwili w głębi po prawej stronie ciągnie się Pasmo Gubałowskie, na tle którego widnieje charakterystyczna bryła hotelu ,,Mercure Kasprowy" a w jego bezpośrednim otoczeniu kąpielisko wodne oraz dobrze znana narciarzom Polana Szymoszkowa z kompleksem wyciągów narciarskich.
Wyciąg narciarski na Polanie Szymoszkowej
Kilkaset metrów dalej ukazuje się Butorowy Wierch. Za przystankiem autobusowym zwraca uwagę nowoczesny kościół Matki Boskiej Fatimskiej, wybudowany przez górali w latach 1987-1992 jako wotum za ocalenie życia Janowi Pawłowi II w zamachu w maju 1981 r.
Krzeptówki i kościół odwiedził Papież w trakcie pielgrzymki w 1997 r.
Kilkaset metrów dalej ukazuje się Butorowy Wierch. Za przystankiem autobusowym zwraca uwagę nowoczesny kościół Matki Boskiej Fatimskiej, wybudowany przez górali w latach 1987-1992 jako wotum za ocalenie życia Janowi Pawłowi II w zamachu w maju 1981 r.
Krzeptówki i kościół odwiedził Papież w trakcie pielgrzymki w 1997 r.
Kościelisko
kojarzy się dzisiaj głównie z największą atrakcją, czyli znajdującą się
w pobliżu Doliną Kościeliską i Doliną Chochołowską, najczęściej
odwiedzanych przez turystów dolin tatrzańskich.
Pierwsze wzmianki o Kościelisku pochodzą jeszcze sprzed pierwszej połowy XVII wieku, kiedy nie było wsią, a osadą pasterską. Wieś powstała poprzez sukcesywną gospodarkę pasterską oraz na skutek prowadzonej w Tatrach działalności górniczej.
Obecnie w jej skład wchodzą trzy wsie podhalańskie: Kościelisko, Witów i Dzianisz z liczbą ludności 5400.
To na tyle krótkiej historii odnośnie Kościeliska.
Pierwsze wzmianki o Kościelisku pochodzą jeszcze sprzed pierwszej połowy XVII wieku, kiedy nie było wsią, a osadą pasterską. Wieś powstała poprzez sukcesywną gospodarkę pasterską oraz na skutek prowadzonej w Tatrach działalności górniczej.
Obecnie w jej skład wchodzą trzy wsie podhalańskie: Kościelisko, Witów i Dzianisz z liczbą ludności 5400.
To na tyle krótkiej historii odnośnie Kościeliska.
OPIS TRASY:
Po 10 min. przejeżdżając obok pięknej stylowej bramy z szachownicą i lotniczą „Gapą” dojeżdżamy do przysiółka Gronik.
Zatrzymujemy się, na śródleśnej polanie zwanej Gąsieniców Potok, położonej niemal u samego wejścia do Doliny Małej Łąki z płynącym w niej Małołąckim Potokiem.
8:35/ tuż po wyjściu z busa, idziemy krótki odcinek asfaltem, skręcając w lewo, dochodzimy do ,,Drogi pod Reglami".
Droga początek swój bierze w Kuźnicach, tuż przy hotelu Murowanica i kończy przy wylocie Doliny Kościeliskiej w Kirach.
Dawniej była nazywana Żelazną Drogą, ponieważ stanowiła połączenie dwóch ośrodków hutniczych. Ma 6,5 km długości.
Po 10 min. przejeżdżając obok pięknej stylowej bramy z szachownicą i lotniczą „Gapą” dojeżdżamy do przysiółka Gronik.
Zatrzymujemy się, na śródleśnej polanie zwanej Gąsieniców Potok, położonej niemal u samego wejścia do Doliny Małej Łąki z płynącym w niej Małołąckim Potokiem.
8:35/ tuż po wyjściu z busa, idziemy krótki odcinek asfaltem, skręcając w lewo, dochodzimy do ,,Drogi pod Reglami".
Droga początek swój bierze w Kuźnicach, tuż przy hotelu Murowanica i kończy przy wylocie Doliny Kościeliskiej w Kirach.
Dawniej była nazywana Żelazną Drogą, ponieważ stanowiła połączenie dwóch ośrodków hutniczych. Ma 6,5 km długości.
Po uiszczeniu opłaty za wstęp na teren TPN, za i znakiem zmierzamy w górę Doliny Małej Łąki.
Jest jedną z najmniejszych dolin z pośród walnych dolin tatrzańskich,
licząca zaledwie 5,4 km długości i 5,7 km kwadratowego powierzchni,
została w całości wyżłobioną przez wodę w warstwach skał osadowych.
oczekujemy by wejść na teren TPN
oczekujemy by wejść na teren TPN
Początkowo szutrowa ścieżka łagodnie wznosi się świerkowo-jodłowym lasem wzdłuż Potoku Małołąckiego.
Ten trzy kilometrowy Małołącki Potok płynący dolną częścią Doliny Małej Łąki, zasilany jest głównie przez wywierzysko znajdujące się na wysokości Szatry. Po wypłynięciu z doliny zasila Butorowski Potok, a część jego wód zasila podziemnymi przepływami Potok Kościeliski.
Ten trzy kilometrowy Małołącki Potok płynący dolną częścią Doliny Małej Łąki, zasilany jest głównie przez wywierzysko znajdujące się na wysokości Szatry. Po wypłynięciu z doliny zasila Butorowski Potok, a część jego wód zasila podziemnymi przepływami Potok Kościeliski.
Podążając
w górę tym urokliwym zakątkiem, jakże odmienne warunki panują na tej
trasie - cisza i spokój. Wsłuchując się w
narastający szum, płynącego poboczem górskiego potoku możemy uspokoić swoje nastawienie. Jednak z czasem
wartki nurt Miętusiowego Potoku oddala się od ścieżki i skręca w prawo w
kierunku Przełęczy Przysłop Miętusia (1189 m n.p.m).
Po 20 minutach, 1,5 km łagodnego podchodzenia, dochodzimy do Rapasiowej Turni 1044 m n.p.m) - zbocza ,,Nad Szatrą"(1050 m n.p.m).
Z tego miejsca mamy możliwość dotarcia na Wielką Polanę-Doliny Małej Łąki na 2 sposoby:
* szlak, którym podążamy biegnie dalej na wprost i po 25 min. doprowadzi nas skraj Polany Małołąckiej.
* skręcając w prawo szlak, prowadzi natomiast przez Przysłop Miętusia (1187 m n.p.m).
Dawniej do II wojny światowej stał tu szałas (szatra), który był zbudowany z gałęzi i liści.
Początkowo ścieżka nieco się podrywa w górę i wchodzi do dolnoreglowego gęstego lasu świerkowego.
Morena uformowała tu długi wał biegnący wzdłuż dna doliny, w którego pobliżu właśnie prowadzi ścieżka.
Po 20 minutach dość spokojnego marszu, dróżka wychodzi z lasu wyprowadzając na skraj polany.
W tym momencie odsłania się nam północna strona:
9:20/ Wielkiej Polany Małołąckiej: 2,5 km, 1164 m n.p.m, 240 m, 10%.
Na polanie zaczyna się najpiękniejsza część doliny.
Zarówno polana jak i cała dolina była wykorzystywana do celów pasterskich.
Pierwsze wzmianki na temat wypasu owiec i bydła w tej dolinie pochodzą z końca XVI wieku.
Niegdyś w krajobraz tego miejsca wpisywała się cała osada pasterska licząca 15 budynków, do dnia dzisiejszego nie pozostał po niej żaden ślad.
Dodatkową ciekawostką Doliny Małej Łąki jest to że w jej górnym rejonie zamknięcia znajduje się najdłuższa i najgłębsza jaskinia Polski - Jaskinia Wielka Śnieżna.
Obecnie Wielka Polana znana jest z bogactwa roślinności kwiatowej. Rejon ten wygląda szczególnie atrakcyjnie wiosną gdy zaczynają licznie kwitnąć krokusy oraz jesienią gdy przekwitają wrzosy.
Z polany można też podziwiać widoczne wokół wapienne turnie i urwiska głównej grani Czerwonych Wierchów z Małołączniakiem, Giewontu, Siodłowej Turni i od strony południowej imponujące urwisko Wielkiej Turni.
Po 20 minutach, 1,5 km łagodnego podchodzenia, dochodzimy do Rapasiowej Turni 1044 m n.p.m) - zbocza ,,Nad Szatrą"(1050 m n.p.m).
Z tego miejsca mamy możliwość dotarcia na Wielką Polanę-Doliny Małej Łąki na 2 sposoby:
* szlak, którym podążamy biegnie dalej na wprost i po 25 min. doprowadzi nas skraj Polany Małołąckiej.
* skręcając w prawo szlak, prowadzi natomiast przez Przysłop Miętusia (1187 m n.p.m).
Dawniej do II wojny światowej stał tu szałas (szatra), który był zbudowany z gałęzi i liści.
Początkowo ścieżka nieco się podrywa w górę i wchodzi do dolnoreglowego gęstego lasu świerkowego.
Morena uformowała tu długi wał biegnący wzdłuż dna doliny, w którego pobliżu właśnie prowadzi ścieżka.
Po 20 minutach dość spokojnego marszu, dróżka wychodzi z lasu wyprowadzając na skraj polany.
W tym momencie odsłania się nam północna strona:
9:20/ Wielkiej Polany Małołąckiej: 2,5 km, 1164 m n.p.m, 240 m, 10%.
Na polanie zaczyna się najpiękniejsza część doliny.
Zarówno polana jak i cała dolina była wykorzystywana do celów pasterskich.
Pierwsze wzmianki na temat wypasu owiec i bydła w tej dolinie pochodzą z końca XVI wieku.
Niegdyś w krajobraz tego miejsca wpisywała się cała osada pasterska licząca 15 budynków, do dnia dzisiejszego nie pozostał po niej żaden ślad.
Dodatkową ciekawostką Doliny Małej Łąki jest to że w jej górnym rejonie zamknięcia znajduje się najdłuższa i najgłębsza jaskinia Polski - Jaskinia Wielka Śnieżna.
Obecnie Wielka Polana znana jest z bogactwa roślinności kwiatowej. Rejon ten wygląda szczególnie atrakcyjnie wiosną gdy zaczynają licznie kwitnąć krokusy oraz jesienią gdy przekwitają wrzosy.
Z polany można też podziwiać widoczne wokół wapienne turnie i urwiska głównej grani Czerwonych Wierchów z Małołączniakiem, Giewontu, Siodłowej Turni i od strony południowej imponujące urwisko Wielkiej Turni.
Na skraju polany znajduje się rozdzielenie szlaków.
Nasz szlak krzyżuje się tu z - Ścieżką nad Reglami przychodzącą z Doliny Kościeliskiej.
Po chwili wytchnienia czas ruszać dalej. Pozostawiamy szlak za sobą i za znakami kierujemy się na Przełęcz w Grzybowcu (1311 m n.p.m).
Niezbyt
wygodna ścieżka, poprzecinana niewielkimi polanami i przesiekami,
prowadzi gęstym lasem, północnym skrajem Małej Polanki.
Szlak
w przeważającej części prowadzi umiarkowanie pod górę, po chwili wznosi
się ostro do góry, nabierając dość szybko wysokości.
9:54/ po 35 minutach mozolnego podejścia ścieżka doprowadza nas do rozstaju szlaków na:
Przełęczy w Grzybowcu: 3,5 km, 1311 m n.p.m. 380 m, 14%
Na przełęczy schodzą się się dwa szlaki biegnące wspólnie z Doliny Strążyskiej.
* szlak z Polany Strążyskiej, który przez Dolinę Grzybowiecką, Przełęcz w Grzybowcu, Grzybowiec i Siodło prowadzi na Wyżnią Kondracką Przełęcz i dalej na Giewont.
* tzw Ścieżka nad Reglami( tym przyszliśmy), która z Polany Strążyskiej przez Przełęcz w Grzybowcu prowadzi do Doliny Małej Łąki.
* szlak z Polany Strążyskiej, który przez Dolinę Grzybowiecką, Przełęcz w Grzybowcu, Grzybowiec i Siodło prowadzi na Wyżnią Kondracką Przełęcz i dalej na Giewont.
* tzw Ścieżka nad Reglami( tym przyszliśmy), która z Polany Strążyskiej przez Przełęcz w Grzybowcu prowadzi do Doliny Małej Łąki.
Przełęcz rozdziela wzniesienie Łysanki (1445 m n p. n.m) od Grzybowca (1507 m n.p.m.).
Po
10 minutach męczącego podejścia, las coraz bardziej się rozrzedza,
pojawiają się połacie kosodrzewiny a przed nami otwiera się wolna
przestrzeń, przez co ukazują się pierwsze widoki.
10.05/ wychodzimy na wypłaszczenie reglowe, osiągając grzbiet:
Grzybowca: 4,1 km, 1417 m n.p.m.
Na grzbiecie Grzybowca mamy możliwość podziwiania wspaniałej panoramy.
* od północy z lewej strony widoczne są Łysanki (1445 m n.p.m.), natomiast z prawej odwiedzona dwa dni temu Sarnia Skała.
W dole, pomiędzy nimi tuż nad Doliną Strążyską rozciąga się Kotlina Zakopanego.
* od południa, z prawej strony, rozciąga się masyw Czerwonych Wierchów oraz Wielka Turnia.
* od wschodu, na wprost nas, ukazuje się cały masyw Giewontu z trzema jego kulminacjami (od lewej):
Długi Giewont (1867 m n.p.m.), Wielki Giewont (1894 m n.p.m.) i Mały Giewont (1728 m n.p.m.).
W pogodne dni, przy bezchmurnym niebie, na wierzchołku można dostrzec tłoczących się turystów.
Czeka nas teraz marsz płaskim terenem, wzdłuż grzbietu Grzybowca, początkowo mieszanym, później ponurym liściastym lasem. Po wyjściu z lasu wchodzimy w piętro kosodrzewiny.
Chwila wytchnienia na uzupełnienie płynów, jednocześnie nadarza się okazja by usiąść i skonsumować posiłek bowiem w takich okolicznościach przyrody wszystko smakuje wyśmienicie.
Południowe zbocza Grzybowca opadają dość stromo do Doliny Małej Łąki.
Za Doliną Małej Łąki rozciąga się zbocze Małołączniaka.
10.05/ wychodzimy na wypłaszczenie reglowe, osiągając grzbiet:
Grzybowca: 4,1 km, 1417 m n.p.m.
Na grzbiecie Grzybowca mamy możliwość podziwiania wspaniałej panoramy.
* od północy z lewej strony widoczne są Łysanki (1445 m n.p.m.), natomiast z prawej odwiedzona dwa dni temu Sarnia Skała.
W dole, pomiędzy nimi tuż nad Doliną Strążyską rozciąga się Kotlina Zakopanego.
* od południa, z prawej strony, rozciąga się masyw Czerwonych Wierchów oraz Wielka Turnia.
* od wschodu, na wprost nas, ukazuje się cały masyw Giewontu z trzema jego kulminacjami (od lewej):
Długi Giewont (1867 m n.p.m.), Wielki Giewont (1894 m n.p.m.) i Mały Giewont (1728 m n.p.m.).
W pogodne dni, przy bezchmurnym niebie, na wierzchołku można dostrzec tłoczących się turystów.
Czeka nas teraz marsz płaskim terenem, wzdłuż grzbietu Grzybowca, początkowo mieszanym, później ponurym liściastym lasem. Po wyjściu z lasu wchodzimy w piętro kosodrzewiny.
Chwila wytchnienia na uzupełnienie płynów, jednocześnie nadarza się okazja by usiąść i skonsumować posiłek bowiem w takich okolicznościach przyrody wszystko smakuje wyśmienicie.
Południowe zbocza Grzybowca opadają dość stromo do Doliny Małej Łąki.
Za Doliną Małej Łąki rozciąga się zbocze Małołączniaka.
Cały czas idziemy pośród kosodrzewiny. Skalna wąska ścieżka sprowadza nas na Przełęcz Bacug (Bacuch).
Dawniej w tym miejscu, prowadził z Doliny Strążyskiej ponad wodospadem Siklawica przez żleb Warzecha szlak turystyczny na Giewont.
Była to najkrótsza trasa z Zakopanego na Giewont, została jednak przez TPN zamknięta z powodu dużej ilości wypadków śmiertelnych.
Trasa robi się znacznie bardziej ekscytująca, pojawiają się odcinki eksponowane ze wspaniałymi widokami na wyniosłe Czerwone Wierchy ponad Doliną Małej Łąki.
Ścieżka pnie się w górę, z nabieraniem wysokości widoki stają się coraz odleglejsze z tym, że z lewej strony ograniczają je wysokie, urwiste skały Małego Giewontu pod którymi biegnie nasz szlak.
Wspinając się kamienną ścieżką, wzdłuż grani Małego Giewontu dochodzimy do charakterystycznego miejsca na tej trasie. Przed nami, na ścieżce, którą idziemy wyrasta pionowa skalna ściana z wąskim wcięciem. Jest to tak zwana ,,Szczerbinka".
Szczerbinka - w oczekiwaniu na zejście.
Dopiero po zejściu z góry następuje u niektórych osób uczucie przerażenia związane z poczuciem zagrożenia jakie mogło nam się przydarzyć. Należy tutaj również wspomnieć o konieczności zachowania szczególnej ostrożności. Idąc skalną, wąską półką wzdłuż zbocza, każdy nierozważny krok może grozić upadkiem stromym zboczem w dół.
W styczniu i lutym 1996 r. wydarzyły się na tym odcinku dwa tragiczne wypadki o podobnym przebiegu.
Zdążający szlakiem turyści poślizgnęli się na zlodowaciałym śniegu i spadli ok. 200 m żlebem do Doliny Małej Łąki. Bilans tych wydarzeń to dwie ofiary śmiertelne – tym bardziej przykry, gdyż ofiary miały zaledwie 13 i 19 lat.
Szlak z Przełęczy w Grzybowcu na Wyżnią Kondracką Przełęcz, jest jednym z nielicznych szlaków w polskich Tatrach, który na okres zimowy jest zamykany ze względu na schodzące tędy lawiny.
Szczerbinka tuż po zejściu
Po przejściu skalnego wcięcia, wspinamy się dość stromo wzdłuż pionowej ściany Małego Giewontu. W dalszym ciągu trawersujemy górne partie stoku przylegające bezpośrednio do skalnych ścian Małego Giewontu.
Szlak prowadzi zakosami po kamiennych stopniach. Z lewej strony widoczna jest tylko grań Małego Giewontu. Z prawej natomiast pięknie prezentuje się cała Dolina Małej Łąki porośnięta kosówką i ponad nią potężny Masyw Czerwonych Wierchów.
Cały czas wspinamy się stokiem wzdłuż grani Małego Giewontu. Trasa robi się nieco eksponowana.
Ścieżka którą podchodzimy cały czas nabiera wysokości, w tym momencie bardzo stromo opada 350 m. ścianą ku Dolinie Małej Łąki.
W każdej chwili poślizgnięcie na kruchym podłożu grozi niebezpiecznym upadkiem w dół.
Przed nami pojawia się coraz wyraźniej trawiasta przełączka między Małym Giewontem a Siodłową Turnią, do której to zmierzamy.
Nadarza się okazja by chwilę odpocząć i zaspokoić pragnienie.
Po 2 godz. spokojnego marszu, osiągamy trawiasty, porośnięty kosodrzewiną, płaski teren, zwany:
Siodło (1630 m n.p.m), jednocześnie po raz pierwszy na horyzoncie ukazuje się Giewoncki krzyż. Przełęcz Siodło oddziela Siodłową Turnię (1647 m n. p. m) od południowych zboczy Małego Giewontu (1728 m n. p. m).
Siedząc i odpoczywając tuż obok Siodłowej Turni w dole tuż za skalną ścianą czekała na nas niespodzianka w postaci stada kozic spokojnie pasących i wygrzewających się w promieniach gorącego słońca.
Pasące się kozice na stromym zboczu nic sobie nie robiły z licznie przyglądającym się turystom.
Nie było się nad czym dłużej zastanawiać, każda z osób, która miała aparat, zaraz zbiegła w dół by utrwalić obiektywem zaistniałą sytuację. Widok kozic wywarł na nas olbrzymie wrażenie.
Kozice żyją w niewielkich stadach, zwanych kierdelami, które mają określoną strukturę.
Na czele stoi zawsze doświadczona samica z młodym, tzw. licówka. W skład kierdela wchodzą też inne samice z młodymi oraz tzw. roczniaki i dwulatki. Samce żyją najczęściej samotnie lub tworzą grupy kawalerskie, dołączając do stad jesienią, na czas godów.
Co roku zarówno wiosną jak i na jesieni, odbywa się akcja liczenia kozic, równocześnie po polskiej i słowackiej stronie gór. W tym roku wiosenna akcja liczenia kozic odbyła się 17 czerwca 2015.
Wiosenne i jesienne liczenie odbywa się w ten sam sposób, z tą różnicą, że inny jest jego cel.
Jesienią określana jest liczebność populacji, natomiast wiosną głównym celem akcji jest sprawdzenie przyrostu naturalnego w danym roku, czyli liczby narodzin młodych osobników danego roku.
Pomimo niesprzyjających warunków w tym roku po stronie polskiej policzono 284 kozice, w tym 33 capy, 109 kóz, 45 koźląt tegorocznych, 34 koźlęta zeszłoroczne, 56 dorosłych osobników nie rozpoznanych co do płci, dwoje młodych bliżej nie rozpoznanych co do wieku oraz 2 osobniki zupełnie nie rozpoznane co do płci i wieku.
Po stronie słowackiej były 823 kozice, w tym 95 koźląt do jednego roku.
Dla całych Tatr przyjęto łączny wynik liczenia w wysokości 1107 kozic.
Pasące się kozice na stromym zboczu nic sobie nie robiły z licznie przyglądającym się turystom.
Nie było się nad czym dłużej zastanawiać, każda z osób, która miała aparat, zaraz zbiegła w dół by utrwalić obiektywem zaistniałą sytuację. Widok kozic wywarł na nas olbrzymie wrażenie.
Kozice żyją w niewielkich stadach, zwanych kierdelami, które mają określoną strukturę.
Na czele stoi zawsze doświadczona samica z młodym, tzw. licówka. W skład kierdela wchodzą też inne samice z młodymi oraz tzw. roczniaki i dwulatki. Samce żyją najczęściej samotnie lub tworzą grupy kawalerskie, dołączając do stad jesienią, na czas godów.
Co roku zarówno wiosną jak i na jesieni, odbywa się akcja liczenia kozic, równocześnie po polskiej i słowackiej stronie gór. W tym roku wiosenna akcja liczenia kozic odbyła się 17 czerwca 2015.
Wiosenne i jesienne liczenie odbywa się w ten sam sposób, z tą różnicą, że inny jest jego cel.
Jesienią określana jest liczebność populacji, natomiast wiosną głównym celem akcji jest sprawdzenie przyrostu naturalnego w danym roku, czyli liczby narodzin młodych osobników danego roku.
Pomimo niesprzyjających warunków w tym roku po stronie polskiej policzono 284 kozice, w tym 33 capy, 109 kóz, 45 koźląt tegorocznych, 34 koźlęta zeszłoroczne, 56 dorosłych osobników nie rozpoznanych co do płci, dwoje młodych bliżej nie rozpoznanych co do wieku oraz 2 osobniki zupełnie nie rozpoznane co do płci i wieku.
Po stronie słowackiej były 823 kozice, w tym 95 koźląt do jednego roku.
Dla całych Tatr przyjęto łączny wynik liczenia w wysokości 1107 kozic.
Na skałach Siodłowej Turni wśród kępek traw można było dostrzec licznie kwitnące kwiaty.
Po krótkiej sesji zdjęciowej wyruszyliśmy w dalszą trasę. Szlak wiedzie dalej po trawiasto-skalnym upłazie.
Zostawiamy za sobą Siodłową Turnię ( 1647 m n.p.m) i wygrzewające się za nią kozice.
Wcześniej uzgodniliśmy, że jako zorganizowana grupa każdy z nas będzie szedł, dostosowanym do swoich możliwości tempem i w związku z tym nie będziemy szli jedną większą zorganizowaną grupą.
Widoczne to było codzienne na poszczególnych odcinkach tras naszych wypraw.
Dzisiaj również zrobił się duży odstęp pomiędzy poszczególnymi grupami.
11.24/ po 2:50 min dość wyczerpującego marszu, kamienna ścieżka doprowadza nas na rozległe siodło:
Wyżnią Kondracką Przełęcz: 6 km, 1765 m n.p.m, 830 m, 18%
Na przełęczy szlak, którym przyszliśmy kończy swój bieg. Dalszy odcinek trasy na Giewont będziemy zmierzać za znakiem, który przez Dolinę Kondratową przychodzi z Kuźnic.
W tym miejscu przybyli turyści zazwyczaj odpoczywają, nabierając sił przed dalszą stromą wspinaczką na Giewont.
Miejsce to dawniej nazywane była potocznie ,,Herbacianą Przełęczą", związane było to z góralkami, które sprzedawały tu niegdyś kwaśne mleko, pyszną śmietanę, herbatę a nawet borówki czy maliny z cukrem i śmietaną.
Na mocno wydeptanej przełęczy panuje ożywiony ruch, tak więc trzeba będzie znacznie więcej czasu poświęcić by wejść na szczyt.
W sezonie zdarza się, że trzeba stać po trzy - cztery godziny w kolejce z tego godzinę, by pokonać ostatni odcinek wspinaczki, który normalnie pokonuje się w 20 minut.
Giewont po Kasprowym Wierchu to najczęściej odwiedzany szczyt polskich Tatr.
Widok z Wyżniej Kondrackiej Przełęczy na Tatry Wysokie
Mały Giewont i Giewoncka Przełęcz widziana z Wyżniej Kondrackiej Przełęczy
Po 20 min odpoczynku, kiedy cała grupa była już w komplecie, wyruszamy na ostatni a zarazem najbardziej uciążliwy i wymagający odcinek trasy.
szlakiem podążamy w kierunku Giewontu.
Coraz bliżej rysuje się ponura acz majestatyczna ściana Giewontu.
Pogoda póki co znakomita, niebo na tą chwilę błękitne, wprawdzie pokryte małymi chmurkami ale zachęca do dalszej wędrówki. Odczuwamy lekkie zmęczenie, ale widok ,,Śpiącego Rycerza" mobilizuje by jak najszybciej stanąć na jego szczycie.
Jeremiasz w drodze na szczyt
11:45/ opuszczamy Wyżnią Kondracką Przełęcz i za szlakiem, kamienną ścieżką zmierzamy w kierunku Giewontu. Na trasie panuje wzmożony ruch, z każdą mijającą chwilą pojawia się coraz więcej turystów. W czasie podchodzenia spotykam osoby, które nigdy nie powinny być w tym miejscu. Przede mną szedł turysta w adidasach i reklamówką w ręku a chwilę później mijałem matkę z kilkuletnią córką, które pod prąd przemierzały ten trudny odcinek trasy idąc w sandałach.
Kobieta wyznała, że wraca ponieważ nie wiedziała, że jest to tak ciężki szlak i na dodatek pojawiły się łańcuchy.
Całe szczęście, że jeszcze w porę wycofała się z dalszego podchodzenia. Dla małego dziecka taka wędrówka to ogromny wysiłek, i niemal pewne jest, że na długie lata zniechęci je do kolejnych wypraw w góry. Niestety góry nie są dla wszystkich.
Jeśli ktoś wie, że ma problemy z wielkimi otwartymi przestrzeniami i widokiem opadającego stromego zbocza, powinien wybrać Gubałówkę lub Kalatówki.
Po kilku minutach wspinaczki dochodzimy do miejsca gdzie szlak rozdziela się na dwie drogi:
zejściową z lewej i wejściową z prawej strony, tworząc w ten sposób pętlę wokół szczytu.
Ruch jednokierunkowy wprowadzono ze względu na rozładowanie tłoku w sezonie, by poprawić komfort przemieszczania i wzrost bezpieczeństwa turystów.
Prawdziwym niebezpieczeństwem tego odcinka nie są jednak trudności techniczne, gdyż te nie są szczególnie wymagające, lecz stan skał. Ze względu na ogromną frekwencję na opisywanym szlaku, pomimo regularnie prowadzonych prac naprawczych, skały są mocno wyślizgane i bardzo łatwo na nich o poślizgnięcie, każde potknięcie może zakończyć się groźnym upadkiem.
Miejscami trudno jest znaleźć odpowiednie miejsce na postawienie nóg, wchodzę więc powoli i rozważnie. Każdy krok w takich warunkach musi być bardzo przemyślany.
Od tego miejsca wspinamy się w terenie skalnym znacznie bardziej stromym podejściem, przez co szlak nabiera charakteru wysokogórskiego.
Podążając stromym zboczem, małymi zakosami, pojawiają się pierwsze łańcuchy i klamry bardzo przydatne podczas wspinaczki.
Szlak prowadzi eksponowanym terenem, po bardzo wąskich występach skalnych, tuż nad krawędzią stromo opadającą w kierunku Wielkiego Upłazu.
Przed nami na całym końcowym podejściu utworzył się dość duży zator, tak, że momentami trzeba czekać by płynnie podążać w kierunku wierzchołka.
Spowodowane jest to przez osoby, które nigdy nie powinny w tym miejscu się znaleźć.
Pokonanie skalnego progu, wymaga dużej cierpliwości.
Co jakiś czas zatrzymuję się na chwilę dla wyrównania oddechu.
Ludzie wrażliwi na ekspozycję powinni zachować tutaj szczególną ostrożność.
Łańcuchy ułatwiają i ubezpieczają wspinaczkę po wygładzonych skałach i płytach do samej góry. Podchodząc nie ma takiej możliwości aby się cofnąć, bo za nami tłum wchodzących, tak samo nie możemy wyprzedzać, bo przed nami też niekończący się sznur ludzi i to są właśnie uroki tej wspinaczki w sezonie turystycznym.
W pewnym sensie stajemy się zakładnikami osób, które żółwim tempem maszerują przed nami.
Czym bliżej byliśmy wierzchołka tym więcej ludzi pojawiało się na ścieżce, zaczynał robić się coraz większy tłok a co za tym idzie, robiło się dość niebezpiecznie.
Na szczęście powoli, mozolnym tempem piąłem się coraz wyżej, nabierając wysokości.
12.20/ nadchodzi najwspanialsza chwila każdej wspinaczki, po 3:45 min osiągam najbardziej popularny wierzchołek Tatr Zachodnich:
GIEWONT: 6,7 km, 1895 m n.p.m, 960 m, 19%
Na szczycie Giewontu
Szczyt Giewontu zwieńczony jest 15 metrowym, stalowym krzyżem. Inicjatorem wzniesienia Krzyża na Giewoncie (1894 m n.p.m.) był ks. Kazimierz Kaszelewski, zakopiański proboszcz. Wykonany w manufakturze krzyż ważył 1819 kilogramów i składał się z 400 elementów. Na szczyt Giewontu krzyż dostał się w dwóch etapach. Na początku, 18 wozami przy pomocy 500 osób, wwieziono metalową konstrukcję na Halę Kondratową. Później, już na plecach górali, elementy oraz 400 kg cementu i 200 konewek płóciennych wody, wniesiono na szczyt. Montowanie krzyża trwało sześć dni. Na skrzyżowaniu ramion krzyża znajduje się napis: "Jesu Christo Deo, restitutae per ipsum salutis MCM" ( łać. Jezusowi Chrystusowi, Bogu, w 1900. rocznicę przywrócenia przez Niego zbawienia).
Na wierzchołku przebywa już spora grupa turystów tak, że jest problem ze znalezieniem wolnego, bezpiecznego miejsca by wygodnie sobie spocząć po trudach przebytej trasy. Giewont dzisiaj nikogo nie zawodzi. Pogoda na górze nadal wymarzona, dzisiejsza aura sprzyja w podziwianiu wysokogórskich widoków. Rozciągająca się z niego wspaniała panorama jest zniewalająca. Wprawdzie niebo pokryte błękitnymi obłokami ale jak na razie nie ogranicza w żaden sposób widoczności.
Wszystkie szczyty widoczne jak na dłoni, odsłaniają nam całe swe piękne oblicze. Z wielką radością patrzyłem na przepiękną panoramę widoczną z tej wysokości i górskie, skaliste otoczenie z porastającą roślinnością.
Kierując wzrok na:
POŁUDNIOWĄ stronę Tatr:
zbocza Giewontu łagodnie opadają do Wyżniej Kondrackiej Przełęczy. W dole widoczna Kondracka Przełęcz i osoby odpoczywające przed wejściem na Giewont.
Stąd ciekawie prezentuje się ścieżka szlakowa biegnąca na Kondracką Kopę, Kasprowy Wierch i dalej na Świnicę lub w prawo grzbietem Czerwonych Wierchów na Małołączniak, Krzesanicę i Ciemniak.
POŁUDNIOWY - WSCHÓD Tatr:
To właśnie w tą stronę moim zdaniem roztacza się najpiękniejszy widok z Giewontu. Bajecznie wygląda po południowo-wschodniej stronie cały łańcuch Orlej Perci od Krzyżnego, Buczynowe Turnie, Granaty, Kozi Wierch po Zawrat i Świnicę. Niezwykle prezentują się na wprost, w oddali pozostałe szczyty Tatr Wysokich - Rysy, Cubryna aż po Krywań. Na pierwszym planie widoczny jest Kasprowy Wierch i szlak prowadzący grzbietem Tatr Zachodnich - pasmo Czerwonych Wierchów.
PÓŁNOC- od tej strony przy bezchmurnym niebie widoczna jest cała Kotlina Zakopanego a za nią w całej rozciągłości Pogórze Spisko-Gubałowskie, Podhale oraz odległe Beskidy, Gorce i Pieniny z Trzema Koronami.
Ten niewybitny wierzchołek północną ścianą, opada potężnym 300-metrowym stromym urwiskiem ku Dolinie Strążyskiej, natomiast cała ściana ma wysokość względną 600 metrów. Dla własnego bezpieczeństwa lepiej się nie zbliżać do jej krawędzi, zwłaszcza gdy na wierzchołku panuje wzmożony ruch.
Z prawej strony wznosi się imponujących rozmiarów Długi Giewont (1867 m n. p. m), oddzielony od głównego wierzchołka przełęczą Szczerba (1823 m n.p.m), z której to ostro opada w dół Żleb Szczerby. Zbocza Długiego Giewontu opadają kilkusetmetrowymi, skalisto-trawiastymi ścianami do Doliny Małego Szerokiego tworząc głębokie żleby. Cały masyw Długiego Giewontu ma 2,7 km długości i turystycznie jest niedostępny. Szczególnie doskonale widoczne są pobliskie doliny do których opadają zbocza Giewontu - Dolina Strążyska, Dolina Małej Łąki i Dolina Kondratowa.
Północna ściana Giewontu jest trudna technicznie i dostępna jedynie dla wprawnych taterników, przez co jest bardzo atrakcyjnym celem wspinaczkowym. Wytyczono na niej wiele dróg wspinaczkowych. Jednak ze względu na notowane wypadki śmiertelne i ścisłą ochronę Regli Zakopiańskich, TPN obecnie nie zezwala na uprawianie turystyki wspinaczkowej.
Zdarzają się sytuacje, gdy turyści próbują zejść ,,na skróty" w stronę widocznego w dole Zakopanego, co w większości przypadków kończy się tragicznie lub interwencją TOPR.
WSCHÓD - od tej strony dobrze jest widoczny szlak, w Dolinie Kondratowej, prowadzący z Kondratowej Polany na Przełęcz pod Kondracką Kopą (1863 m n.p.m) oraz zbocza od Skupniowego Upłazu, Zawratu Kasprowego, Żółtej Turni, Orlej Perci po Świnicę i Krywań.
ZACHÓD - patrząc w tą stronę widzimy postrzępioną skalną grzędę Małego Giewontu (1728 m n. p. m) wzdłuż, której godzinę temu maszerowaliśmy. W grani tej wypiętrza się pięć wybitnych turni, oddzielonych od siebie czterema przełączkami. Giewont od Małego Giewontu oddziela Giewoncka Przełęcz (1680 m n. p. m), z której do Małej Dolinki opada urwisty Żleb Kirkora.
Mała Dolinka dawniej była dość często zwiedzana, prowadził nią bowiem z Polany Strążyskiej przez żleb Warzecha i przełęcz Bacuch znakowany szlak turystyczny na Giewont.
Owiany złą sławą szlak został zamknięty, mimo to zdarzają się amatorzy, którzy usiłują tym żlebem wejść na Giewont lub zejść z niego, co zwykle kończy się, jeśli nie tragicznie, to interwencją TOPR, które musi udzielać pomocy nieodpowiedzialnym turystom.
12.50/ Zauroczeni panującymi na wierzchołku widokami po 35 min. nadchodzi moment, którego tak bardzo nie lubimy - trzeba szykować się do odwrotu i wyruszyć w drogę powrotną.
Zejście poprowadzone jest nieco innym wariantem. szlak wiodący na wierzchołek zatacza pętle i wiedzie ku zachodowi, rozdzielając ruch osób wchodzących od schodzących, co znacząco podnosi bezpieczeństwo turystów podchodzących na Giewont.
Początkowo wąska ścieżka, stromo opada w dół, poprzez zerwy i póki skalne. Bardzo przydatne podczas schodzenia są łańcuchy umożliwiające przytrzymywanie. Ze względu na to, że jest stromo a skały są mocno wyślizgane przez rzesze przemierzających tędy osób, zejście w dół jest nieco trudniejsze niż samo podejście.
Dlatego należy zachować szczególną czujność podczas schodzenia, zwłaszcza w czasie niekorzystnych warunków pogodowych. Trzymając się łańcuchów, gęsiego schodzimy w dół.
Schodząc, w połowie drogi zatrzymuję się na chwilę by spojrzeć w górę na krzyż, który przed chwilą był jeszcze w naszym zasięgu.
Jest niemal bezwietrznie, świeci mocno słońce, odczuwamy coraz większe zmęczenie, związane to jest także z wysokością i mniejszym ciśnieniem tu panującym.
Te dość długie strome schodzenie nie zbyt dobrze wpływa dla większości na nasze stawy kolanowe, bowiem pracują one wtedy pod dużym obciążeniem.
Na niektórych odcinkach, dla bezpieczeństwa, część osób schodzi tyłem co dość zabawnie wygląda z dołu, gdyż sprawia wrażenie jakby wchodzili dopiero na szczyt.
Widok na Wyżnią Kondracką Przełęcz i szlak prowadzący na Kondracką Kopę.
Po 20 minutach ścieżka ułożona z kamiennych stopni sprowadza nas do punktu wyjścia, na Wyżnią Kondracką Przełęcz, tuż poniżej grani wierzchołka zamykając pętlę jaką dane było nam przejść.
Krótki odpoczynek i pamiątkowe zdjęcie grupowe
Widok z Wyżniej Kondrackiej Przełęczy na Tatry Wysokie
13.20/ z rozmachem zarzucamy plecaki na ramiona, obrzucamy po sobie spojrzenia, sprawdzając wzajemną gotowość do drogi, po czym wziąwszy głęboki oddech, schodzimy zalesionym niską kosodrzewiną i bujną roślinnością zboczem w kierunku Kondrackiej Przełęczy.
Kosówka odgrywa ogromną rolę ekologiczną. Jej gałęzie odznaczające się ogromną elastycznością chronią strome stoki górskie przed erozją i ochraniają niżej leżącą roślinność przed lawinami śnieżnymi i kamiennymi.
Rozdeptana, szeroka kamienna ścieżka, krótkim grzbietem po 20 min sprowadza nas na:
Kondracką Przełęcz: 7,8 km, 1725 m n.p.m, /13.40
Kondracka Przełęcz to szerokie siodło w bocznej grani Tatr Zachodnich, oddzielająca Kondracką Kopę (2005 m n.p.m) od południa a Wyżnią Kondracką Przełęczą(1765 m n.p.m) łączącą się z Giewontem od północy.
Przełęcz położona jest nad dwiema dolinami;
* od zachodniej strony to Dolina Małej Łąki, do której spod przełęczy opada Głazisty Żleb, natomiast
* od wschodu - Kondracka Przełęcz otacza Dolina Małego Szerokiego, będąca górnym piętrem Doliny Kondratowej, tak zwane ,,Piekło".
Na przełęczy szlak , którym schodzimy, przecina się z szlakiem, przychodzącym z Doliny Małej Łąki, biegnący dalej na Kasprowy Wierch.
My natomiast zmierzamy dalej na wschód, w dół na Kondracką Polanę i dalej do Kuźnic.
Kondracka Przełęcz jest tłumnie odwiedzana przez turystów odwiedzających Zakopane, którzy wybierają się na Giewont lub Czerwone Wierchy stawiając sobie za obowiązkowy cel zdobycia tych wierzchołków.
Dowodem na to jest zdegradowane i dosłownie mówiąc rozdeptane przez turystów otoczenie przełęczy. Jest to moja trzecia obecność na Kondrackiej Przełęczy.
Niezwykle ciekawie prezentuje się ścieżka biegnąca nisko porastającą kosodrzewiną na Giewont.
Zatrzymuję się na chwilę, moim oczom na wprost ukazuje się piękny krajobraz Doliny Kondratowej, zaś po lewej stronie górują południowe zbocza Długiego Giewontu.
Z przełęczy rozpościera się piękny widok na Tatry Wysokie i dość ograniczony przez masyw Czerwonych Wierchów widok na Tatry Zachodnie.
W głębi widoczna Orla Perć, Świnica (2301 m n.p.m), Goryczkowa Czuba (1923 m n.p.m), trzy turniczki Suchych Czub oraz Kasprowy Wierch.
Opuszczając przełęcz, stroma ścieżka sprowadza nas zakosami, po kamiennych stopniach do miejsca zwanego Piekło. Piekło jest to niewielka kotlinka o podłużnym kształcie pod stromymi skałkami wiszącymi nad Doliną Małego Szerokiego. Nazwa związana jest z hulającym w tym rejonie wiatrem.
W miarę utraty wysokości pojawiają się rośliny kwiatowe, trawy i coraz wyższa kosówka.
Przebyta trasa, promienie słoneczne i nagrzane górskie powietrze coraz bardziej daje się we znaki. Tempo schodzenia czołowej grupy staje się coraz szybsze, z każdą mijającą chwilą zaczynamy odczuwać coraz większe zmęczenie. Samo zejście jest dość uciążliwe z powodu złego stanu technicznego kamiennej ścieżki.
Wybawieniem jest źródełko, niewielki górski strumyczek, wypływający z boku na trasie naszej wędrówki. Zatrzymuję się by odpocząć i ugasić pragnienie.
Zauważam, że wiele osób, które zatrzymują się przy tym źródełku nabiera do pustych pojemników krystalicznie czystą zimną górską wodę, która spływa niewielkim wąskim drewnianym korytkiem.
Mijające miejsce to ważny punkt dla każdego, komu zabraknie wody na trasie, zwłaszcza w upalny letni dzień.
Postój przy źródełku to znakomity punkt na odpoczynek w tym uroczym miejscu.
Nadarza się znakomita okazja by zmyć spoconą twarz i spływające krople potu, które pojawiają się na czole po trudach przebytej trasy. Do końca wędrówki pozostało jeszcze około 4 km schodzenia.
Kiedy wychodzimy z lasu świerkowego za krzaków kosodrzewiny ukazuje się grzbiet Długiego Giewontu poprzecinany licznymi żlebami z których wiosną do dna doliny schodzą lawiny.
Podążając w dół cały czas możemy podziwiać północne zbocze Długiego Giewontu.
Z prawej strony, w dole w zasięgu naszego wzroku okazale widoczna Dolina Kondratowa z Halą Kondratową na której stoi schronisko i wijący się wzdłuż niej, szlak, prowadzący na Przełęcz pod Kondracką Kopą (1863 m n.p.m) w Czerwonych Wierchach.
Obie ścieżki połączą się na trawiastej Polanie Kondratowej (1290 m n.p.m-1380 m n.p.m), tuż przed Schroniskiem PTTK na Hali Kondratowej.
14:25/ Po 6 h spokojnego marszu zza drzew ukazuje się pięknie wkomponowane w grań Długiego Giewontu najmniejsze schronisko w polskiej części Tatr:
Schronisko PTTK na Hali Kondratowej - 9,6 km, 1333 m n.p.m,
Obiekt oferuje nam 20 miejsc noclegowych w pokojach 6- i 8-osobowych, do dyspozycji gości pozostaje bufet, jadalnia i świetlica.
Dzisiejsze schronisko zostało wybudowano latach 1947 - 1948 z inicjatywy Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Zajął się tym Stanisław Skupień (sportowiec, olimpijczyk, członek PTT i GOPR), który w 1946 r. osiadł na Hali Kondratowej wraz ze swoim kuzynem - Stanisławem Jaroszem, późniejszym kierownikiem schroniska na Hali Gąsienicowej i Polanie Chochołowskiej.
Schronisko to typowe miejsce dla osób chodzących po górach, którzy pragną poczuć klimat schroniska górskiego. Zdaniem wielu miłośników górskich wypraw, to jedyne miejsce noclegowe, spełniające wyobrażenie o malutkim, drewnianym, urokliwym schronisku górskim.
Schroniskiem od 1946 r. zarządza znana góralska rodzina Skupniów, która jednocześnie jest właścicielem obiektu.
29 kwietnia 1953 r. schronisko przeżyło niecodzienną przygodę, z grani długiego Giewontu oberwała się turniczka i w postaci lawiny runęła w dół w kierunku Hali Kondratowej.
Jeden z głazów ważący ok. 70 t zatrzymał się w okolicy schroniska, a drugi 30 tonowy wbił się w południowo-zachodni róg jadalni.
Głaz, który uszkodził schronisko początkowo został zabudowany, a w następnych latach został całkowicie usunięty i przesunięto go przed budynek, gdzie stoi do obecnej chwili.
Po tym zdarzeniu rozwiązano problem schodzenia lawin, poprzez odstrzał turniczek skalnych pod granią. Wykonała to ekipa górników.
Po tych pracach zagrożenie zostało całkowicie zlikwidowane i teraz nie ma tendencji do schodzenia lawin śnieżnych w tym miejscu.
Ten maleńki kawałek Tatr zachodnich obfituje w wydarzenia które na zawsze wpisały się w historie Tatr. To tędy w 1901 r. górale wraz z księdzem Kaszelewskim wnosili krzyż na szczyt Giewontu.
Przez Kondratową prowadziły także pierwsze szlaki pionierów tatrzańskiego narciarstwa Barabasza i Zaruskiego. W 1936 z powodu braku śniegu na Wielkiej Krokwi odbyły się tu Mistrzostwa Polski na nowo powstałej skoczni narciarskiej.
Po dotarciu do schroniska na twarzach poszczególnych osób wcale nie było widać odrobiny przerażenia ani grymasu zmęczenia. Dostrzec można było za to płynące zadowolenie i satysfakcję z przebytej trasy przez większość uczestników wyprawy.
Przed schroniskiem jak i w środku panuje ożywiony ruch tak, że są problemy ze znalezieniem wolnego miejsca.
Po dłuższej wędrówce przyjemnie jest zasiąść do stołu, uraczyć podniebienie gorącą czekoladą czy herbatką z rumem, chwilę porozmawiać o tym co się przed chwilą przeżyło i podzielić wrażeniami jakie uraczyła nas natura.
Siedząc przy rozstawionych drewnianych stołach i ławkach mamy możliwość obserwacji wagoników kolejki wjeżdżającej na Kasprowy Wierch.
Gorące promienie słoneczne rozświetlają całą Dolinę Kondratową i Kondracką Kopę.
Kamienna ścieżka wprowadza nas w reglowy las świerkowy i zboczem Kalickiej Turni wychodzimy na następną polanę- Kalatówki.
Idąc w gąszczu drzew słychać szumiące niewidoczne wywierzysko Bystrej z wód, której Zakopane czerpie wodę do celów konsumpcyjnych.
Po wyjściu z lasu wychodzimy na niewielkie wzniesienie gdzie szlak rozdziela się na dwie części:
* podążając prosto, wzdłuż granicy lasu, omijając z lewej strony schronisko, brukowana granitowymi kamieniami ,,Droga Brata Alberta" biegnie w dół do dolnej stacji kolejki linowej na Kasprowy Wierch.
* natomiast skręcając w lewo, ścieżka wznosi się lekko pod górę doprowadzając do Hotelu Górskiego.
15.10/ po
35 min. marszu za drzew wyłania się Polana Kalatówki (1200 m n.p.m-1250
m n.p.m) a na jej lewym zboczu w bajkowej scenerii najwyżej położony w
Polsce:
Hotel Górski PTTK Kalatówki: 11,6 km, 1198 m n.p.m:
Hotel został wybudowany w stylu alpejskim w 1938 roku na potrzeby narciarskich mistrzostw świata.
Położony jest przy północno–zachodnim skraju Polany Kalatówki na wysokości 1198 m n.p.m. Prowadzi do niego brukowana Droga Brata Alberta z Kuźnic, która jest zamknięta dla ruchu samochodowego.
W hotelu do dyspozycji znajduje się 86 miejsc noclegowych w 1,2,3,5 osobowych pokojach z łazienkami lub umywalkami w cenie od 55 do 120 zł. Ponadto w obiekcie mieści się restauracja, kawiarnia, bufet, siłownia, sauna i wypożyczalnia sprzętu narciarskiego.
Z tarasu hotelu można zaobserwować stację pośrednią kolejki linowej-Myślenickie Turnie oraz Kasprowy Wierch z maleńkim budynkiem stacji.
Po zachodniej stronie prezentuje się Żółta Turnia i majestatyczna Orla Perć aż po Świnicę.
Z polaną nierozerwalnie związana jest historia polskiego narciarstwa.
Na przełomie XIX i XX wieku urządzono tu pierwszy ośrodek narciarski.
Od 1910 roku organizowano na niej różne zawody narciarskie, a wcześniej skoki narciarskie.
Obecnie polana również przyciąga miłośników narciarstwa. Zimą w Suchym Żlebie, opadającym na polanę, działa czterystumetrowy wyciąg orczykowy. Zimą miłośnicy sportów zimowych mogą wypożyczyć sprzęt narciarski i pojeździć na znajdującym się obok stoku narciarskim.
Przy wyciągu znajduje się szkółka narciarska, a sprzęt wypożyczyć można w hotelu.
W przeszłości stało na niej 11 szałasów, jednak do dnia dzisiejszego zachowały się tylko 2 z nich.
Obecnie na polanie prowadzony jest kulturowy wypas owiec.
Kalatówki to wielka porośnięta trawą polana z doskonale zachowanymi wałami bocznych moren, pozostałością lodowca Doliny Bystrej.
15.35/ po niespełna 30 minutach opuszczamy bar i utwardzonym traktem, szeroką brukowaną kamieniami ,,Drogą Brata Alberta" wyruszamy w kierunku Kuźnic.
Po drodze mijamy z lewej strony szlak - Ścieżkę nad Reglami, którą to 2 dni temu wędrowaliśmy na Sarnią Skałę. Nie co niżej przechodzimy obok klasztoru sióstr Albertynek oraz odchodzący w lewo szlak do położonego wyżej Klasztoru Albertynów na Śpiącej Górze.
Przechodząc pod linami kolejki na Kasprowy Wierch (1987 m n.p.m.) nad naszymi głowami pojawia się sunący wagonik PKL.
15.55/ dochodzi jak opuszczamy teren TPN, kończy się nasza przygoda na najbardziej oblegany szczyt naszych Tatr. Czeka nas teraz przejazd busem do miejsca zakwaterowania na zasłużony odpoczynek.
Tak zakończyła się kolejna nasza wyprawa, pełna niezapomnianych wrażeń, obfitująca w urokliwe widoki. To co dzisiaj zobaczyliśmy pozostanie na zawsze, w naszej pamięci a te cudowne widoki jakie było nam obserwować nie odda nawet najlepsze utrwalone aparatem zdjęcie.
Słońce powoli zaczyna chować się za chmurami i szczytami gór.
Czas więc na podsumowanie naszej wędrówki.
W sumie przeszliśmy 13 km w czasie 7 godz.20 min. pokonując 964 m deniwelację.
Wprawdzie można było tę trasę pokonać znacznie szybciej bowiem szlakowy czas bez postoju według mapy wynosi 5 godzin ale żadnemu z uczestników wyprawy nie zależało na biciu rekordu.
Szkoda, że ten czas tak szybko przeminął.
Śmiało mogę stwierdzić, że marsz przebiegał bardzo sprawnie z minimalnym wysiłkiem.
Piękna to była wyprawa na tą majestatyczną górę, owianą legendą, która od wieków przyciąga i fascynuje wielu ludzi. Górę niebezpieczną, a zarazem łagodną w swym pięknie.
Górę ludzkich marzeń i pragnień a także górę poetów o której pisano poezje i niezliczone pieśni,
kręcono dokumenty filmowe, przez co stała się swoistą ikoną i symbolem Zakopanego.
Wycieczka dostarczyła nam dużo wrażeń, ujrzeliśmy wiele malowniczych panoram, które po pewnym czasie będziemy mile wspominać, wracając pamięcią do tych chwil.
Będzie co relacjonować po przyjeździe do domu swoim bliskim jak i znajomym.
wagonik starej kolejki linowej
Szczyt wart odwiedzenia a trud i wysiłek włożony w wspinaczkę, by stanąć na górze, zostanie w zupełności wynagrodzony niezapomnianymi widokami dostarczając wiele emocji i wrażeń.
Trasa bardzo ładna widokowo, godna polecenia zarówno dla bardziej jak i mniej zaprawionym w górskich wędrówkach turystom.
Będąc tam na górze możemy doświadczyć nie tylko fascynujących widoków, poczuć piękno naszych Tatr ale również doświadczyć wysokich gór.
Po przybyciu na parking gdzie znajduje się postój mikrobusów w radosnych nastrojach, zadowoleni ze zrealizowanego celu, wracamy do pensjonatu żeby zrelaksować się i wypocząć przed kolejną wyprawą jaka czeka nas następnego dnia.
Każdy z nas był pod dużym wrażeniem cudownie spędzonego dnia.
Pogodny dzień, znakomita atmosfera na trasie stworzona przez przewodnika i wyjątkowe widoki, trochę adrenaliny w czasie wspinaczki na Giewont z pewnością na długo zapadną w naszej pamięci.
Duża to oczywiście zasługa aury, zgranej całej grupy a w szczególności głównego animatora tej wędrówki Pana Wiesława - Johna.
Niezwykle pasjonujący dzień będzie z pewnością śnił się nam teraz w nocy, przyciągając nas z powrotem w te fascynujące strony.
Czym wyżej jestem w górach, tym większą czuję wolność i swobodę
Hotel Górski PTTK Kalatówki: 11,6 km, 1198 m n.p.m:
Hotel został wybudowany w stylu alpejskim w 1938 roku na potrzeby narciarskich mistrzostw świata.
Położony jest przy północno–zachodnim skraju Polany Kalatówki na wysokości 1198 m n.p.m. Prowadzi do niego brukowana Droga Brata Alberta z Kuźnic, która jest zamknięta dla ruchu samochodowego.
W hotelu do dyspozycji znajduje się 86 miejsc noclegowych w 1,2,3,5 osobowych pokojach z łazienkami lub umywalkami w cenie od 55 do 120 zł. Ponadto w obiekcie mieści się restauracja, kawiarnia, bufet, siłownia, sauna i wypożyczalnia sprzętu narciarskiego.
Z tarasu hotelu można zaobserwować stację pośrednią kolejki linowej-Myślenickie Turnie oraz Kasprowy Wierch z maleńkim budynkiem stacji.
Po zachodniej stronie prezentuje się Żółta Turnia i majestatyczna Orla Perć aż po Świnicę.
Z polaną nierozerwalnie związana jest historia polskiego narciarstwa.
Na przełomie XIX i XX wieku urządzono tu pierwszy ośrodek narciarski.
Od 1910 roku organizowano na niej różne zawody narciarskie, a wcześniej skoki narciarskie.
Obecnie polana również przyciąga miłośników narciarstwa. Zimą w Suchym Żlebie, opadającym na polanę, działa czterystumetrowy wyciąg orczykowy. Zimą miłośnicy sportów zimowych mogą wypożyczyć sprzęt narciarski i pojeździć na znajdującym się obok stoku narciarskim.
Przy wyciągu znajduje się szkółka narciarska, a sprzęt wypożyczyć można w hotelu.
W przeszłości stało na niej 11 szałasów, jednak do dnia dzisiejszego zachowały się tylko 2 z nich.
Obecnie na polanie prowadzony jest kulturowy wypas owiec.
Kalatówki to wielka porośnięta trawą polana z doskonale zachowanymi wałami bocznych moren, pozostałością lodowca Doliny Bystrej.
15.35/ po niespełna 30 minutach opuszczamy bar i utwardzonym traktem, szeroką brukowaną kamieniami ,,Drogą Brata Alberta" wyruszamy w kierunku Kuźnic.
Po drodze mijamy z lewej strony szlak - Ścieżkę nad Reglami, którą to 2 dni temu wędrowaliśmy na Sarnią Skałę. Nie co niżej przechodzimy obok klasztoru sióstr Albertynek oraz odchodzący w lewo szlak do położonego wyżej Klasztoru Albertynów na Śpiącej Górze.
Przechodząc pod linami kolejki na Kasprowy Wierch (1987 m n.p.m.) nad naszymi głowami pojawia się sunący wagonik PKL.
15.55/ dochodzi jak opuszczamy teren TPN, kończy się nasza przygoda na najbardziej oblegany szczyt naszych Tatr. Czeka nas teraz przejazd busem do miejsca zakwaterowania na zasłużony odpoczynek.
szlaki turystyczne wychodzące z Kuźnic
Tak zakończyła się kolejna nasza wyprawa, pełna niezapomnianych wrażeń, obfitująca w urokliwe widoki. To co dzisiaj zobaczyliśmy pozostanie na zawsze, w naszej pamięci a te cudowne widoki jakie było nam obserwować nie odda nawet najlepsze utrwalone aparatem zdjęcie.
Słońce powoli zaczyna chować się za chmurami i szczytami gór.
Czas więc na podsumowanie naszej wędrówki.
W sumie przeszliśmy 13 km w czasie 7 godz.20 min. pokonując 964 m deniwelację.
Wprawdzie można było tę trasę pokonać znacznie szybciej bowiem szlakowy czas bez postoju według mapy wynosi 5 godzin ale żadnemu z uczestników wyprawy nie zależało na biciu rekordu.
Szkoda, że ten czas tak szybko przeminął.
Śmiało mogę stwierdzić, że marsz przebiegał bardzo sprawnie z minimalnym wysiłkiem.
Piękna to była wyprawa na tą majestatyczną górę, owianą legendą, która od wieków przyciąga i fascynuje wielu ludzi. Górę niebezpieczną, a zarazem łagodną w swym pięknie.
Górę ludzkich marzeń i pragnień a także górę poetów o której pisano poezje i niezliczone pieśni,
kręcono dokumenty filmowe, przez co stała się swoistą ikoną i symbolem Zakopanego.
Wycieczka dostarczyła nam dużo wrażeń, ujrzeliśmy wiele malowniczych panoram, które po pewnym czasie będziemy mile wspominać, wracając pamięcią do tych chwil.
Będzie co relacjonować po przyjeździe do domu swoim bliskim jak i znajomym.
wagonik starej kolejki linowej
Trasa bardzo ładna widokowo, godna polecenia zarówno dla bardziej jak i mniej zaprawionym w górskich wędrówkach turystom.
Będąc tam na górze możemy doświadczyć nie tylko fascynujących widoków, poczuć piękno naszych Tatr ale również doświadczyć wysokich gór.
Po przybyciu na parking gdzie znajduje się postój mikrobusów w radosnych nastrojach, zadowoleni ze zrealizowanego celu, wracamy do pensjonatu żeby zrelaksować się i wypocząć przed kolejną wyprawą jaka czeka nas następnego dnia.
Każdy z nas był pod dużym wrażeniem cudownie spędzonego dnia.
Pogodny dzień, znakomita atmosfera na trasie stworzona przez przewodnika i wyjątkowe widoki, trochę adrenaliny w czasie wspinaczki na Giewont z pewnością na długo zapadną w naszej pamięci.
Duża to oczywiście zasługa aury, zgranej całej grupy a w szczególności głównego animatora tej wędrówki Pana Wiesława - Johna.
Niezwykle pasjonujący dzień będzie z pewnością śnił się nam teraz w nocy, przyciągając nas z powrotem w te fascynujące strony.
Czym wyżej jestem w górach, tym większą czuję wolność i swobodę
Góry jednak uczą pokory i nawet najłatwiejszy szlak trzeba traktować z rozwagą. Góry błędów nie wybaczają, a są też przy tym często nieobliczalne.